Nie jesteś zalogowany na forum.
Dziadkowie nie wychowali jak trza Usheli Buntowniczka x)
Offline
Rodział 17
Rodzina w końcu przybyła na Lwią Skałę. Na szczycie stał Simba.
- Czyżby nabroiła? - zapytał król mając oczywiście na myśli Usheli, która szła naburmuszona.
- Tak, tato. Przez nią Kiba wpadł do dołu. Przez nią mogło mu się coś stać - odpowiedziała Kiara patrząc gniewnym wzrokiem na córkę.
- Tak...w ogóle to Kiba to delikatny jest... - brurknęła brązowa, kiedy Kovu jej przerwał.
- Dosyć. Właź do środka i masz szlaban na wychodzenie - ryknął zły na córkę. Usheli weszła do środka z miną naburmuszonej królewny, a Kiba patrzył na nią jak tam szła.
- Ale nic mi się nie stało. Nie przesadzajcie z tym szlabanem... - powiedział do rodziców. Nie mówił tego po to, by się ''siostrzyczka nie gniewała'', tylko on sam osobiście uważał, że rodzice przesadzili nieco z tym karaniem. Nagle nadleciał Zazu.
- Panie, Rafiki jest bardzo chory i chce cię widzieć, panie - rzekł majordomus do króla. Simba podniósł się.
- Musimy do niego pójść - oznajmił. Lecz nagle przypomniał sobie o Usheli. Wydał więc rozkaz lwicom, oraz Timonowi i Pumbie, aby go pilnowali.
- Simba, mogę zostać z córką? - zapytał go cicho Kovu. Chciał z nią porozmawiać. Simba skinięciem łba zgodził się, po czym pobiegł wraz z Nalą, Kiarą, Kopą i Kibą do wielkiego i starego baobabu, gdzie stary Rafiki akurat dogorywał. Kiedy dotarli na miejsce, Simba podszedł do leżącegi i słabego Rafikiego.
- Simba... - wystękał stary pawian.
- Jestem, Rafiki - odpowiedział mu Simba. Przez chwilę była cisza. Wiatr wiał cichutko...
- Simba, przyszedł na mnie czas. Twój ojciec wzywa mnie do siebie. Pamietaj, żeby nigdy nie tracić nadziei, zwłaszcza w tych najbliższych wydarzenia które czekają na ciebie i twoją rodzinę.
- Ale...co my teraz zrobimy bez szamana? - zapytał po chwili Kopa stając obok ojca.
- Gdzieś na terenach Lwiej Ziemi powinien przebywać pawian o imieniu Asili. To mój syn. Znajdźcie go i niech będzie waszym szamanem. - rzekł coraz bardziej słabnacy mędrzec.
- Czas na mnie...Żegnajcie moi drodzy. Duch Żyje w nas... - po tych słowach Rafiki wziął ostatni oddech po czym wyzionął ducha. Lwy przez chwilę siedziały ze spuszczonymi łbami ze smutku.
- Musimy go pochować - oznajmił po chwili Kiba. Simba kiwnął mu łbem po czym powoli i ostrożnie wziął ciało na grzbiet, zszedł z drzewa i poszedł razem z konduktem żałobnym w stronę Lwiej Skały.
Tymczasem Usheli leżała w środku Lwiej Skały i bawiła się ze znudzenia kamyczkami. Kovu chcąc porozmawiać z córką, podszedł do niej.
- Usheli... - zaczął.
- Co?! Będziesz znowu gderał, że jestem nieostrożna i że mogłam zabić brata. Już to słyszałam. I szczerze mówiąc mam tego dość!!! - ostatnie zdanie niemal wykrzyczała mu prosto w twarz.
- I wiesz co, mam dość tych waszych głupich lwioziemskich zasad i tej waszej niesprawiedliwości - dodała jeszcze, po czym wbiegła na szczyt Lwiej Skały. Kovu podbiegł za nią.
- Usheli posłuchaj... - chciał powiedzieć lew, który stanął obok niej.
- Co, chcecie powiedzieć, że mnie kochacie? Bujdy! - wrzasnęła po czym nagle zepchnęła ojca. Brązowy lew trzymał się pazurami skały.
- Usheli, co ty robisz? Wyciągnij mnie! - zawołał Kovu. Młoda chwyciła go za łapy i wbiła w nie pazury.
- Nigdy... - szepnęła po czym beznamiętnie go puściła. Lew spadł i zginął na miejscu.
