Stado Lwiej Ziemi

Stado Lwiej Ziemi

Nie jesteś zalogowany na forum.

Ogłoszenie

#1 2010-09-25 14:01

Lorise
[center][img]http://i44.tinypic.com/fkyzo8.png[/im
Lokalizacja: Odwróć się powoli :>
Data rejestracji: 2010-07-20
Liczba postów: 3,697

Moje opowiadanie - "Before Simba"

Jeśli dobrze pamiętam dawałam już kiedyś link do mojego bloga, jednak postanowiłam zapisywać te opowiadanie także tutaj.
Akcja ryzgrywa się przed narodzeniem Simby (na co wskazuje tytuł), a nawet Mufasy i Taki. Dokadniej od pierwszego spotkania Ahadiego i Uru. Nie wiem jak często będą się pojwiać kolejne rozdziały, ale mam nadzieję, że się spodoba i licze na komentarze!

Nieudane polowanie

    Skradał się powoli, najciszej jak potrafił... Nie odrywał wzroku od upatrzonej zebry... Jeszcze tylko kilka kroków i... Wystrzelił w wysokich traw jak strzała!
Nagle jakieś zwierzę śmignęło obok...
A już po chwili leżał na ziemi rozcierając głowę.
-Aaał... - mamrotał.
-Przepraszam – usłyszał obok kobiecy głos – Nic ci nie jest?
Odwrócił się chcąc zobaczyć sprawcę wypadku. Obok niego stała młoda lwica. PIĘKNA lwica.
-Jak cię zwą? – spytała.
-Aa.. ja.. pię .. ja.. – nie mógł nic wydusić.
-Japięja? To dość dziwne imię… - spojrzała na niego zdziwiona.
-Nie! Ja.. To znaczy… - wstał i otrzepał się – Jestem Ahadi. A ty?
-Uru – uśmiechnęła się do niego poczym rozglądnęła się wokół – Przepraszam, że spłoszyłam ci zdobycz…
-… i całe stado – uśmiechnął się lew, ale szybko dodał – Nic nie szkodzi.
Niespodziewanie Ahadi zachwiał się.
-Na pewno nic ci nie jest? – zapytała troskliwie Uru.
-Nie, jasne, że nie – odpowiedział.
Chwilę jeszcze patrzyli na siebie po czym Uru spojrzała na niebo.
-Już późno – orzekła – Muszę iść.
I nim Ahadi się obejrzał była już daleko.
-Zobaczymy się jeszcze?!! – za całej siły krzyknął za nią. Odczekał chwilę, ale nie usłyszał odpowiedzi.
Zrezygnowany powlókł się w kierunku Lwiej Skały. Przed oczami wciąż miał piękny uśmiech brązowej lwicy.

Na razie tylko ten kawałeczek (muszę się zorientować, czy ktoś w ogóle wykazuje zainteresowanie ;) ).


Sygn by Laura-comics

"Va'esse deireádh aep eigean..."

"Jutro ruszę tam, w obcą stronę
Bojąc się, że znów zgubiłem cel.
Może wszystko jest już stracone
A może nie... A może nie..."

303h7ck.png

"Jutro ruszę tam, w inną stronę
Z wiarą, że choć raz nagrodzi mnie los.
I odzyskam myśli stracone
I jeszcze coś... Jeszcze to coś."

                                                           ~Dżem

Offline

#2 2010-09-25 18:36

Kiara 0
Administrator
Lokalizacja: Stado L.Z. v. 3.0
Data rejestracji: 2007-02-04
Liczba postów: 6,566
WWW

Odp: Moje opowiadanie - "Before Simba"

Jestem ciekawa dlaczego większość woli dialogi. Ja  częściej uwzględniam długie poisy sytuacji.

Pewnie będziesz potem chciała przehandlować dwoje opowiadanie na nasz scenariusz co ? ale zobaczymy, jeśli napiszesz wszystko, to pewnie się nada :D

jak na razie zachęcam do dalszej twórczości.


793wMmt.gif R11oDMXt.jpg
Refreshed Queen has returned!

Offline

#3 2010-09-26 10:16

Lorise
[center][img]http://i44.tinypic.com/fkyzo8.png[/im
Lokalizacja: Odwróć się powoli :>
Data rejestracji: 2010-07-20
Liczba postów: 3,697

Odp: Moje opowiadanie - "Before Simba"

W sumie to nie myslałam o żadnym handlu, ale przyznaję, że to nasz film mnie zainspirował ^^ Piszę to, co mi przyjdzie do głowy. Lubię pisać dla samej siebie. A tymczasem - rozdział drugi.

