Nie jesteś zalogowany na forum.
*na skutek ponownego powiewu wiatru zadrżała raz czy dwa. Nie wiedziałam że wiatr może być tutaj tak zimny. - pomyśla*
-Zimno, zimno... *mruczała sama do siebie*
-Na gwiazdkę chcę przenośny kaloryfer. Albo ciepłe futro z niedźwiedzia.
Offline
-Cóż, teraz nic takiego tutaj nie znajdziesz, aalee możesz się wtulić we mnie tak mocno jak tylko chcesz
Rawr!
Offline
*uśmiechnęła się lekko do lwa*
-W obliczu tego zimna... bardzo chętnie skorzystam z propozycji... *powiedziała cicho wtulając się w futro Nita*
Offline
*odwzajemnił uśmiech*
-Tylko w obliczu takiego zimna? :chytrykot:
Rawr!
Offline
*zaśmiała się cicho*
-Bardzo możliwe, że nie tylko. *spojrzała na Nita, tajemniczym uśmiechem*
Offline
*popatrzyła zadowolona na Lori, usmiechneła się* *zawiał jeszcze raz zimny wiatr, zjezyła sie i spojrzała na niebo, niebo zrobiło się jeszcze czarniejsze*
*dookoła słychac było grzmoty, nagle niedaleko nich walna piorun*
-To schronienie napewno jest bezpieczne? *skulila lekko uszy gdy nad nimi zagrzmiało*
Offline
* Przesunęła ogonem po nodze*
- Mówcie co chcecie, ja lubię się przytulać , ale tylko wtedy gdy osoby przytulane ładnie pachną
*Z nieba lunął deszcz*
- Nie wygląda to dobrze.. Jesteście pewni,że jesteśmy tu bezpieczni?
*Znienacka półka skalna obsunęła się i lwy zawisły na wystającej krawędzi*
Ostatnio edytowany przez Nhemea (2010-10-14 19:35)
Offline
/hehehe.. od czego masz kobiecy instynkt, Nhemea ? :chytrykot: /
Jak tak dalej pójdzie, to trzeba będzie postarać się o narysowanie jakiegoś sensownego schronienia... jaskini lub domku.
Offline
-Nie traćmy głowy - musi być jakieś wyjście bez MO
*woda leje się strumieniami, niedaleko nich utworzyła się rzeka*
-...a może i nie ma innego?
Rawr!
Offline
*załamka*
- Zginiemy... zginiemy... *zaczeła mruczeć po cichu*
*spojrzała na rwącą rzeke a potem w dal*
- Niewiem jak wy, ale ja nie mam zamiaru zginąć... Trzeba znaleść jakieś sensowne rozwiązanie...
Offline
-A ja chętnie bym spróbowała... No wiecie- zginąć....
*otrząsnęła się z rozmyślań*
-Zostały nam 2 wyjścia: albo wielki most albo... porządny statek...
*zadrżała z zimna*
-I jeszcze jakiś wełniany sweter.
Offline
*Niesiony prądem wody, zauwża stado*
Uratowany! Wpuścicie mnie?! *Krzyczy i zaczyna z całej siły płynąć ku schronieniu lwów, walcząc z silnym prądem*
Offline
*pomaga Ibilisowi*
-Czyli mosimy urzyc MO? No trudno...
*zrezygnowana sposciła łeb*
-No bo raczej sami statku nie zbudujemy...
Offline
Dzięki. Nie wiedziałem, że kanion tak szybko zmieni się w rzekę. Człe szczęście, że zniosło mnie w Waszą stronę.
Mam pomysł! Nie musimy używać MO! Zobaczcie ile śmiecia niesie woda! Może uda się z tego sklecić jakąś tratwę! Mamy tu jakiegoś McGyvera?
Offline
-Od razu mówię: na mnie nie patrzcie! To ja wam przynoszę tego pecha....
*spuściła łeb. Po chwili spohrzała przed siebie*
-Taką robętę może odwalić tylko Chuck Norris....
Offline
To może zamiast rysować statek/most narysujmy Chucka Norrisa. *Po chwili dodaje* może lepiej nie. Jesteśmy w niezłym ścisku, a on zacznie rozdawać kopy z półobrotu obiema nogami naraz.
Offline
xD *zamyśla się na chwilę. Na jej twarzy pojawia się determinacja. Tymaczsem błotne lawiny prawie oczerają się o ich łapy*
-Posłuchajcie jest nas tu... sześcioro. Jesteśmy zgranym stadem, poradzimy sobie. Co do dla nas taka błotna lawina.
*spogląda za siebie. Obok widzi niewielkie drzewo a trochę wyżej półkę skalną. Ok 3 matrów nad półką skalną znajduje się krawędź tej stromej ściany. W jej głowie rodzi się plan. Nie do końca mądry, ale może być ich ostatnią deską ratunku*
-Macie ochotę na skalno-błotną wspinaczkę? *mówi niepewnie wciąz patrząc w górę*
Offline
Dobrze, to może ja i Nit Was podsadzimy, wtedy Wy się wespniecie i nas wciągniecie? *pyta patrząc na skalną ścianę*
Offline
-Najpierw na drzewo - poradzimy sobie sami. Potem skaczemy na skalną półkę. Stamtąd na krawędź ściany będzie trudniej... Tam wykorzystamy plan Iba.... *spogląda pytająco na towarzyszy*
-Co wy na to?
