Nie jesteś zalogowany na forum.
Strony: 1
NIECH ŻYJE KRÓL
Opowiadanie poświęcone historii Skazy
Rozdział l - Przemiana w bestię część 1
Sarabi leżała wygrzewając się w promienach słońca. Wyglądała na radosną i zrelaksowaną. Jej młodzieńcze mięśnie drgały zabawnie, broniąc pleców przed natrętnymi o tej porze roku owadami. Nagłe klepnięcie w ramię wybudziło ją z letargu.
- Złapałam ją! - krzyknęła uradowana Zira, zdejmując łapę z pleców Sarabi i eskponując na niej niekoniecznie żywą, a do tej pory natrętną muchę. Obie lwice roześmiały się i z zadowoleniem powrociły do drzemki. To właśnie teraz, po porze deszczowej, słońce dawało najwięcej radości, gdy wszystko wokół zdawało się zielenieć i tętnić życiem. Lwice dawno były już po obiedzie. Teraz posilała się reszta stada. Do ich nozdrzy dobiegał smakowity zapach świeżo upolowanego mięsa.
Taka również czuł ten nęcący zapach. Burczenie w brzuchu przypominało mu o należnych przywilejach lwa w stadzie. Jednak tak trudno było mu przełamać uczucie upokorzenia. Leżal kilkanaście metrów dalej obserwując tą obiednią obfitość. W pewnym momencie jego wzrok padł na Sarabi. Wyglądała tak niewinnie! Ona również na niego spojrzała. Z udawaną niechęcią odwróciła wzrok. Nie chciała prowokować kłótni między braćmi.
Taka złożył głowę na przednich łapach i zmrużył oczy. Jego myśli powędrowały wstecz, w czasy kiedy to przy nim Sarabi wypoczywała po jedzeniu. Nic wielkiego. Popołudniowe rozmowy i wspólne spacery, pełne śmiechu i zabaw.
Gdy znow otworzył oczy, napotkał troskliwy i pełen zadumy wzrok Sarabi. Podniósł sie niepewnie i podążył w ich stronę. Lwice kończyły już swój posiłek, niezainteresowane zdobyczą.
Zawahał się przez moment. Podejść do Sarabi, czy do jedzenia? Obszedł stado dookoła, po czym skierował się w stronę Sarabi. Ta jak najszybciej spojrzała w ziemię, by uniknąć patrzenia mu w oczy. Nim jednak do nich doszedł, Mufasa podnosząc się w mgnieniu oka zagrodził mu drogę.
- Czego znowu próbujesz Skaza? Czy nie możesz choć raz nie zakłócać mi odpoczynku? - warknął do brata.
Taka zapomniał o głodzie i dumie. Wyprężył ciało i stanął prosto, najprościej jak potrafił.
- Mam na imię Taka. I niczego wam nie zrobiłem. Dokąd niby mam się udać? - zapytał w końcu Mufasy. Ten nie zamierzał jednak zmienić tonu.
- Odrzucając moją władzę, odrzuciłeś przywileje stadne. To byl twój wybór. Odejdź Skaza! - warknął w końcu Mufasa.
Taka schylił głowę by nie rozgniewać brata. A przecież kiedyś był od niego silniejszy. Teraz dieta oparta o polne myszy i padlinę coraz bardziej dawała o sobie znać.
Zira długo patrzyła za nim. Nie mogła uwierzyć, że brat może przepędzić brata. Widziała smutek Taki a jej serce kroiło się na dwoje ze współczucia.
Słońce zmierzało do zenitu, i temperatura dawała o sobie znać. Taka powoli, krok za krokiem, odszedł w stronę lwiej skały.
Leżał długo w odkrytej przez siebie, niewielkiej jaskini z tyłu lwiej skały. Tutaj, w cieniu, z dala od stada, mógł sobie nareszcie pozwolić na emocje. W jego zielonych oczach, tak zwykle pełnych nadziei, zalśniły łzy. I coś jeszcze. Coś, co go przeraziło, lecz po chwili ukoiło jego żal. Pierwszy w jego życiu błysk zawiści.
Ostatnio edytowany przez Licho (2015-07-20 00:58)
Nie naprawiaj tego, co działa.
Offline
Fajne opowiadanie Gratuluję
Ostatnio edytowany przez Ramoniusz (2022-02-08 09:30)
Link do niezwiązanej z postem strony usunięto. Ibilis
Offline
Strony: 1