- KOVU, NIE!!! - dało się usłyszeć wrzask. To była Kiara, która właśnie wróciła z rodziną by pochować zmarłego szamana. Dwójka lwic skoczyła na Usheli, szarpała się, więc musiały ją przetrzymywać. Kopa, Nala i Vitani stały zszokowane i przerażone.
- Usheli...- szepnęła Nala, a z jej oczu pociekły łzy. Jak ona mogła to zrobić? Jej własna wnuczka...
- Tato! - zawołał Kiba i podbiegł do zwłok ojca. Kovu miał połamane wszystkie kosci, a z łba wypływała krew. Simba wściekły ryknął na całą Lwią Ziemię zwołując wszystkie zwierzęta
Kocham Cię Himsi...
Offline
Nie no... wiedziałem, że kogoś Usheli zabije, ale myślałem, ze prędzej Simbę
Avatar by MadKakerlaken
Offline
Offline
Nie no... wiedziałem, że kogoś Usheli zabije, ale myślałem, ze prędzej Simbę
Num...Kovu był słabszy
Kocham Cię Himsi...
Offline
To było niezłe *-* Chociaż... czy to nie było trochę dziwne, że Usheli tak nagle zbzikowała? Tak czy inaczej bardzo mi się podobało i nie mogę usiedzieć w miejscu, tak chcę się dowiedzieć co będzie dalej
Offline
Skaza i Zira powsadzili jej do główki parę rzeczy...
Kocham Cię Himsi...
Offline
Ok, to teraz vol. 18 proszę
Offline
Offline
Rozdział 18
Słońce już zachodziło. Wszystkie zwierzęta zdążyły się zebrać pod Lwią Skałą, gdzie król Simba miał ogłosić wyrok w sprawie swojej wnuczki, która właśnie popełniła swoją pierwszą i straszliwą zbrodnię Lew już stał na szczycie czekając na moment w którym rozpocznie sąd nad Usheli. Młoda natomiast siedziała w bocznej części Lwiej Skały, oczywiście z miną obrażonej królewny, dumnej i wyniosłej. Kiara siedziała niedaleko za ojcem. Była zmartwiona o córkę i tym co zrobiła.
- Co teraz będzie? Czy to oznacza że moja córka zeszła na Złą drogę? Jakim cudem? Czy to moja wina? - pytała Kiara.
- Widać musiała gdzieś chodzić bez niczyjej wiedzy i obawiam się, że szła na Złą Ziemię. Pewne rzeczy nawbijali jej do główki i takie są skutki, ale nie martw się. Odzyskamy ją. - pocieszył ją Kopa, który akurat siedział obok lwicy. Chciał wspierać siostrę w tak ciężkim dla niej momencie. Kiba tymczasem próbował dogadać się ze swoją siostrą.
- Usheli, weź lepiej przeproś. Powiedz, że żałujesz - poradził jej spokojnym tonem. Chciał tylko załagodzić sytuację, ale brązowa postawiła na swoim.
- Nie przeproszę! - warknęła. Jak ją wygnają, uda się ona na Złą Ziemię, na pewno ją przyjmą i będzie git.
Nie zapominajmy też o Nali, Vitani, oraz Timonie i Pumbie, którzy stali przy wejściu do Lwiej Skały, w środku której leżały zwłoki Rafikiego i Kovu, które mają być niedługo pogrzebane.
- Nie mogę uwierzyć, że moja własna bratanica zrobiła coś takiego. Była taka grzeczna będąc dzieckiem - westchnęła smutno Vitani patrząc na młodą, hardą lwicę, na którą zaraz będzie wydany wyrok.
- Ja jej zaraz dam! - krzyknął Timon, po czym zeskoczył z łba Pumby na którym zwykle siedział, po czym poszedł w kierunku oskarżonej, Pumba oczywiście za nim. Oczywiście Nala zagrodziła im drogę.
- Co ty wyprawiasz?! - zapytał poirytowany Timon.
- Chcecie sceny robić? Nie radzę wam. Król sam powinien wymierzyć jej sprawiedliwość - ponagliła ich szeptem niebieskooka lwica.
- Timon, eee..ona ma chyba rację - wybełkotał Pumba. Surykatce opadły ręce i chcąc nie chcąc ponownie znalazła się na ryju guźca i postanowiła obserwować przebieg rozprawy. Nagle rozległ się lwi ryk. To Simba postanowił uciszyć swoich poddanych, zabrać głos i rozpocząć sąd.
