Nie jesteś zalogowany na forum.
*Widząc jak Maru się ukłonił nie chciał być gorszy i pokłoniwszy się jeszcze niżej opowiedział swoją wersję.* Przybyliśmy, znaleźliśmy wodopój oraz panikującą surykatkę płci prawdopodobnie męskiej. Mariutunio napiwszy się wody ze źródła odwalił jaką taką dziwną akcję jakby dostał ataku epilepsji po czym stwierdził, że żartuje. Wypytując umierającego ze strachu, błagającego ciągle o litość *O_o* surykatka dowiedzieliśmy się na podstawie tego co mówił i tego jak to mówił, że my, lwy Lwiej Ziemii na której się właśnie znajdujemy pod władzą króla Kowu zabijamy co popadnie dla zabawy. *Podniósł oczy na królową* A Twoje imię Pani, to w ogóle dopiero po chwili skojarzył. *Ponownie opuścił głowę kłaniając się jeszcze niżej przy czym coś "zachrzęściło" mu w plecach i padł na brzuch z cierpieniem na pysku...* //xD//
Ostatnio edytowany przez Ibilis (2015-04-26 21:26)
Offline
- Och uważaj... *pomogła Iblilsowi się podnieść.*
- Bardzo dziękuję, takie dziwne, ale jednak konkretne informacje pomogą poskładać do kupy obraz tego miejsca... czekamy jeszcze na jedną grupę...
Offline
- Czyli, że jesteśmy na Lwiej Ziemi. Tylko... innej.
*Popatrzyła na trawę, po czym zaczęła grzebać łapą w ziemi, a kilka chwil później przestała. Nawet gleba była tutaj jakaś dziwna. Podniosła głowę, ze spokojem na pysku spojrzała na Ibilisa i Kiarę, usiadła i machnęła ogonem.*
- Nic dziwnego, że to surykatkopodobne coś błagało Was o litość, w końcu nie wiedział, czy jesteście Ci dobrzy. Poza tym surykatki są małe w porównaniu do lwów, nie mają takich ostrych zębów, pazurów czy choćby groźnego spojrzenia.
Offline
- Umm.. Wasza wysokość? Mnie zastanawia bardziej kwestia Ciebie... Pani(!)*dodała szybko widząc "płaszczące się" samce* będącej "pierwszą lwicą" króla. Czy nie powinniśmy martwić się przede wszystkim tym?
*Rozejrzała się pytający wzrokiem po innych.*
Offline
- Nie Des, bo istotnie byłam kiedyś z Kowu, ale to dawno temu, może w tej okolicy mają po prostu nieaktualne informacje... mnie raczej zastanawia czemu wszyscy się nas obawiają.
*Dostrzegła na niebie zbliżającą się grupę Wathary i wstała.*
- Widzę, że są już niedaleko, raczej zauważą, że się przemieszczamy i podążą za nami.
*Zwracając się do Ibilisa: *
- Zakładam że koło wodopoju były jakieś drzewa, pod którymi można by się schować, prawda? Prowadźcie tam, to wreszcie będziemy mieli miejsce porządnego odpoczynku, a może nawet wieczorem jakieś zwierzęta przyjdą i dowiemy się czegoś więcej. * żywiła płonną nadzieję.*
Offline
Wathara wylądowała tuż przy Kiarze. Sprawdziła, czy nikogo nie zgubiła, po czym usiadła, żeby lew i zając mogli zejść z jej grzbietu. Wypuściła mały, gorący obłoczek pary z nozdrzy.
-Najlepiej będzie się stąd ruszyć, niedaleko widzieliśmy dziwnego stwora. -Mruknęła, przywołując w myślach obraz mutanta.
Offline
- Wiesz Kiaro *odezwał się nagle gryf* jak wracaliśmy stamtąd miałem jakieś dziwne wrażenie, że ktoś tam jeszcze był. Obawiam się, że jeśli moje zmysły się nie mylą to raczej są to niezbyt przyjaźnie nastawione istoty... *przymknął oczy próbując sobie przypomnieć, co dokładnie wtedy wyczuwał.*
Offline
Masz rację królowo, najrozsądniej będzie, jak faktycznie pójdziemy nad ten wodopój. *Usłyszał co gryf powiedział do Kiary.* Ponadto lepiej się wszyscy trzymajmy razem... kto wie co to mogło być co Lau wyczuł...
Offline
*Przyśpieszył żeby nie zgubić grupy. Kiedy dotarł już do reszty, lekko się ukłonił i zbierając myśli, próbował złapać oddech. Niech ten skwar wreszcie się skończy...*
-Wasza miłość, niestety nie udało mi się odnaleźć niczego użytecznego dla naszego stada. Wręcz przeciwnie. Niefortunnie zostałem zamknięty w jednej z licznych jaskiń i spostrzegłem tam niepokojące przejawy życia. Czymkolwiek to było zdawało się ukrywać i jedynie obserwować, zupełnie jakby kazano mu nas śledzić. Nie chciałbym jednak wysuwać pochopnych wniosków.
*Starał się zdać raport najdokładniej jak potrafił, lecz wciąż martwił go cień, który wcześniej spostrzegł*
Offline
Zwlókł się z grzbietu smoczycy i stanął koło niej. Hm, siedzenie na grzbiecie smoka nie było takie złe, ale nie należało do najprzyjemniejszych rzeczy. Wolał być na swoich nogach, na ziemi. Popatrzył na zgromadzone stado. Nie wiedział, co się działo, ale miał pewność, że nic dobrego. Mruknął coś pod nosem i poprawił sierść na ramieniu. Po chwili jednak odezwał się.
