Nie jesteś zalogowany na forum.
Strony: 1
Wątek zamknięty
Krótka historia, napisana podczas burzy na razie jeszcze praktycznie bez akcji historia dziejąca się w czasach po KL2.
No i oczywiście jak zwykle przyłapałem siebie na zbyt małej ilości opisów :T_T:
Na razie zacząłem wstęp do historii:
[html]<hr>[/html]
Rozdział I: Królestwo
Kolejny słoneczny dzień na sawannie, Simba wraz z Kovu patrolowali terytoria Lwiej Ziemi. Była to bardzo rutynowa i raczej nudna czynność - od czasu pokonania Ziry w pobliżu nie było żadnych wrogich stad. Całkiem możliwe, że wynikało to sympatii przywódców innych stad do Simby. Istnieje też inna możliwa przyczyna: było wiele dużo, dużo mniej ryzykownych rzeczy od toczenia wojny z Lwią Ziemią, ot choćby - skoczenie z szczytu Lwiej Skały w nadziei że nagle nauczy się latać.
Po dłuższym czasie patrolowania w milczeniu Simba uznał, że mógłby spożytkować lepiej ten czas i nauczyć czegoś księcia i zarazem przyszłego króla.
-Kowu - Simba przerwał ciszę - czy wiesz jaka jest rola i obowiązki króla?
Kowu zawachał się i odpowiedział raczej pytającym niż stwierdzającym głosem
-Dbać o swoje stado i poddanych...
Simba zwolnił kroku -To też, ale osobiście nie lubię słowa ,,Poddani" to brzmi jakby te zwierzęta byłyby gorsze od nas. Mamy tę siłę, odziedziczoną po naszych przodkach, PRZEDE WSZYSTKIM -Simba podkreślił te dwa słowa - by utrzymać harmonię i ład na sawannie. Jeśli to się już uda reszta z obowiązków króla, w tym bezpośrednie dbanie o dobro zwierząt stanie się o wiele znacznie prostsza.
Kowu z doświadczenia wiedział że Simba lubi wygłaszać długie monologi, szedł więc w milczeniu wsłuchując się w słowa króla przytakując mu co jakiś czas.
-Wszystko się sprowadza do tego - kontynuował Simba - by żadne z ogniw Kręgu Życia nie zostało przerwane - powiedziawszy to wrócił do normalnego tempa chodu.
-Hmmm... przepraszam, chyba się powtarzam. Już ci przecież nie raz mówiłem o Kręgu Życia. - król czuł się trochę zakłopotany - nudny ze mnie rozmówca.
-Nie, skąd - odrzekł Kowu - za każdym razem uczę się czegoś nowego, a w przyszłości chciałbym być jak najlepszym królem. A poza tym - lekko się uśmiechnął to mówiąc - zawsze to jakiś sposób na zabicie czasu.
-Mhm... - Simba w odpowiedzi przytaknął głową. Rozejrzał się, znajdowali się na niewielkim wzniesieniu z doskonałym widokiem na Lwią Skałę, trawa była tu bardzo zielona, w najwyższym punkcie było kilka dużych kamieni. -Jesteśmy... - powiedział raczej do siebie po czym zatrzymał się.
-Czemu się zatrzymujemy? - zapytał się zaciekawiony Kowu.
-To miejsce jest dla mnie - Simba starał się właściwie dobierać słowa - jest dla mnie nostalgiczne, wiążę z nim ważne wspomnienie. Właśnie tu mój ojciec udzielił mi jednej z najważniejszych lekcji - tej o Kręgu życia. - zrobił krótką pauzę po czym mówił dalej - Nie wydaje mi się żeby wybrał to miejsce przypadkiem - powiedział lekko rozmarzonym głosem wpatrując się w Lwią Skałę - Może to tylko wyolbrzymianie wspomnień z dzieciństwa ale to miejsce wydaje mi się pełnym magii.
Po skończonym patrolu Kowu i Simba wracali w dosyć dobrych humorach do domu. Promienie słońca mocno biły w oczy i grzały futro - gdyby byli ludźmi zalewaliby się potem... ale nie byli więc jedynie dyszeli. Spacer przy krawędzi kanionu nie był najbezpieczniejszą, ale zdecydowanie najszybszą drogą powrotną. Dzięki obraniu tej trasy skrócili sobie spacer w tym okropnym skwarze o kilkanaście minut.