- Zebraliśmy się tutaj by osądzić tą oto młodą członkinię Stada Lwiej Ziemi. Dopuściła się ona haniebnej zbrodni ojcobójstwa. Zabiła ona lwa, wobec którego my tak bardzo się myliliśmy, mówię tu oczywiście o Kovu. - wypowiedział głośno lew, po czym spojrzał na wnuczkę.
- Usheli, masz coś do powiedzenia na swoją obronę, zanim wydam wyrok? - zapytał. Usheli jednak milczała. Siedziała z łbem zadartym do góry w ogóle nie żałując tego co zrobiła. Pod Lwią Skałą rozlegały się głosy zwierząt, króre domagały sie wyroku wygnania, bo tylko taki wyrok byłby dla niej odpowiedni. Simba jeszcze raz ryknął, aby nastała cisza.
- Wobec tego ogłaszam wyrok. WYGNANIE!!! - zawołał. Kiarze serce ścisnęło. Wygnanie? Znowu musi przeżywać to co było dawniej, kiedy jej ojciec niesprawiedliwie wygnał jej ukochanego. Spojrzała z bólem na swoją córkę, która właśnie podniosła swój tyłek i bezczelnie powiedziała.
- No to miło było, ale się skończyło. Bywajcie! - po czym z fałszywym uśmieszkiem i przesadną gracją zeszła ze skały, po czym ominęła zwierzęcą zgraję i udała sie w kierunku Złej Ziemi...
Kocham Cię Himsi...
Offline
No i piknie.... Ładnie sobie życie właśnie zrujnowała Czekam na więcej Tylko by nie było, że Skaza się będzie do niej przystawiał, bo po linii matki (Kiary ) jest z nim spokrewniona
Avatar by MadKakerlaken
Offline
Offline
Kiara ma nieco racji ;> A Ty Ib, weź zboczuchu jeden --
Offline
No co? U lwów to przecież nie przeszkadza xD Poza tym, właśnie wolę przypomnieć, by czegoś takiego NIE dała //czyta się uważnie //
Avatar by MadKakerlaken
Offline
Wiesz co, myślę, że tak czy inaczej Aisha by nie dała.
Offline
Rozdział 19
Kiedy Usheli zniknęła z oczu króla i całej Lwiej Ziemi, wszystkie zwierzęta rozeszły się. Simba przez jakiś czas stał na szczycie Lwiej Skały, po czym zszedł i udał się na patrol terenów. Miał wrócić, kiedy słońce już całkiem zajdzie. Posłał wszystkim ostatnie spojrzenie, po czym odszedł. Vitani weszła smutna do środka Lwiej Skały gdzie leżały martwe ciała tych, których przodkowie Lwiej Ziemi postanowili zabrać do siebie. Podeszła do ciała Kovu i usiadła przy nim.
- Kovu...braciszku - zaczęła. Nie mogła dokończyć, gdyż nagle z jej oczu wypłynęły łzy i lwica rozpłakała się. W jej głowie pojawiały się obrazy wspomnień z dzieciństwa, kiedy to razem i wesoło bawiła się z Kovu. Nie mogła uwierzyć, ze go już nie ma....i to przez jego własną córkę. Nagle przez głowę przeszła jej myśl, aby przetrzepać skórę jej siostrzenicy. Za to, że zamordowała jej brata. Już miała wybiec, kiedy nagle stanął przed nią Kopa.
- Gdzie biegniesz? - zapytał spokojnie posyłając jej lekki spokojny uśmiech. Jego oczy były takie spokojne...Vitani oczarowana nimi zatrzymała się nagle.
- Nigdzie... - skłamała, a z jej łap wysunęły się ostre i czarne pazury. Książę od razu zauważył o co chodziło lwicy.
- Zemsta nie jest odpowiednim wyjściem. Można tylko pokazać nim swoją słabość i brak równowagi emocjonalnej - powiedział jej lew filozoficznym dla niego tonem głosu. Już tak miał, że często prawił morały i wygłaszał prawdy życiowe. Życie w samotności podarowało mu mnóstwo doświadczeń.
- Ale...ona zabiła mojego brata - rzekła cicho, ale nadal była zagniewana. Brązowogrzywy uśmiechnął sie tylko i przytulił córkę Ziry.
