Nie jesteś zalogowany na forum.
*Rysica uśmiechnęła się do Souri. Przeniosła wzrok na Carissime.*
- Carissime, jakie ładne imię. Kilka razy je słyszałam w czasie podróży.
Offline
- Dziękuję, chociaż to w tym momencie nie jest ważne.
*Popatrzyła na rysicę.*
- To jak? Ratujemy ich?
Offline
* Podeszła do Carissime i jej powiedziała.*
- Może i będą na wolności, lecz nie będą w stanie polować. W końcu są dokarmiane przez ludzi, same nie polują.
Offline
- Tak czy siak żyją w niewoli.
*Popatrzyła w swoje odbicie.*
- Tak jak ja żyłam kiedyś...
Offline
- No cóż, możemy spróbować, lecz to nie będzie łatwe...
* Powiedziała. Po chwili stania podeszła do wodopoju i się napiła orzeźwiającej wody.*
Offline
- To którędy?
*Popatrzyła na Dragonfly.*
Offline
- Idziemy na północ.
* Wskazała łapą.*
Offline
- Ruszajmy.
*Ruszyła w stronę północy.*
Offline
* Idzię za lwicą szybkim krokiem.*
Offline
-To przecież szaleństwo. *Souri doprowadziła je wzrokiem.* One same mają poradzić sobie prawdopodobnie z całym tłumem ludzi? Lew to nie małe zwierzę. Nie da się go tak po prostu "wykraść".
*Dla lwiczki to wszystko było jakieś niezrozumiałe. Ubolewała nad ciężkim losem współpracy, ale była też tylko lwiczką. Małym, nie umiejącym nawet ryczeć kociakiem. Skuliła uszy i spuściła wzrok. Miała dość smutnych opowieści. Zwróciła wzrok ku gepardzicy, która do tej pory siedziała przy wodopoju.*
Offline
- Souri ma rację. *Powiedział.* - Pójdziecie tam i co niby zrobicie? Po pierwsze to trzeba mieć jakiś plan. A poza tym pomyślcie: jeśli te lwy są tam łapane i trzymane, to macie bardzo małe szanse im jakoś pomóc. No chyba że wy też chcecie iść do niewoli. *Powiedział zdenerwowanym głosem.* - Możecie również zostać zabite. Bo jak wiadomo, ludzie mają broń. Powinnyście to przemyśleć.
"Wszyscy jesteśmy złączeni w wielkim kręgu życia" - Jego Wysokość Król Mufasa
Offline
*Souri spojrzała na Fire i skinął głową.*
-Wracajcie, proszę. Przemyślmy to jeszcze.
Offline
*Spojrzała na Fire.*
- Marudzisz! Bez przygód nie ma zabawy! Idę z wami! *Powiedziała i podążyła za lwicami.*
Offline
-To mi brzydko pachnie. *Szepnęła do przyjaciela patrząc za oddalającą się już trójką przyjaciół.* Nie zbyt wyszło Ci to całe odradzanie. *Zachichotała, trochę poddenerwowana.*
Offline
- Zabawy?! Dla Ciebie to jest zabawa?! *Zapytał.*
"Wszyscy jesteśmy złączeni w wielkim kręgu życia" - Jego Wysokość Król Mufasa
Offline
*Mania jeszcze zdążyła usłyszeć Fire.*
- Wszystko, co jest przygodą, jest zabawą! Widzę, że się boisz! *Zachichotała i ruszyła dalej.*
Ostatnio edytowany przez FireLion (2014-02-19 18:13)
Offline
- Ale to jest niebezpieczne.
*Zgromiła Manię wzrokiem. Spojrzała się za siebie.*
- To nie zabawa.
*Popatrzyła na Fire.*
- No, to może ty wymyślisz plan, geniuszu?
*Warknęła i podeszła kawałek.*
Offline
*Spojrzała na Cari.*
- Nazywaj sobie to jak chcesz.
*Odparła i zadowolona poszła dalej. Nie bała się i może nawet nie zdawała sobie sprawy z powagi i niebezpieczeństwa sytuacji. Jednak była to Mania, roztrzepana, ale jednak pełna odwagi lwica. Szukała przygód.*
Offline
- Czasami należy się bać. *Powiedział do Manii.* - Ja chcę jeszcze kilka lat przeżyć. Na wolności! *Następnie spojrzał na Cari.* - Ja? A niby czemu ja? Przecież to wy tam idziecie. *Powiedział do niej.*
"Wszyscy jesteśmy złączeni w wielkim kręgu życia" - Jego Wysokość Król Mufasa
Offline
- A to czasem nie ty wymyśliłeś, żeby mieć plan, geniuszu?
*Popatrzyła na lwa.*
Offline
*Mania wróciła się.*
- Fire, czemu nie idziesz z nami?