Tajemnicza przeszłość Mohatu

Ciemnozłoty lew z uśmiechem wylegiwał się na Lwiej Skale. Zauważywszy swego syna, podniósł łeb.
-O, Ahadi! - krzyknął wesoło - Jak się udało polowanie?
Syn nie odpowiedział. Był głęboko pogrążony w rozmyślaniach. Dopiero głośny ryk ojca wyrwał go z transu.
-Synu, co się stało? - spytał zaniepokojony Mohatu.
-Nic, tato. - odpowiedział bez zastanowienia.
-Przecież widzę. - powiedział przyglądając się mu uważnie - Jeszcze nigdy nie zlekcewazyłeś mojego pytania o polowanie.
Ahadi wahał się przez chwilę.
-No... bo... Ja... Yyy.. - nie mógł się zdecydować czy powiedzieć ojcu prawdę - Spotkałem kogoś - wyrzucił w końcu.
-Jakąś wyjątkowo dużą antylopę? Nie poradziłeś sobie z nią? - Mohatu współczująco spojrzał na syna.
-Nie... Ja spotkałem... lwicę. - zakończył nieco speszony.
-Ach, tak... Chodzi o kobietę. - Starszy lew był nieco rozbawiony sytuacją.
-Jest taka piękna - rozmarzył się Ahadi.
-Jak ma na imię? - spytał starszy z powrotem siadając.
-Uru - przypomniał sobie syn.
-Uru...? Nie kojarzę nikogo takiego - zastanawiał się Mohatu - Czy ona aby mieszka na Lwiej Ziemi?
Ahadi westchnął.
-Nie wiem, biegła w przeciwną stronę - lew przypomniał sobie zgrabną slwetkę oddlającą się na tle słońca.
-W przeciwną stronę stronę...? -zdziwił się król.
-Tak - odrzekł obojętnie - Na kraniec Lwiej Ziemi. A jej oczy...
-Na kraniec Lwiej Ziemi... - mamrotał Mohatu.
-... i to lśniące futro - nie przestawał Ahadi.
-Na kraniec Lwiej Ziemi... - jego ojciec kontynuował rozmyslania - Na kra... - nagle wstał i wsciekły przycisnął syna do skały. - W którą stronę dokładnie biegła?! W którą dokładnie stronę?!!
-Yyy... - zaskoczony agresywna reakcją ojca nie mógł zebrać myśli - Południowy - zachód. Biegła na południowy-zachód.
Mohatu silniej przycisnął syna.
-Obiecaj, że o niej zapomnisz i nigdy więcej się z nią nie spotkasz, jasne?! - krzyknął.
-Aale, tato... Dlacze...? - pytał zszokowany Ahadi.
-Obiecaj!!! - ryknął ponownie król.
-Ttak, ojcze... oczywiście... - wydukał lew.
Mohatu puścił syna, odwracając się od niego. Popatrzył na zachodzące słońce.
-Tato, ale dlaczego nie mogę...?
-Idź już. - odpowiedział krótko.
-Dlaczego nie możesz mi po prostu wytłumaczyć..? - usiłował się dowiedzieć Ahadi.
-Powiedziałem idź! - krzyknał znów na syna.
Ahadi z nienawiścią spojrzał jeszcze raz na ojca i z posępną miną zbiegł z Lwiej Skały.
Mohatu westchnął ciężko i spuscił łeb. Przecież wszystko było tak dobrze... A teraz, nagle wszystkie najgorsze wspomnienia wróciły... Jego przeszłość, o której tak pragnął zapomnieć... A to dopadło nawet jego syna.
Pogrążony w smutnych wspomnieniach nie zauwazył stojącej u wejścia do jaskini lwicy. Podeszła do niego spokojnie.
-Słyszałam podniesione głosy. - powiedziała.
Mohatu znów westchnął.
-Znów się pokłóciliście? - spytała smutno.
-Kochanie, nic się nie stało - nie chciał teraz martwić żony. Wolał  kłamać.
Lwica spojrzała na niego pytająco.
-Proszę cię tylko... Pamiętaj, że to jego życie... - zczęła Zauditu - Nie możesz o wszystkim za niego decydować. Kiedyś nas tu zabraknie i on musi być samodzielny, by być dobrym królem... by żyć...
Lwica wtuliła się w męża. Ten odwzajemnił uścisk. Spojrzał na nią lekko się uśmiechając i wolnym krokiem odszedł w kierunku jaskini.

                                         

***

Ahadi był wściekły. Jeszcze przed chwilą uważał, że jego życie jest absolutnie najpiękniejsze, ale teraz czuł się jakby całe szczęście wyparowało ze świata. Był taki szczęśliwy... Sam się zdziwił, że tak polubił tą lwicę, prawie nic o niej ne wiedząc. Wszystko było takie cudowne... Ale oczywiście wdał się w to jego ojciec! I nawet nie raczył mu nic wytłumaczyć. Patrzył w kierunku zachodzącego słońca. Większość zwierząt uciekała już do swoich kryjówek. Robiło się corz zimniej... i noc zapowiadała się chłodna. Ahadi wzdrygnął się raz czy dwa, ale już postanowił... Jest już dorosły... Ojciec nie może kierować jego życiem. Odnajdzie brązową lwicę. Odnajdzie za wszelką cenę! I z tym uczuciem wolności i determinacjii zniknął w mroku.

Ty razem trochę więcej. Liczę na krytykę, chociaż mam nadzieję, że się spodoba ^^


Sygn by Laura-comics

"Va'esse deireádh aep eigean..."

"Jutro ruszę tam, w obcą stronę
Bojąc się, że znów zgubiłem cel.
Może wszystko jest już stracone
A może nie... A może nie..."

303h7ck.png

"Jutro ruszę tam, w inną stronę
Z wiarą, że choć raz nagrodzi mnie los.
I odzyskam myśli stracone
I jeszcze coś... Jeszcze to coś."

                                                           ~Dżem

Offline

#4 2010-09-26 10:20

Nit
Administrator
Data rejestracji: 2008-12-31
Liczba postów: 9,856
WWW

Odp: Moje opowiadanie - "Before Simba"

Opowiadanie trzyma w napięciu, czekam na ciąg dalszy.


Nie ma niewinnych (u)serów! ~Sam

Offline

#5 2010-09-26 10:49

Kiara 0
Administrator
Lokalizacja: Stado L.Z. v. 3.0
Data rejestracji: 2007-02-04
Liczba postów: 6,566
WWW

Odp: Moje opowiadanie - "Before Simba"

OOu... wątek romantyczny jak trzeba i do tego przeciwności losu :chytry: Ahadi sprowadzi Uru z powrotem ?


793wMmt.gif R11oDMXt.jpg
Refreshed Queen has returned!

Offline

#6 2010-09-26 12:15

Lorise
[center][img]http://i44.tinypic.com/fkyzo8.png[/im
Lokalizacja: Odwróć się powoli :>
Data rejestracji: 2010-07-20
Liczba postów: 3,697

Odp: Moje opowiadanie - "Before Simba"

Wiesz, na razie nie chcę nic zdradzać, ale łatwo nie będzie ;)
Plan mojej historii różni się od planu naszego filmu. Postanowiłam trochę skomplikować życie młodym :chytrykot:


Sygn by Laura-comics

"Va'esse deireádh aep eigean..."