- Spokojnie...może ktoś ją do tego namówił? - zasugerował Kopa. Oczy Vit otworzyły się szerzej. No tak!
- Nie raz i nie dwa widziałam jak wymykała się w kierunku Złej Ziemi. Myślę, że Skaza i moja matka pomieszali jej nieco w głowie - powiedziała lwica, po czym odsunęła się od lwa.
- Musimy ją ratować - dodała nieco głośniej. Trzeba ją ratować, zanim zło zupełnie owładnie sercem młodej brązowej. Kopa tylko kiwnął jej łbem, po czym wyszedł na zewnątrz, na szczyt Lwiej Skały, gdzie stały jego matka i siostra, które o czymś rozmawiały. Niestety to nie były ploteczki, o których rozmawiały codziennie. Ich miny były wyraźnie smutne.
- Nie przeszkadzam? - zapytał podchodząc do lwic. Nala spojrzała na niego smutnym wzrokiem. Spojrzeniem przekazała synowi, że nie, nie przeszkadza. Kiara smutnym wzrokiem wpatrywała się przed siebie, nawet nie odwracając się do brata. Kopa wiedział, że Kiara była najbardziej przybita. To właśnie z nią chciał porozmawiać i przy okazji ją pocieszyć.
- To może ja zostawię was samych - powiedziała królowa, po czym poszła. Na szczycie stali tylko Kopa i Kiara. Rodzeństwo przez jakiś czas wpatrywało się na Lwią Ziemię.
- W ciągu tego dnia straciłam dwie osoby, w tym dwie mi najbliższe - mruknęła smutno księżniczka smutno spuszczając łeb. Książę przytulił lwicę chcąc ją tym pocieszyć.
- Usheli taka nie była. Prawda, rozrabiała, zupełnie tak jak ja, kiedy byłam lwiątkiem, ale bardzo kochała swojego ojca. Nie mogę uwierzyć w to, że go zabiła. Widziałeś jak bezczelnie się później zachowywała? - żaliła się bratu, który właśnie zastanawiał się dlaczego i jakim cudem jego siostrzenica tak bardzo się zmieniła. Wziął też pod uwagę to, co mówiła mu Vitani.
- Wiesz co mi Vitani powiedziała? Że nie raz i nie dwa widziała jak Usheli wymykała się na Złą Ziemię. Twierdzi, że Skaza i Zira mogą mieć coś z tym wspólnego...
- Namieszali jej w głowie?
- Najwyraźniej.
- Co ze mnie za matka?! Własnego dziecka nie umiem upilnować! - jęknęła smutno Kiara. Czuła się winna temu co się ostatnio wydarzyło.
- Nie jesteś niczemu winna. Usheli jest bardzo młoda, więc wiele rzeczy z łatwością przychodzi jej do łba. Musimy parę rzeczy z niego wyciągnąć, aby wróciła do nas. - poradził lew siostrze. Lwica westchnęła ciężko po czym uśmiechając się leciutko otarła się o grzywę brata. Czyżby pojawiła się jakaś iskierka nadziei?
- Cieszę się że jesteś... - szepnęła, po czym powolnym krokiem weszła do wnętrza w Lwiej Skale, aby móc pożegnać Kovu. O zmroku pogrzeb. Kopa przez jakiś czas patrzył na Lwie Tereny, a następnie na swoje stado. Szczególną jego uwagę zwrócił Kiba, który cały czas trwał przy matce chcąc ją wesprzeć i pocieszyć. Spojrzał w niebo.
- Zbyt wcześnie nas Rafiki opuściłeś. Wciąż potrzebujemy twoich rad - szepnął, po czym zawiał lekki wiaterek, pod wpływem którego delikatnie poruszała się jego brązowa grzywa...
Kocham Cię Himsi...
Offline
Widzę, że z Kopy niezły fizjolog... tfu filozof Czekam na więcej
Avatar by MadKakerlaken
Offline
Offline
Ja jestem tego zdania co Kiara ;O Nie kończ za szybko, daj rozwinąć się wydarzeniom, kto wie, może szczęśliwszym. Ach.. Jestem zakochana w Kopie *_*
Offline
Offline
Fajne te opowiadanie heh. Pisz dalej
Offline
Offline
Obecnie nie mogę wchodzić na forum, bo jestem zajęta. Proszę Was, nie zamykajcie tego tematu. Nie zamierzam zaprzestawać pisać, jeżeli wam tak się to opowiadanie spodobało. Miło, że jest ktoś, komu podoba się moja twórczość.