Zamyślony Kowu wciąż wpatrywał się w dno kanionu, wyobrażając sobie co Simba jako dziecko musiał tam przeżyć. Nie uszło to uwadze Simby więc po chwili spytał się Kowu troskliwym głosem:
-Myślisz o tym co się tu kiedyś wydarzyło?
Kowu otrząsnął się z zadumy
-Tak, ale nie chciałem rozpoczynać dyskusji o tym, to muszą być dla ciebie wspomnienia, do których nie chce się wracać...
-Nauczyłem się z nimi żyć już dawno temu, ...wręcz musiałem. Rany w moim duchu już dawno zagoił czas. Rozmowa o tym nie jest już dla mnie bolesna.
Kowu starał się dobrać właściwą odpowiedź, spojrzał się na horyzont - i w tej chwili obecna dyskusja straciła na znaczeniu, prosto na nich, w stronę krawędzi kanionu zbliżał się tabun zebr. Na razie był jeszcze dosyć daleko ale nic nie wskazywało na to żeby pędzące stado miało się zatrzymać zanim będzie zbyt późno.
-Zebry pędzą prosto na nas! Musimy coś zrobić albo wszystkie spadną za krawędź! - Krzyknął Kowu, na jego twarzy rysował się lekki grymas paniki.
-Trzeba zmienić kierunek ich biegu, może wystarczy ryk by się przestraszyły...
Kowu niczym na zawołanie zaryczał z całych sił, jednakże w żaden sposób nie wpłynęło to na pędzące stado.
-Nie Kowu, nie tak. Musimy to zrobić razem i z mniejszej odległości. Za mną! - Simba krzyknął zdecydowanym głosem i ruszył w kierunku stado.
Gdy byli już wystarczająco blisko Simba dał znak Kowu i obaj ryknęli ile sił w płucach na tabun. Niestety, wciąż bezskutecznie. Tym razem Kowu postanowił wykazać się inicjatywą
-To na nic, musimy użyć siły!
Simba uśmiechnął się - miał nadzieję że książę w końcu się wykaże swoimi umiejętnościami. Nie zawiódł się - po chwili biegli tuż obok zebr kłapiąc na nie zębami, uderzając w nie pazurami kierowali je w lewą stronę. Działali agresywnie, ale wyłącznie tak mogli powstrzymać je od samozagłady. Gdy stado pędziło już w dobrym kierunku - Kowu nagle rzucił się na jedną z nich, złapał za kark i jednym wprawnym ruchem zabił ją. Po chwili podbiegł do niego Simba.
-Może to było brutalne, zabijać zebrę zaraz po tym jak uratowaliśmy jej stado - powiedział Kowu dysząc ciężko, ale ze słyszalnym zadowoleniem w głosie -ale nie mogłem się powstrzymać, to była idealna okazja. Poza tym gdyby nie nasza interwencja całe stado leżałoby martwe na dnie wąwozu, więc to mała ofiara za ratunek.
Simba uśmiechnął się -Jak dla mnie spisałeś się świetnie. Nawiasem mówiąc tą ostatnią akcją zaskoczyłeś mnie. Pozytywnie... że też nie wpadłem na taki pomysł. - Simba pochylił się nad zebrą -Chodź Kowu, pomogę ci ją zaciągnąć.
-No jasne, lwice z pewnością nie spodziewają się że przyniesiemy do domu zdobycz z rutynowego patrolu - Kowu nie mógł ukryć swojej radości
-Mhm... oraz ciekawą opowieść.
Obaj chwycili ciało zebry i zaciągnęli ją do Lwiej Skały.
Simba leżał już w swym legowisku -To był udany dzień, wybiłem się z rutyny, a mój następca wydaje mi się coraz bardziej obiecującym królem - pomyślał Simba po czym ze zmęczenia zasnął w głęboki sen.
[html]<hr>[/html]
Nie ma niewinnych (u)serów! ~Sam
Offline
No ja czekam na więcej
Rozwaliły mnie bezpieczniejsze zajęcia wrogów
Avatar by MadKakerlaken
Offline
Więc tak: ja jestem trochę wredna więc na początek wytknę ci niewielkie błędy. Chociaż nie, 'błędy' to złe słowo. To raczej takie... niedociągnięcia.