"Jutro ruszę tam, w obcą stronę
Bojąc się, że znów zgubiłem cel.
Może wszystko jest już stracone
A może nie... A może nie..."

303h7ck.png

"Jutro ruszę tam, w inną stronę
Z wiarą, że choć raz nagrodzi mnie los.
I odzyskam myśli stracone
I jeszcze coś... Jeszcze to coś."

                                                           ~Dżem

Offline

#7 2010-09-26 19:16

Drosme
Użytkownik
Data rejestracji: 2010-09-12
Liczba postów: 162

Odp: Moje opowiadanie - "Before Simba"

Mój jakże piękny monolog uciekł, ( Ty już Lori wiesz dlaczego) więc napiszę porostu, że to opowiadanie wprawia mnie w jakże pomyślną zadumę!! (Czy zaduma może być pomyślna?) A teraz po mojemu. Super opowiadanie, Twój styl pisania super, super pomysł, bo jakże by inaczej.W ogóle super!! :D

Offline

#8 2010-09-26 19:17

Lorise
[center][img]http://i44.tinypic.com/fkyzo8.png[/im
Lokalizacja: Odwróć się powoli :>
Data rejestracji: 2010-07-20
Liczba postów: 3,697

Odp: Moje opowiadanie - "Before Simba"

Bardzo dziękuję Dros ;) Ale błędów na pewno tez nie brakuje.

Trzeci rozdział napisany dosłownie przed chwilą. Na blogu pojawi się dopiero jutro.

Mały przyjaciel

     Słońce budziło się nad sawanną. Jego delikatne ciepłe promienie wkradały się w każdą kryjówkę, oświetlały wysokie trawy, pustynię, całą Lwią Ziemię. Poranną ciszę przerywały podniesione głosy dochodzące z Lwiej Skały. Lew i lwica prawdopodobnie toczyli ze sobą kłótnię, co nieczęsto się zdarzało.  Niestety z sawanny nie można było usłyszeć jaki jest jej powód.
- Mówiłam ci! Ale ty oczywiście musiałeś się z nim pokłócić! – Zauditu miotała się po Lwiej Skale.
Za to Moharu był wstrząśnięty. Nigdy nie widział swojej żony w takim stanie. Szczerze mówiąc nawet nie podejrzewał, że ktoś tak z natury spokojny, może tak wybuchnąć.
-Skarbie, spokojnie - uspokajał ją nie patrząc jej w oczy. – On… tylko nie wrócił na noc..
-Tylko?! – lwica nie wierzyła w to, co słyszy – Nawet kiedy był mały i się zgubił… jakoś wrócił do domu!
-Sama mówiłaś, że musi się usamodzielnić – Mohatu starał się ją uspokoić, bo w głębi ducha wiedział, że to jego wina.
-Ale nie tak! – Auditu nie przestawała się miotać.
Mohatu stanął przed i zdecydowanym ruchem łapy przytulił ją do siebie.
-Nie martw się. Wróci. Jak zawsze.
Auditu wtuliła się w męża.
-Mam nadzieję… - powiedziała smutno, trochę spokojniejszym głosem.

                                                               

***

     Słońce dosięgło także krańce sawanny. Maxi otworzył jedno oko chociaż nie miał jeszcze zamiaru wstawać. Był bardzo zmęczony. Z wczorajszego wieczoru zapamiętał tylko, że znużony położył pod drzewem na miękkim mchu. Przewrócił się na drugi bok, lecz to co zobaczył bardzo go zdziwiło. Mech miał kolor czystego złota! A nawet tak mała surykatka jak Max wiedziała, że mech na ogół jest zielony. Otworzył drugie oko i spojrzał w górę. Z jego gardła wyrwał się krzyk przerażenia. Tuż obok niego spał lew przytulając Maxa do siebie łapą. Lew odetchnął głęboko po czym powiedział cicho nie otwierając oczu:
-Jeszcze tylko 3 godzinki mamo… - po czym przewrócił się na drugi bok.
Za to Max nie przestawał krzyczeć. Zupełnie obudzony tymi wrzaskami Ahadi otworzył oczy i ziewnął szeroko.
-Nie!! –krzyknął Max – Nie zjadaj mnie! Jestem bardzo kościsty i mam niedobór białka!
Zaskoczony Ahadi spojrzał na małą surykatkę szeroko otwartymi oczami.
-Yyy… Wiesz nie zamierzam cię zjadać. – powiedział Ahadi zwalniając uścisk i tym samym wypuszczając Maxa z własnej łapy. – A tak w ogóle to co ty tu robisz? Takie małe stworzonko nie powinno się chyba aż tak oddalać od domu.
Max odetchnął z ulgą.
-No… Tak w sumie to się trochę zgubiłem. – powiedział cicho - Uciekałem przed hienami...
-Heh, no więc myślę, że powinieneś znaleźć drogę powrotną mały.
-Nie jestem mały! – oburzony Max po raz pierwszy odważył się spojrzeć na lwa. – Mam na imię Max. Ale rodzice mówią do mnie Maxi. A ty… naprawdę nie chcesz mnie zjeść? – zapytał spuszczając wzrok.
Ahadi uśmiechnął się do kolegi.
-Nie. Na surykatki wyjątkowo nie mam ochoty. Nigdy nie widziałeś lwa który nie lubi surykatek? – spytał z uśmiechem, wstając i przeciągając się.
-No… właściwie to znam. Uru też nigdy nie chciała mnie zjeść. – odpowiedział już bez strachu w głosie Max.
-No widzisz – uśmiechnął się Ahadi wciąż się otrzepując. Nagle dotarło do niego to, co przed chwilą usłyszał – Uru?!
-Eee… No tak. To lwica… Ta, która mieszka na skraju dżungli. – mówił Max, trochę zdziwiony tym jak można nie znać Uru.
-Na skraju dżungli mówisz... – zastawiał się chwilę gdy przyszedł mu do głowy pomysł – Umiałbyś tam trafić?
-Chyba tak – Max był jeszcze mały więc nie interesował się tym, dlaczego Ahadiemu tak na tym zależy.
-A… mógłbyś mnie zaprowadzić? – chytrze spojrzał na znajomego – W zamian oferuję ci ochronę przed drapieżnikami. Bezpiecznie wrócisz do domu.
Maxi przez chwilę udawał, że się zastanawia, robiąc bardzo poważną minę. Po chwili odpowiedział:
-No dobrze…
Ahadi z uśmiechem odwrócił się by wyruszyć w drogę, ale zatrzymały go słowa surykatki:
-Ale najpierw…! Coś zjemy.
Lew odwrócił się z powrotem z szerokim uśmiechem.
-Ależ oczywiście. – powiedział patrząc na oddaloną o parę metrów młodą zebrę. Powoli… zaczął się skradać…