Offline
Ja się zgadzam. Ewakuujmy się stąd jak najprędzej. Najpierw lwice i lwiątka!*Robi miejsce, aby lwice mogły sięgnąć do drzewa*
Offline
*wyłazi gdzieś na bezpieczny konar czekają na resztę.* Ej, ale reszta czy zdąży !
Offline
*szybko skacze na kolejne konary drzewa. Spojrzała za siebie. Błotne lawiny były coraz większe. Z pewnością następna będzie w stanie zalać ich "zaporę". Z niepokojem spojrzała na przyjaciół staojących wciąz na dole. Wskoczyła na kolejny konar i krzyknęła do przyjaciół*
-No chodźcie! Szybko!
Offline
*Cierpliwie czeka, aż reszta lwic wskoczy na drzewo* Pośpieszcie się. *Patrzy z niepokojem na błoto, które powoli zaczyna nalewać się do zapory*
Offline
*ockneła się i szybko popatrzyła na przyjaciół, po chwili mineła Iba i wskoczyła na pierwszy lepszy konar drzewa*
*zachwiała się, a konar drzewa lekko zatrzeszczał pod ciezarem lwicy*
-Chodzcie! Długo tu nie wytrzymam!
Offline
Nhemea, Nit pośpieszcie się! *Stara się zrobić im przejście* Sambirani trzymaj się. *Czeka, aż Nhemea, Nitrol wejdą na drzewo*
Offline
*wskakuje na sklana półkę. Grudki ziemi z jej brzegów spadają w dół. Półka na pewno nie wytrzyma kilku lwów... Spogląda w górę. Krawędź ściany znajduje się kilka metrów nad nią... Widzi przyjaciół wspinających się po konarach drzewa. Zaraz wyskoczą na półkę... Jeśli się złamie spadną w dół, a tam nie czeka ich świetlana przyszłość... Utoną w błotnej lawinie. Deszcz robi się coraz większy, w połączeniu z wiatrem utrudniając lwom wspinaczkę. Chciała krzyknąć do przyjaciół by zostali na drzewie, ale słysząc Sam zrezygnowała. Ma tylko jedno wyjście. Stanęła na skraju półki i wzięła głęboki oddech. Naprężyła się do skoku i wystrzeliła jak strzała ku górze. Wbiła pazury w wilgotną ścianę i zacisnęła zęby. Do krawędzi zostały jej jakieś 2 metry. Deszcz niesiony wiatrem bardzo jej to utrudniał. Jednak, gdy wyjdzie na górę będzie mogła pomóc reszcie towarzyszy. Myśl o przyjaciołach dodała jej sił. Zdeterminowana, ślizgając się po mokrej ścianie wspina się mając nadzieję, że nie spadnie*
Offline
*Błoto nalewa siędo zapory coraz szybciej, jest coraz mniej czasu*Nhemea, Nit co z Wami?! Ruszajcie się. Ugrzęźliście?*Zorientował się, że właśnie ugrzązł*
No to cudownie, ekstra, normalnie super.*Zaczyna się szarpać i uwalnia jedną nogę*
Offline
Nhemea (niczym L.C) rysuje siebie M.O jako człowieka, podskakuje z półki skalnej, oraz z determinacją spogląda na drzewo. *Wyciąga linkę z hakiem*
A następnie zaczepia nią o gałąź drzewa, podciąga się i wbiega na gałąź. Spogląda na Nitrola,już jako lew.
- Szybciej, bo fala Cię zaleje! Ruszaj się!
Offline
Nitrol ruszaj się!*szarpie się i uwalnia kolejną nogę. Błota jest coraz więcej. Uwalnia trzecią nogę i mocuje się z trzecią* Nit zasnąłeś czy co?!*Uwalnia się i zaczyna szarpać Nitrola, by ten ruszył*
Offline
*niespodziewanie łapy zaczęły jej się ślizgać. To pokonania wciąz miała taką samą odlagłość. Teraz nei była tu już walka o dotarcie na szczyt ale o przeżycie. Wiedziała że jeśli spadnie - utonie. Wiatry deszcz były tak głośne że nei słyszała własnych myśli. Powoli opadła z sił. Spojrzała za siebie chcąc popatrzyć w jekiej sytuacji są jej przyjaciele i nagle nie wytrzymała - ziemi zapewniejące prawie przedniej łapie oparcie spadła do błotnej rzeki. Teraz Lori wisiał na jednej łapie. Zamachnęła się chcąc ponownie wbic łapę w ścianę ale była ona zbyt wilgotna, zbyt miękka. Powiew wiatru poruszający jej grzywką skojarzyła ze śmiercią.*
Offline