Kocham Cię Himsi...
Offline
Rozdział 20
Usheli właśnie pojawiła się na Złej Ziemi. Na dodatek spotkała Skazę i Zirę, ale to nawet i dobrze. Młoda staneła przed nim i złożyła pokłon.
- Witajcie Skazo i Ziro. Moi mistrzowie... - rzekła głosem spokojnym i pełnym szacunku. Podniosła łeb i spojrzała im w oczy.
- Jednego z Lwich się pozbyłam - wyznała. Oczy pary złoziemskich przywódców otworzyły się szeroko, okazując ciekawość tym kto padł ofiarą młodej lwicy.
- Kto? - zapytał krótko lew.
- Kovu. Zrzuciłam go ze skały - odpowiedziała Usheli głosem oschłym pełnym obojętności. Jej wypowiedź wywołała szeroki uśmiech na pysku Ziry. Wiedziała, że zdrajca już nie żyje...podeszła do brązowej.
- I bardzo dobrze - mrukneła zadowolona. Ona i Skaza wiedzieli już, że mogą przyjąć wnuczkę króla do Stada Złej Ziemi. Tak też się stało. Po chwili Usheli stała się pełnoprawną członkinią tegoż stada. Dumna jak paw przechadzała się po swoim nowym domu i zapoznawała się z jego mieszkańcami i członkami grupy. Nagle obok niej pojawił się młody samiec., był dokładnie w wieku Usheli.
- Nowa?
- Tak - odpowiedziała zmieszana i zaskoczona samica - Jestem Usheli, a ty?
- Askari - przedstawił się młody.
- Cześć!
- Oprowadzić cię? Przy okazji możemy się lepiej poznać - zaproponował jej Askari. Nastolatka zgodziła się bez chwili wahania. Spacer wydawał się długi, a rozmowa ciekawa i interesująca jak sam Askari. Lwy po pewnym czasie pożegnały się, a Ush weszła do swojego nowego lęgowiska. Od razu położyła się pod ścianą. Teraz miała chwilę spokoju, więc mogła wiele rzeczy przemyśleć.
- Ojciec zabity...kto teraz będzie? Moja matka? Brat? Babkę można wziąć jako zakładniczkę...na sam koniec można załatwić dziada i wuja, który nagle wepchnął się do naszej rodziny...ciekawe co Skaza i Zira na to?
Wybaczcie, że post pod postem, ale inaczej nie mogę
Kocham Cię Himsi...
Offline
Ohoho! Usheli widać nieźle się zadomowiła! Fajne i wciągające.
Offline
Offline
No, no, muszę przyznać, że Usheli nieźle jedzie po rodzince xD
Może rzeczywiście, trochę za bardzo rozpędza się z tymi morderstwami, ale ogółem opowiadanie super
Sygn by Laura-comics
"Va'esse deireádh aep eigean..."
"Jutro ruszę tam, w obcą stronę
Bojąc się, że znów zgubiłem cel.
Może wszystko jest już stracone
A może nie... A może nie..."
"Jutro ruszę tam, w inną stronę
Z wiarą, że choć raz nagrodzi mnie los.
I odzyskam myśli stracone
I jeszcze coś... Jeszcze to coś."
~Dżem
Offline
Askari...tak w słowniku szukałam. Oznacza ono ''żołnierz''
Kocham Cię Himsi...
Offline
fajne-podoba mi się
Dawny nick: Tanabi.
Mam pozwolenie na pisanie w grze inaczej niż w regulaminie.