                                                                       

***

     Nazi szukał właśnie jakiejś kolacji w środku spróchniałego pnia (jednego z wielu na skraju tej puszczy), gdy na horyzoncie pojawiła się ciemna sylwetka jego siostry. Kiedy podeszła na tyle blisko by mogła go usłyszeć, powiedział:
-Długo cię było. – spojrzał na nią przenikliwym wzrokiem.
Ona jednak nie odpowiedziała.
-Nie upolowałaś nic? – było to raczej stwierdzenie niż pytanie.
Siostra tylko na niego spojrzała
-Gdzie mama – spytała lwica brata.
-Śpi – powiedział krótko wskazując głową niewielka jaskinię.
Ciemnobrązowa lwica kiwnęła tylko głową, po czym ruszyła w kierunku wejścia do jaskini. W pamięci wciąż miała czarujący uśmiech Złotego lwa… Ahadiego…

Chcę ten rozdział zadedykowaś moim kochanym: Drosme i Nali. Za to że wspierają mnie w trudnych chwilach...

Mniej więcej taka sama długość jak poprzedniego rozdziału i mam nadzieję, że też nie gorsza jakoś. Proszę o komentarze.


Sygn by Laura-comics

"Va'esse deireádh aep eigean..."

"Jutro ruszę tam, w obcą stronę
Bojąc się, że znów zgubiłem cel.
Może wszystko jest już stracone
A może nie... A może nie..."

303h7ck.png

"Jutro ruszę tam, w inną stronę
Z wiarą, że choć raz nagrodzi mnie los.
I odzyskam myśli stracone
I jeszcze coś... Jeszcze to coś."

                                                           ~Dżem

Offline

#9 2010-09-26 19:23

Nit
Administrator
Data rejestracji: 2008-12-31
Liczba postów: 9,856
WWW

Odp: Moje opowiadanie - "Before Simba"

Bardzo fajnie piszesz, opowiadanie robi się coraz ciekawsze :]


Nie ma niewinnych (u)serów! ~Sam

Offline

#10 2010-09-26 19:27

Drosme
Użytkownik
Data rejestracji: 2010-09-12
Liczba postów: 162

Odp: Moje opowiadanie - "Before Simba"

Dziękuje, za dedykacje, ale skończyłaś w takim momencie, że jak tylko Cię zobaczę to Cię poćwiartuje, zakopie, odkopie, posklejam, wyśle na krzesło elektryczne, znów zakopie i zatańczę na Twoim grobie!!!!!!!!!!
A co do tego rozdziału to chyba samo możesz zobaczyć, że mi się  podoba, bo jeszcze nikogo nie wysłałam na krzesło elektryczne!! Możesz się czuć zaszczycona Lori!!

Offline

#11 2010-09-26 19:28

Lorise
[center][img]http://i44.tinypic.com/fkyzo8.png[/im
Lokalizacja: Odwróć się powoli :>
Data rejestracji: 2010-07-20
Liczba postów: 3,697

Odp: Moje opowiadanie - "Before Simba"

Dziękuję:) Postaram się żeby cały czas było tak ciekawe. Niestety nie wiem kiedy pojawi się następna część. Ale mam już z grubsza ułożony plan.
Drosme: zapomniałaś o skolonowaniu :) A poza tym jeszcze wiele będzie takich momentów. W tej historii każdy szczegół zawiare mroczna tajemnicę... Albo przynajmniej tajemnicę.


Sygn by Laura-comics

"Va'esse deireádh aep eigean..."

"Jutro ruszę tam, w obcą stronę
Bojąc się, że znów zgubiłem cel.
Może wszystko jest już stracone
A może nie... A może nie..."

303h7ck.png

"Jutro ruszę tam, w inną stronę
Z wiarą, że choć raz nagrodzi mnie los.
I odzyskam myśli stracone
I jeszcze coś... Jeszcze to coś."

                                                           ~Dżem

Offline

#12 2010-09-26 19:31

Sambirani
Optymistyczna optymistka
Data rejestracji: 2009-09-08
Liczba postów: 3,299

Odp: Moje opowiadanie - "Before Simba"

Jej to jest super *-* Na ogół lubiłam czytać ale od paru miesiecy coś odpycha mnie od ksiązek... Lorii ja znów czytam xDD I to dzięki tobie... a dlaczego? Bo czytam twoje opowiadanie... Ale to mnie wciagneło :D PIsz kolejny rozdział ale juz, ta ciekawośc mnie zeżre xDD


wężowa mama

XkTwZ8S.png

Offline

#13 2010-09-26 19:31

Drosme
Użytkownik
Data rejestracji: 2010-09-12
Liczba postów: 162

Odp: Moje opowiadanie - "Before Simba"

Masz racje, ale znowu nie mogę Cię tak rozpieszczać, więc jest bez sklonowania!!!