Ostatnio edytowany przez FireLion (2014-02-20 13:33)
Offline
*Ness zakryła oczy łapą. Pędraki... Nie zdają sobie sprawy z powagi sytuacji... Lwica wstała, przeciągając się.*
-Nie przeżyjecie tam nawet minuty. Nie macie planu, przewodnika... A na dodatek jesteście zbyt młodzi. *Lwica zaczęła iść w ich stronę. Jej wysunięte, ostre jak brzytwa pazury uderzały o podłoże, wydając z siebie ciche brzdęknięcia.*
-Nie poradzicie sobie.
Offline
*Carissime szybko wypuściła powietrze nosem.*
- A z resztą...
*Powiedziała i usiadła przed wodą.*
Offline
*Shaia jak zwykle bawiła się w stalkera. Chowała się za wszystkim, za czym mogła.*
- Co oni tam wyprawiają?
Ostatnio edytowany przez FireLion (2014-02-20 13:33)
Offline
-Te lwy zatraciły już poczucie wolności. Poza tym... Niektóre z nich się tam urodziły. Uwalniając je, skazalibyście je na śmierć. A przynajmniej dorosłe osobniki... *Ness spojrzała na Cari.*
Offline
- Nie sądzisz, że można by się nimi zająć? Nauczyć podstaw polowania, zamieszkać jakby z nimi? Uczyć ich jak rodzice małego lwiątka. *Mruknęła.*
Offline
*Souri wzięła głęboki wdech. Wiedziała już, że Ness na stówę wybije im ten pomysł z głowy. Stłumia jednak uśmiech. Bała się, że jej przyjaciele mogliby wplątać się w jakieś niebezpieczeństwo.*
-Ness ma rację. Proszę, nie pogłębiajcie nieszczęścia.
Ostatnio edytowany przez FireLion (2014-02-20 13:34)
Offline
- I jak ty to sobie wyobrażasz? *Zapytał Manię.*
"Wszyscy jesteśmy złączeni w wielkim kręgu życia" - Jego Wysokość Król Mufasa
Offline
*Carissime nie zwracała już najmniejszej uwagi na grupę przyjaciół i innych zwierząt, które niezbyt dobrze znała. Podniosła się, wysunęła pazury i kilka razy przejechała nimi po ziemi. Zaczęła iść obok wody, jej łapy uderzały o podłoże ciężko, tak, jak nigdy dotąd. Pierwszy raz miała to wszystko daleko gdzieś. Szła tak, wpatrując się w swoje ruszające się w przód i w tył łapy, ze skwaszoną miną. Szła dalej. Chciała jak najszybciej zapomnieć o tych zwierzętach, o tej rozmowie. Całkowicie się zmieniła. Czuła, że nie chciała już nikomu pomagać. Nawet w głębi serca nie czuła tego, że chce pomóc. Nie czuła nic. Zupełnie jak potwór. Nieżywy potwór. Szła teraz po wodzie. Nie sięgała wysoko, aczkolwiek lwica powinna się już dawno zorientować, że idzie po czymś mokrym, po wodzie. Jednak kiedy woda sięgała kolan, dopiero Carissime ocknęła się i przystanęła. Zdziwiło ją to, ponieważ nie pamięta, żeby wchodziła do wody. Ale było jej wszystko jedno. Wyszła z wody i znów zaczęła iść wzdłuż niej. Zwiesiła łeb, a uszy położyła. Oczy były w połowie zamknięte. Jej lwia twarz nie uśmiechała się, jak kiedyś. Była smutna. Jej grzywka też nie była już taka radosna, puszysta. Oklapła. Jakby znudziło jej się miejsce zamieszkania na łebku lwicy. Futro też nie było już takie wesoło pomarańczowe. Było takie... Inne. Smutne. Tak samo jak lwica. W końcu Carissime skończyła swój marsz na drugą stronę wodopoju. Pod jakimś drzewem, na niewielkiej kępce trawy ułożyła się wygodnie i położyła. Popatrzyła smutnymi oczami w niebo. Jakby widziała swoich rodziców. Niektóre chmury wyglądały jak jej rodzina, inne jak wrogowie, a inne jak przyjaciele, którzy zostali tam, skąd Carissime przywędrowała. Ułożyła się byle jak. Choroba też odpuściła. Najwyraźniej nie chciała zostać przy tak smutnej lwicy, więc odeszła. Cari westchnęła. Spojrzała jeszcze raz w niebo. Tym razem zobaczyła swojego ojca. Z oka lwicy popłynęła łza. Tęskniła za rodziną.*
Offline
*Ness spojrzała na Cari, kręcącą się niedaleko. Phhh... Lwica ziewnęła, przeciągnęła się. Zaczęła powoli iść w stronę Carissime. *
Offline