Offline
Rozdział 21
Na Lwiej Ziemi nastała noc. Smutna noc, ponieważ odbywał się podwójny pogrzeb. Całe stado wraz z przyjaciółmi zebrali się, po to aby pochować i pożegnać Kovu i Rafikiego. Wszyscy zebrali się pod Lwią Skałą, a dokładniej pod wielkim czubkiem na którym Rafiki prezentował następców tronu. W tym miejscu są chowani byli dawni królowie i przyjaciele stada. Ciała obu zmarłych już były położone obok przygotowanych wcześniej dołów. Wszyscy byli smutni, Kiara, Kiba i Vitani najbardziej, gdyż płakali żałośnie. Kiba starał się być twardym, tak jak uczył go jego ojciec i nie płakać, ale nie potrafił. Łzy same cisnęły się mu do oczu. W pewnym momencie poczuł nienawiść do własnej siostry...za to co zrobiła. W momencie, kiedy została przyłapana na gorącym uczynku chciał ją zabić, ale się powstrzymał. Kiara też rozpaczała opierając się o szyję syna. Obwiniała siebie o to, że źle wychowała córkę, że według niej poświęcała zbyt mało czasu, gdyż Usheli i Kiba często były pod opieką Nali, która opowiadała im różne historie o Stadzie Lwiej Ziemi. Kiba jednak przytulił matkę chcąc ją wesprzeć. Nie miał jej za złe tego, że często wychodziła z lwicami na polowanie. W końcu trzeba było jakoś zdobyć jedzenie, a to często nie było łatwe. Vitani też płakała. Siedziała oparta łbem o grzywę Kopy, który objął ją łapą. Złoziemskie geny lwicy wciąż ją kusiły do tego, by poszła na Złą Ziemię i nie zwracając uwagi na nikogo, stłukłaby Usheli za to że przez nią jej brat zginął. W chwili obecnej nad ciałami zmarłych odbywała się cicha modlitwa mająca na celu uprosić afrykańskie bóstwa natury o spokój dla ich dusz. Po skończonej modlitwie Simba postanowił zabrać głos zanim ciała zostaną pochowane w ziemi.
- Jesteśmy tu by pożegnać dwóch członków Stada Lwiej Ziemi, niezwykle dla nas zasłużonych. Pierwszy z nich służył nam pomocą i radą. To on błogosławił nasze lwiątka i wprowadzał je w życie. Drugi natomiast cechował się odwagą. Nie dał się Zirze i nauczył nas co to jest prawdziwa miłość i odwaga. Pomimo że umarli, to jednak są z nami duchowo. Wystarczy bardzo dobrze się wsłuchać, aby usłyszeć to co chcą nam powiedzieć. - powiedział. Sam odczuwał, że to jego ojciec podpowiadał mu to co miał mówić.
- Timon, Pumba, wrzućcie ciała do dołów - rozkazał król. Surykatka i guziec posłusznie wstali i wrzucili zwłoki do rowów, tak jak kazał im król. Pumba przez cały czas ciągał nosem. Timon też, ale Pumba robił to znacznie głośniej.
- Pumba nie smarkaj tak tym nosem! - ponaglił go szeptem Timon.
- Przepraszam...ale to jest takie smutne - rzekł Pumba, po czym rozpłakał się na dobre. Mangustowaty tylko pokręcił łbem. Kiedy Kovu i Rafiki byli już w dołach, Simba wrzucił do każdego z nich po grudce ziemi.
- Odpoczywajcie w pokoju - szepnął, po czym rozległ się głośny ryk króla, a pozostałe lwy odpowiedziały mu echem. Coraz więcej ziemi wpadało do ciał, aż całe były nią przykryte. Wszyscy żałośnie zawodzili i płakali. Po skończonej ceremonii lwice wróciły na górę Lwiej Skały, po to aby pójść spać po tak ciężkim dniu. Zazu też odleciał, przedtem położywszy skrzydło na łapie księżniczki chcąc ją jakoś pocieszyć. Simba westchnął.
- Nala, Vitani, Kiba, Pumba, Timon moglibyście zostawić nas samych? Chciałbym zostać z moimi dziećmi - powiedział cicho król. Nala pokiwała łbem, a idąc otatła się bokiem o grzywę partnera. Pozostali poszli za nią, a Kiara i Kopa stanęli przed królem.
- Chciałeś z nami pomówić ojcze...o czym? - spytał Kopa zaciekawiony tym co miał powiedzieć ich ojciec. Starszy lew ze spokojem patrzył na dwójkę swoich dzieci. Jego wzrok spoczywał to na synu, to na córce.
- Mam dla was misję. Jak wiecie nie mamy już szamana, ale Rafiki przed śmiercią wybrał swojego następcę, Asiliego, jego syna. Waszym zadaniem będzie go odnaleźć i przyprowadzić go do mnie - powiedział.
- A co jeśli nie będzie chciał być szamanem? - zapytała Kiara. Czyżby wątpiła?
- To będziemy musieli go przekonać. Wyruszycie rano - powiedział na koniec król, po czym odszedł aby pójść spać. Kiara i Kopa poszli spać niedługo po swoim ojcu. Musieli nazbierać sił na jutrzejszy dzień.
Kocham Cię Himsi...
Offline