Offline

#14 2010-09-26 19:34

Lorise
[center][img]http://i44.tinypic.com/fkyzo8.png[/im
Lokalizacja: Odwróć się powoli :>
Data rejestracji: 2010-07-20
Liczba postów: 3,697

Odp: Moje opowiadanie - "Before Simba"

Sam, więc zaczynam pisać. Skoro znów czytasz to dobrze. Bo warto! :D
A teraz może jakaś krytyka? Ktoś widzi jakieś błędy? Chociażby ortograficzne :)


Sygn by Laura-comics

"Va'esse deireádh aep eigean..."

"Jutro ruszę tam, w obcą stronę
Bojąc się, że znów zgubiłem cel.
Może wszystko jest już stracone
A może nie... A może nie..."

303h7ck.png

"Jutro ruszę tam, w inną stronę
Z wiarą, że choć raz nagrodzi mnie los.
I odzyskam myśli stracone
I jeszcze coś... Jeszcze to coś."

                                                           ~Dżem

Offline

#15 2010-09-26 19:44

Nit
Administrator
Data rejestracji: 2008-12-31
Liczba postów: 9,856
WWW

Odp: Moje opowiadanie - "Before Simba"

Chyba jedynie brak odstępu w "poczym" i ogonka w "usmiechem" ;)


Nie ma niewinnych (u)serów! ~Sam

Offline

#16 2010-09-27 16:23

Lorise
[center][img]http://i44.tinypic.com/fkyzo8.png[/im
Lokalizacja: Odwróć się powoli :>
Data rejestracji: 2010-07-20
Liczba postów: 3,697

Odp: Moje opowiadanie - "Before Simba"

"Po czym" poprawiłam, ale "uśmiechu" nie mogę znaleść... :)


Sygn by Laura-comics

"Va'esse deireádh aep eigean..."

"Jutro ruszę tam, w obcą stronę
Bojąc się, że znów zgubiłem cel.
Może wszystko jest już stracone
A może nie... A może nie..."

303h7ck.png

"Jutro ruszę tam, w inną stronę
Z wiarą, że choć raz nagrodzi mnie los.
I odzyskam myśli stracone
I jeszcze coś... Jeszcze to coś."

                                                           ~Dżem

Offline

#17 2010-09-27 16:52

Nit
Administrator
Data rejestracji: 2008-12-31
Liczba postów: 9,856
WWW

Odp: Moje opowiadanie - "Before Simba"

Nigdy nie widziałeś lwa który nie lubi surykatek? – spytał z usmiechem, wstając i przeciągając się.

;)


Nie ma niewinnych (u)serów! ~Sam

Offline

#18 2010-09-27 19:13

Lorise
[center][img]http://i44.tinypic.com/fkyzo8.png[/im
Lokalizacja: Odwróć się powoli :>
Data rejestracji: 2010-07-20
Liczba postów: 3,697

Odp: Moje opowiadanie - "Before Simba"

Już poprawione, dzięki :D


Sygn by Laura-comics

"Va'esse deireádh aep eigean..."

"Jutro ruszę tam, w obcą stronę
Bojąc się, że znów zgubiłem cel.
Może wszystko jest już stracone
A może nie... A może nie..."

303h7ck.png

"Jutro ruszę tam, w inną stronę
Z wiarą, że choć raz nagrodzi mnie los.
I odzyskam myśli stracone
I jeszcze coś... Jeszcze to coś."

                                                           ~Dżem

Offline

#19 2010-09-29 08:55

Axel
Użytkownik
Lokalizacja: Biłgoraj
Data rejestracji: 2009-09-22
Liczba postów: 310
WWW

Odp: Moje opowiadanie - "Before Simba"

Czekam na to, co będzie dalej ^^

Offline

#20 2010-10-30 17:27

Lorise
[center][img]http://i44.tinypic.com/fkyzo8.png[/im
Lokalizacja: Odwróć się powoli :>
Data rejestracji: 2010-07-20
Liczba postów: 3,697

Odp: Moje opowiadanie - "Before Simba"

Kolejny rozdział. Tym razem dłuższy - na ponad 3 strony worda. Z góry przepraszam za wszelkie błędy i życzę miłego czytania.

Chcę ten rozdział zadedykować Sambirani, już ona wie za co :)