Otóż gdzieś tam powtarzało się co jakiś czas słowo 'patrolować', więc nie zapominaj o synonimach!
Rzeczywiście jest więcej dialogów niż opisów i nad tym popracuj, bo wtedy opowiadanie jest... pełniejsze.
Mnie osobiście zabrakło trochę dokładniejszych opisów uczuć bohaterów. To naprawdę bardzo ważne, jeśli chcesz dobrze przybliżyć czytelnikom tą scenę.
I to chyba tyle.
Ogółem rozdział krótki, ale widać, że się starałeś i jest naprawdę ok
A od dzisiaj będę cię męczyć dniami i nocami żebyś pisał ciąg dalszy
Sygn by Laura-comics
"Va'esse deireádh aep eigean..."
"Jutro ruszę tam, w obcą stronę
Bojąc się, że znów zgubiłem cel.
Może wszystko jest już stracone
A może nie... A może nie..."
"Jutro ruszę tam, w inną stronę
Z wiarą, że choć raz nagrodzi mnie los.
I odzyskam myśli stracone
I jeszcze coś... Jeszcze to coś."
~Dżem
Offline
Dziękuję za szczerą krytykę
To jeszcze nie rozdział, dopiero fragment (koło połowy) takiego prologu
Nie ma niewinnych (u)serów! ~Sam
Offline
Mhm. Ale męczyć (byś pisał dalej) i tak cię będę!
Sygn by Laura-comics
"Va'esse deireádh aep eigean..."
"Jutro ruszę tam, w obcą stronę
Bojąc się, że znów zgubiłem cel.
Może wszystko jest już stracone
A może nie... A może nie..."
"Jutro ruszę tam, w inną stronę
Z wiarą, że choć raz nagrodzi mnie los.
I odzyskam myśli stracone
I jeszcze coś... Jeszcze to coś."
~Dżem
Offline
Ładnie, ładnie Niciu! Niedociągnięcia o których mówiła Lor-chan są owszem, ale moim zdaniem dobrze oddałeś uczucia Simby na Lwiej Skale. Czekam na więcej!
Offline
Ciąg dalszy i zarazem koniec I rozdziału ;D Mam nadzieję że trzymam poziom a wręcz się poprawiam w pisaniu. Będę aktualizował pierwszego posta i tam zawsze będzie całe opowiadanie
[html]<hr>[/html]
Po skończonym patrolu Kowu i Simba wracali w dosyć dobrych humorach do domu. Promienie słońca mocno biły w oczy i grzały futro - gdyby byli ludźmi zalewaliby się potem... ale nie byli więc jedynie dyszeli. Spacer przy krawędzi kanionu nie był najbezpieczniejszą, ale zdecydowanie najszybszą drogą powrotną. Dzięki obraniu tej trasy skrócili sobie spacer w tym okropnym skwarze o kilkanaście minut.
Zamyślony Kowu wciąż wpatrywał się w dno kanionu, wyobrażając sobie co Simba jako dziecko musiał tam przeżyć. Nie uszło to uwadze Simby więc po chwili spytał się Kowu troskliwym głosem:
-Myślisz o tym co się tu kiedyś wydarzyło?
Kowu otrząsnął się z zadumy
-Tak, ale nie chciałem rozpoczynać dyskusji o tym, to muszą być dla ciebie wspomnienia, do których nie chce się wracać...
-Nauczyłem się z nimi żyć już dawno temu, ...wręcz musiałem. Rany w moim duchu już dawno zagoił czas. Rozmowa o tym nie jest już dla mnie bolesna.
Kowu starał się dobrać właściwą odpowiedź, spojrzał się na horyzont - i w tej chwili obecna dyskusja straciła na znaczeniu, prosto na nich, w stronę krawędzi kanionu zbliżał się tabun zebr. Na razie był jeszcze dosyć daleko ale nic nie wskazywało na to żeby pędzące stado miało się zatrzymać zanim będzie zbyt późno.
-Zebry pędzą prosto na nas! Musimy coś zrobić albo wszystkie spadną za krawędź! - Krzyknął Kowu, na jego twarzy rysował się lekki grymas paniki.
-Trzeba zmienić kierunek ich biegu, może wystarczy ryk by się przestraszyły...