Przeszkoda na drodze do szczęścia

      Słońce paliło niemiłosiernie. Ahadi dyszał głośno zmęczony całodniową wędrówką. Dzień wydawał mu się kilkakrotnie dłuższy niż zwykle. Za to Max cały czas szedł do przodu z wypięta piersią i dziarskim uśmiechem na ustach. U niejednego wywołałoby by to pewnie śmiech, szczególnie że był on tylko małą bezbronną surykatka. A tak usilnie próbował udawć kogoś wielkiego i co najważniejsze – dorosłego. Jednak Ahadiemu nie było do śmiechu. Nie pił i nie jadł od kilku godzin co zwiększało jeszcze jego zmęczenie.
Z niemałym wysiłkiem spytał już chyba po raz setny dzisiaj:
-Jesteś pewien że się nie zgubiliśmy? – spojrzał w górę na słońce, które teoretycznie powinno już zachodzić. Pokręcił ze zrezygnowaniem głową obiecując sobie, że jeśli nie znajda cienia i jedzenia w przeciągu godziny, zje samego Maxa.
     Mały zatrzymał się gwałtownie, podparł boki i rozejrzał się dookoła. W jej ślady poszedł także lew, jednak po chwili stwierdził, że na horyzoncie nie widać absolutnie niczego prócz bezkresów pustyni. Lew miał ochotę krzyknąć na samego siebie. Zaczął się poważnie zastanawiać jak można być tak głupim, by pozwolić prowadzić się przez pustynię małej surykatce. Westchnął ciężko spoglądając za siebie. Gdy nie do że zrobili już pewnie kilka pętelek, zawróciłby do domu. Na usta cisnęło mu się tylko jedno pytanie ”Co teraz?”, jednak nie zamierzał go zadawać. Wiedział, że i tak nie uzyskałby sensownej odpowiedzi.
-Jestem pewien że kierujemy się w dobra stroną – orzekł w końcu z miną znawcy Max, po czym ruszył w dalszą drogę.
     Niespodziewanie Ahadi zdecydowanym ruchem obrócił go tak, że teraz ich oczy znajdowały się na tej samej wysokości. W oczach lwa tliło się zniecierpliwienie… może nawet złość…
-Posłuchaj, mały. Obiecałeś mi spotkanie z Uru, zarzekałeś się że znasz drogę, teraz stoimy na środku pustyni w świetle palącego słońca, bez wody i bez żadnej nadziei w zasięgu wzroku. I do tego jestem głodny…-ostatnie zdanie wypowiedział złowrogo mrucząc cicho.
     Max cały trząsł się ze strachu. Po kilku sekundach był w stanie tylko wydukać:
-Ooobbiecałeśm, żże mnie nie zzjesz… - starał się uwolnić z uścisku lub przynajmniej odsunąć się jak najdalej od przerażającej paszczy wielkiego przyjaciela.
Ahadi popatrzył na surykatkę marszcząc brwi i nagle zwolnił uścisk. Maxi upadł na piasek, ale wstał szybko z zamiarem ucieczki. Pochwali jednak usłyszał stanowczy głos za sobą.
-Nigdzie nie pójdziesz! – krzyknął za nim lew wciąż stając w miejscu i przyglądając się swoim ostrym pazurom jednej z łap.
Max powoli odwrócił się. Na jego twarzy malowało się przerażenie. Najwyraźniej Ahadi to zauważył bo przestał przyglądać się swoim łapom i zwrócił się do surykatki z wyjaśnieniem.
-Chodzi mi o to, że to jest pustynia. To że nie ma tu nic oprócz piasku nie znaczy że nie grozi ci niebezpieczeństwo. – spojrzał poważnie na towarzysza i podszedł bliżej. Ku zdziwieniu surykaktki ugiął przednie i tylnie łapy dodając – Wsiadaj. I trzymaj się mocno, bo nie będę się po ciebie wracał.
     Po kilku minutach małemu udało się wsiąść. Ahadi zaryczał głośno i ruszył przed siebie najszybciej jak umiał. Wierzył, że jakimś cudem jego tęsknota zaprowadzi go do pięknej lwicy.

***

      Choć przyszła pora na codzienny odpoczynek po polowaniu na Lwiej Skale panowało niemałe zamieszanie. W szeregu stało kilkanaście lwic i wielu innych przyjaciół królewskiej rodziny.  Przed nimi krążył Mohatu twardym głosem powtarzając to samo.
-Za chwilę się rozdzielimy. Każda z grup pójdzie w inną stronę. Musimy go znaleźć. Jeśli damy z siebie wszystko sprowadzimy go przed wschodem. -  wszyscy słuchali go z uwagą. A on sam powtarzał sobie w duchu że wszystko będzie dobrze, że już niedługo znów zobaczy syna. Tak bardzo chciał by to była prawda…
Wtem do króla podszedł młody ptak. Moyo. Złożył mu pokłon po czym odezwał się:
-Pani pragnę ci towarzyszyć w poszukiwaniach – Mohatu spojrzała na swego młodego doradcę z uśmiechem.
-Nie, Moyo, to nie bezpieczne. Możemy tam spotkać wiele drapieżników. Wolałbym żebyś został tutaj, jako mój zastępca.
Ptak spojrzał na niego poważnie.
-Nalegam. Mógłbym się przydać. Z góry zawsze lepiej widać – wciąż nalegał.
Mohatu westchnął ciężko. Moyo spojrzał na niego i po chwili uległ.
-A więc dobrze. Skoro taki jest twój rozkaz – zostanę.
Twarz lwa rozjaśnił delikatny uśmiech. Jednak po chwili znów znikł. Król odezwał Się do reszty:
-Za chwilę wyruszamy! – po czym odwrócił się zmierzając ku jaskini. W sercu czuł palący ból, wiedział, że to jego wina. Gdyby nie traktował syna tak ostro może nadal by tu był.
Z jaskini dochodziło ciche łkanie. Mohatu zobaczył tam dwie lwice - w tym swoją żonę. Druga starała się ją jakoś pocieszyć. Gdy lew się zbliżył znajoma lwica odeszła. Mohatu zwrócił się do ukochanej.
-Znajdziemy go – powiedział pewnie, choć dobrze wiedział, że żona wyczuła w jego głosie zwątpienie.
-Znajdziecie? Nie ma go od trzech dni, jakim cudem ty chcesz go znaleźć? Lwia Ziemia nie jest tak duża, na pewno udał się poza jej granice! – wyrzucała z siebie potok słów.
     Mohatu też był bliski płaczu. Był rozdarty…. Podejrzewał gdzie i w jakim celu udał się Ahadi, wypowiedzenie tych obaw głośno oznaczało powrót do bolesnych wspomnień. Także dla jego żony… Spojrzał jej w oczy. Wyrażały bezgraniczny smutek i żal.
-Gdybyśmy chociaż wiedzieli gdzie poszedł…. W którą stronę…. Gdyby powiedział, co zamierza, gdyby nam dał jakąkolwiek podpowiedź. – z jej oczu popłynęły łzy. Tego widoku Mohatu nie mógł znieść. Przez chwilę toczył jeszcze wewnętrzna walkę lecz w końcu zdecydował. Podszedł do niej i usiadł obok. Westchnął głęboko i zbierając w sobie odwagę zwrócił się do Zauditu.
-Chyba musze ci cos powiedzieć….
Lwica spojrzała na męża pytającym wzrokiem.

***

      Ahadi biegł ile sił w łapach, ale powoli tracił siły. Naglę dobiegł go radosny krzyk Maxa.
-Widzę drzewa! I wielki powalony pień! Tam mieszka Uru! – wołał z grzbietu lwa.
     Ta widomość dodała Ahadiemu sił. Gdy sam już dobrze mógł dostrzec ta oazę uśmiech ustąpił miejsca zdziwieniu. Poznawał to miejsce. W dzieciństwie zapuścił się tu kilka razy. Było to kilka godzin drogi od Lwiej Skały. Jego ojciec zawsze powtarzał mu, że chociaż teoretycznie to miejsce na leży do Lwiej Ziemi jest tam niebezpiecznie. I nikomu nie wolno tam chodzić. W tym momencie lew poczuł niewyobrażalną złość i pewnie gdyby nie to, że już niedługo będzie mu dane zobaczyć lwicę z jego marzeń, zabiłby Maxa na miejscu. Kilka dni błąka się z nim po pustyni, gdy nagle dowiaduje się że mógł tu być w kilka godzin i to wracając codzień do domu.
Choć był blisko celu nie zwalniał, jakby bojąc się wszystko co widzi zniknie, że to tylko fatamorgana. Jednak chwilę później stał już wśród drzew, przy małym jeziorku. Ugasił pragnienie i zaczął rozglądać się wokół. Nie dostrzegł nikogo, więc ponownie zwrócił się do Maxa.
-Mówiłeś że tu mieszka…. Gdzie ją mogę znaleźć – spojrzała na surykatka pytająco. Może znów pomylił drogę.
    Jednak mały nie odpowiedział, po prostu ruszył przed siebie. Ahadi ruszył za nim, stawiając niepewnie kroki. Drzewa rosły tu gęsto, tak, że prawie nie widać było słońca.  Nagle Maxi gwałtownie stanął. Zdziwiony lew zaczął rozglądać się szukając przyczyny. Dopiero po chwili dostrzegł małą jaskinię z wejściem tu przy ziemi zewsząd otoczoną drzewami i krzakami. Przełknął ślinę i ruszył w jej kierunku układając sobie w głowie powitanie.
Naglę gęste krzaki obok jaskini poruszyła się. Ahadi miał dobry słuch więc usłyszał kroki skradającego się. Pochwali z gęstwiny wynurzyła się gęsta, czarna grzywa, łeb o głębokich czarnych oczach i reszta ciemnobrązowego tułowia. Nieznajomy lew miękko stawiał kroki mierząc Ahadiego zimnym spojrzeniem. On natomiast wystraszony wstrzymał oddech. Czarne oczy i grzywa lwa stojącego dosłownie kilka metrów dalej nadawał mu bardzo dziki wygląd. Ahadi poczuł paniczny strach i miał ochotę czmychnąć, ale nie pozwoliły mu na to łapy. Natomiast Max uśmiechnął się wesoło i swobodnym krokiem podszedł do lwa.
-Cześć – rzucił w jego kierunku.
-Witaj – odpowiedział nieznajomy Maxowi, wciąż nie spuszczając oczu z Ahadiego. Jego głos był niski i zawsze stanowczy.
Pewnie trwali by tak w bezruchu do końca dnia gdyby nie kolejna sylwetka, która pojawiła się u wejścia do jaskini. Uru zgrabnie wyszła na zewnątrz. Ahadi spojrzał na nią i nagle zapomniał o strachu. Jej oczy nadal miały ten piękny kolor i futro dalej cudownie lśniło w promieniach słońca, którym udało przebić się przez gęstwinę. Lwica zwróciła się do nieznajomego nie patrząc na jego twarz.
-Nazi  gdzie się podziała ta zebra, któ…. – nagle przerwała gdyż dostrzegła trzecią osobę stojącą obok. Spojrzała Ahadiemu w oczy, ale szybko ponownie spuściła głowę. Nazi najwyraźniej to zauważył po wściekły rzucił w kierunku złotego lwa:
-Czego tu szukasz?
Ahadi nerwowo spojrzała na Uru szukając pomocy, jednak ta wciąż miała spuszczony wzrok.
-Czego tu szukasz?! – powtórzył głośniej Nazi.
Jednak Ahadi wciąż milczał. No bo w końcu co niby miał powiedzieć?
-Zadałem ci pytanie! – ryknął lew. W jego oczach widać było płonąca nienawiść.
-Zostaw go….- wtrąciła cicho Uru. Tym razem podnosząc wzrok.
-Nie wtrącaj się! – krzyknął na nią ciemny lew.
Tego Ahadi nie mógł już znieść. Złość zagotowała się w nim, wysunął pazury mając ochotę rzucić się na lwa. Zaryczał głośno. Jednak Nazi odpowiedział tym samym. Spojrzał na intruza w każdej chwili gotowy… nawet zabić. Max schował się za Uru zatykając sobie uczy. Był więcej niż przerażony.
-Przestańcie! – krzyknęła lwica.
Trochę zdziwieni spojrzeli na nią. Ahadi schował pazury a Nazi odezwał się cicho do niego:
-Wynoś się stąd. Nie waz się wracać i odwrócił się do siostry.
Ahadi był trochę zdezorientowany. Nie ogarniał tego co właśnie przeżył. Ponownie spojrzał na lwicę szukając wsparcia, mając nadzieję że chociaż się do niego odezwie. Ale ona milczała. A w jej oczach malował się bezgraniczny smutek. Ahadi westchnął smutno, odwrócił się i powoli ruszył w tam skąd przyszedł. Przed siebie. Max obserwował całe zajście. Teraz był bliski płaczu. Szepnął w kierunku lwica cos jak „Cześć” i poszedł za Ahadim ze spuszczoną głową.
Gdy lew i surykatka zniknęli z horyzontu Naz odezwał się do siostry.
-Dlaczego mi nie powiedziałaś, że go spotkałaś? – lew był pełny zawodu – Czy ty wiesz kto to jest? – odezwał się niemalże smutno.
-Nazi proszę…. – próbowała wybrnąć Uru.
-Nie! To syn króla! „Książę”! Przyszły król! Już nie pamiętasz co „zawdzięczamy” tej rodzinie?! – wyrzucał z siebie Nazi śmiejąc się ponuro. Po chwili ciszy dodał jeszcze –Jesteś moją siostrą. Nie chcę by coś ci się stało. Trzymaj się od niego z daleka – po czym nie czekając na odpowiedź wszedł do jaskini.
     Teraz Uru już swobodnie mogła płakać. Usiadła na skraju puszczy patrząc przed siebie. Zastanawiając się gdzie teraz poszedł Ahadi, czy jeszcze kiedyś się spotkają i dlaczego życie musi być takie trudne. Miała ochotę krzyknąć głośno, zamknąć oczy mając nadzieję że jej koszmarne życie wreszcie się skończy. Tak oto, dławiąc się łzami, uniosła łeb ku górze. W tej chwili zawiał silny, zimny wiatr, przywodzący na myśl smutek i cierpienie. Tymczasem na horyzoncie słońce chyliło się ku zachodowi. Kończył się kolejny dzień. Kolejny dzień pełen łez.