Kowu niczym na zawołanie zaryczał z całych sił, jednakże w żaden sposób nie wpłynęło to na pędzące stado.
-Nie Kowu, nie tak. Musimy to zrobić razem i z mniejszej odległości. Za mną! - Simba krzyknął zdecydowanym głosem i ruszył w kierunku stado.
Gdy byli już wystarczająco blisko Simba dał znak Kowu i obaj ryknęli ile sił w płucach na tabun. Niestety, wciąż bezskutecznie. Tym razem Kowu postanowił wykazać się inicjatywą
-To na nic, musimy użyć siły!
Simba uśmiechnął się - miał nadzieję że książę w końcu się wykaże swoimi umiejętnościami. Nie zawiódł się - po chwili biegli tuż obok zebr kłapiąc na nie zębami, uderzając w nie pazurami kierowali je w lewą stronę. Działali agresywnie, ale wyłącznie tak mogli powstrzymać je od samozagłady. Gdy stado pędziło już w dobrym kierunku - Kowu nagle rzucił się na jedną z nich, złapał za kark i jednym wprawnym ruchem zabił ją. Po chwili podbiegł do niego Simba.
-Może to było brutalne, zabijać zebrę zaraz po tym jak uratowaliśmy jej stado - powiedział Kowu dysząc ciężko, ale ze słyszalnym zadowoleniem w głosie -ale nie mogłem się powstrzymać, to była idealna okazja. Poza tym gdyby nie nasza interwencja całe stado leżałoby martwe na dnie wąwozu, więc to mała ofiara za ratunek.
Simba uśmiechnął się -Jak dla mnie spisałeś się świetnie. Nawiasem mówiąc tą ostatnią akcją zaskoczyłeś mnie. Pozytywnie... że też nie wpadłem na taki pomysł. - Simba pochylił się nad zebrą -Chodź Kowu, pomogę ci ją zaciągnąć.
-No jasne, lwice z pewnością nie spodziewają się że przyniesiemy do domu zdobycz z rutynowego patrolu - Kowu nie mógł ukryć swojej radości
-Mhm... oraz ciekawą opowieść.
Obaj chwycili ciało zebry i zaciągnęli ją do Lwiej Skały.
Simba leżał już w swym legowisku -To był udany dzień, wybiłem się z rutyny, a mój następca wydaje mi się coraz bardziej obiecującym królem - pomyślał Simba po czym ze zmęczenia zasnął w głęboki sen.
[html]<hr>[/html]
Nie ma niewinnych (u)serów! ~Sam
Offline
Okej, więc:
Nie wiem czy to tylko moje urojenie, ale wydaje mi się, że pierwszy rozdział jest o wiele lepszy od 'wstępu' Nie ma żadnych powtórzeń, jest mniej dialogów, a więcej opisów (brawo!) - a tego właśnie wymagała fabuła. Jakichś większych (czy mniejszych) błędów też nie widzę. Moim zdaniem jest naprawdę bardzo dobrze
Czekam na następny rozdział! ;d
Sygn by Laura-comics
"Va'esse deireádh aep eigean..."
"Jutro ruszę tam, w obcą stronę
Bojąc się, że znów zgubiłem cel.
Może wszystko jest już stracone
A może nie... A może nie..."
"Jutro ruszę tam, w inną stronę
Z wiarą, że choć raz nagrodzi mnie los.
I odzyskam myśli stracone
I jeszcze coś... Jeszcze to coś."
~Dżem
Offline
Dziękuję bardzo za motywację
Aha - ten wstęp połączył się z tym co teraz napisałem i jest teraz razem Rozdziałem I
Nie ma niewinnych (u)serów! ~Sam
Offline
Ok, rozumiem Po prostu użyłam słowa 'wstęp' żeby jakoś rozróżnić te dwie części ;d
Sygn by Laura-comics
"Va'esse deireádh aep eigean..."
"Jutro ruszę tam, w obcą stronę
Bojąc się, że znów zgubiłem cel.
Może wszystko jest już stracone
A może nie... A może nie..."
"Jutro ruszę tam, w inną stronę
Z wiarą, że choć raz nagrodzi mnie los.
I odzyskam myśli stracone
I jeszcze coś... Jeszcze to coś."
~Dżem
Offline
Strony: 1
Wątek zamknięty