Czekam na komentarze. I ma jeszcze jedna wielka prośbę: komentujcie to też na blogu. Błagam. Mam tak mało wejść, że już wkrótce nie będę wykluczac zamknięcia.


Sygn by Laura-comics

"Va'esse deireádh aep eigean..."

"Jutro ruszę tam, w obcą stronę
Bojąc się, że znów zgubiłem cel.
Może wszystko jest już stracone
A może nie... A może nie..."

303h7ck.png

"Jutro ruszę tam, w inną stronę
Z wiarą, że choć raz nagrodzi mnie los.
I odzyskam myśli stracone
I jeszcze coś... Jeszcze to coś."

                                                           ~Dżem

Offline

#21 2010-10-30 20:11

Ibilis
Administrator
Lokalizacja: Za grupą lwic ;P
Data rejestracji: 2010-10-16
Liczba postów: 6,329

Odp: Moje opowiadanie - "Before Simba"

Moim zdaniem bardzo dobre. A pomysł z błąkaniem się po pustyni stary, ale jary. A wejść na bloga może masz mało dlatego, bo ostatnia aktualizacja była ponad miesiąc temu.


Avatar by  MadKakerlaken madkakerlaken.png

Offline

#22 2010-10-31 10:51

Sambirani
Optymistyczna optymistka
Data rejestracji: 2009-09-08
Liczba postów: 3,299

Odp: Moje opowiadanie - "Before Simba"

Lori, mordo ty moja *dusi* nareszcie napisałaś to! I to jeszcze dla mnie :D
Oczywiście świetne :)
Mam tylko jedno do zastrzezenia - w pierwszym odcinku (niewiem jak to nazwać) według mnie za duzo uzyłaś imienia "Max i Ahadi" możesz do zastąpić np. "lew, surykatka" Ale to tylko moja rada ;D
Czekam na więcej...


wężowa mama

XkTwZ8S.png

Offline

#23 2010-10-31 16:49

Nit
Administrator
Data rejestracji: 2008-12-31
Liczba postów: 9,856
WWW

Odp: Moje opowiadanie - "Before Simba"

Fajnie że przeszłaś na styl bardziej opisowy :)
Drobny błąd:
"-Znajdziecie? Nie go od trzech dni"
"ma" wcięło xD
Oprócz tego "trzykrotnie dłuższy" zmieniłbym na "dużo dłuższy" albo "kilkukrotnie dłuższy" ale to tylko moja opinia ;)


Nie ma niewinnych (u)serów! ~Sam

Offline

#24 2010-10-31 17:01

Lorise
[center][img]http://i44.tinypic.com/fkyzo8.png[/im
Lokalizacja: Odwróć się powoli :>
Data rejestracji: 2010-07-20
Liczba postów: 3,697

Odp: Moje opowiadanie - "Before Simba"

xD tTak wiem, błędów jest tyle że ciężko to rozszyfrować. Mogę się zasłonić tym że pisałam to dość późno i jak najszybciej chciałam skończyć. Jeszcze wczoraj na forum niektóre wyrazy same się zmieniały więc uznałam że i tak nikt się nieczego nie doczyta. Ale ku mojemu leekiemu przerażeniu cenzura została szybko zniesiona.
Dziękuję za komentarze, uwagi, rady, Sam - to ja ci powinnam dziękować. Wszelkie błędy i tego typu sprawy natychmiast poprawię.
Dziękuję, dobranoc xD


Sygn by Laura-comics

"Va'esse deireádh aep eigean..."

"Jutro ruszę tam, w obcą stronę
Bojąc się, że znów zgubiłem cel.
Może wszystko jest już stracone
A może nie... A może nie..."

303h7ck.png

"Jutro ruszę tam, w inną stronę
Z wiarą, że choć raz nagrodzi mnie los.
I odzyskam myśli stracone
I jeszcze coś... Jeszcze to coś."

                                                           ~Dżem

Offline

#25 2011-03-13 18:16

Lorise
[center][img]http://i44.tinypic.com/fkyzo8.png[/im
Lokalizacja: Odwróć się powoli :>
Data rejestracji: 2010-07-20
Liczba postów: 3,697

Odp: Moje opowiadanie - "Before Simba"

Ehh... Niestety na razie nawet o tym nie myślę. Zbyt mało czasu żeby dokładniej zastanowić się nad fabułą. Jeśli Kiedyś wznowię pisanie to tylko tutaj (na bloga raczej nie wrócę).


Sygn by Laura-comics

"Va'esse deireádh aep eigean..."

"Jutro ruszę tam, w obcą stronę
Bojąc się, że znów zgubiłem cel.
Może wszystko jest już stracone
A może nie... A może nie..."

303h7ck.png

"Jutro ruszę tam, w inną stronę
Z wiarą, że choć raz nagrodzi mnie los.
I odzyskam myśli stracone
I jeszcze coś... Jeszcze to coś."

                                                           ~Dżem

Offline

Zalogowani użytkownicy przeglądający ten wątek: 0, goście: 1
[Bot] claudebot

Stopka

Forum oparte na FluxBB
Modified by Visman