-No więc co teraz robimy? Będziemy tak stać i czekać na oklaski?
Offline
*Machnął tylko lekceważąco łapą*
- E tam, dyrdymały. Boicie się jakichś tam cieni czy innych cudów, a to pewnie te małe szczury tam latały. Chodźmy lepiej nad ten wodopój, bo się strasznie gorąco robi. Zaraz... to było chyba tam. *Wskazał palcem na kierunek z którego przybył razem z dwójką swoich towarzyszy, podniósł zad i zaczął marsz w stronę akwenu*
Offline
- Zatrzymaliśmy się specjalnie dla was *odparła królikowi*, więc ponawiam... w drogę! *rzekła głośno i skierowała się w stronę, którą wskazał Maru. Było wczesne popołudnie. Gdy zbliżyli się na odległość kilkunastu kroków od akwenu, zauważyła: *
- Hmm zważywszy jak bardzo okolica wygląda na wyludnioną, to mimo wszystko nie sądzę, aby coś rzuciło się na tak sporą grupę jak nasza... niemniej trzeba jeszcze zachować środki ostrożności. Niedaleko punktu z którego przyszliśmy zauważyłam kilka starych śladów hien...
*Rozejrzała się dokładniej po okolicy.*
- Dobra, teraz do wieczora macie spokój, będziemy siedzieć w okolicy i czekać na jakieś miejscowe zwierzęta. ALE... noc spędzamy pod tamtymi drzewami, w s z y s c y. *wskazała na grupkę szarawych, choć ulistnionych akacji.*
- Jeśli ktoś będzie mnie szukał to tam będę. *napiła się nieco i udała na około na drugą stronę jeziorka.*
Offline
Jak znam życie, to ktoś na bank będzie tak chrapał, że nie zmrużę oka... *Skomentował konieczność wspólnego spania ze wszystkimi, po czym postanowił ugasić pragnienie, gdyż upał robił się niemiłosierny. Napiwszy się ułożył się w cieniu jakiegoś wyschniętego drzewka.*
Ostatnio edytowany przez Kiara (1970-01-01 01:00)
Offline
*Człapała powoli za królikiem. Gdy dotarli do wodopoju, podeszła i napiła się. Gdy odwróciła się w stronę reszty, zaburczało jej w brzuchu. Westchnęła cicho, po czym zaczęła iść w stronę jednego z głazów, położonego trochę dalej od wodopoju. Gdy już doszła, wskoczyła na niego i usiadła. Nie zamierzała spać, chociaż od dłuższego czasu nie spała. Zapewne obudziłoby ją burczenie w brzuchu. Poza tym nie potrafi zasnąć głodna. Nie miała ochoty też spędzać nocy pod akacjami z całą resztą. Wolała siedzieć sama.*
Offline
*Także napiła się wody z bajorka. Słońce było okropne, zwłaszcza w połączeniu z czarnym, grubym futrem. Miała tego dość, ruszyła w stronę akacji i ścisnęła się w cieniu. Zaczęła drzemać.*
Offline
*Zaczęła się zastanawiać gdzie szukać czegoś do jedzenia. Nawet jakieś owoce nie były by takie złe, ale lepiej znaleźć porządny posiłek. Zastanawiała się których samców posłać na poszukiwania...*
Offline
*Golden błąkała się po okolicy. Była mocno spragniona i wycieńczona tułaczką. W pewnym momencie usłyszała jakieś szmery, czyjeś ledwo dochodzące do jej ucha głosy. Zastanawiała się, czy warto ryzykować i narażać siebie na spotkanie z nie wiadomo kim. Po krótkiej chwili namysłu postanowiła, że pójdzie w kierunku odgłosów. Szła bardzo powoli, ostrożnie stawiając każdy krok. Nie chciała być zlokalizowana przedwcześnie przez nieznajomych. Domyślała się, że mogłoby się to różnie skończyć. Po kilku minutach przed jej oczyma zaczęły rysować się sylwetki grupki zwierząt będących nad wodopojem. Zatrzymała się. Próbowała przyjrzeć się jakoś tym istotom, ale bała się do nich bliżej podejść. Rozejrzała się. Dostrzegła kilka akacji. Szybko pomknęła w ich kierunku, starając się delikatnie uderzać łapami o ziemię. Skryła się za jedną z nich. Po chwili wychyliła się zza drzewa i zaczęła obserwować będące w jej pobliżu zwierzęta. Szybko schowała się z powrotem. Była świadoma tego, że mogła zostać zauważona. Niestety, nie zdołała się porządnie przyjrzeć tym istotom. Bała się, że każde kolejne, nawet chwilowe opuszczenie kryjówki może skutkować atakiem. Nie wiedziała, co robić. Ciekawość i chęć zaspokojenia dręczącego ją pragnienia mąciły jej w głowie. Złota powiedziała sobie w myślach: "Poczekaj chwilę na ich reakcję. Jeśli nie zauważyli Cię teraz, jest szansa, że nie zauważą Cię później." Spowolniła swój oddech... Czekała...*
Offline
Wiesz co Lau...*Zwrócił się do gryfa.* Teraz dla odmiany to ja mam takie uczucie, jakby nas coś obserwowało...
Offline
-Też mam takie przeczucie.
*Niepewnie poruszyła uszami starając się wyłapać jakiś dźwięk.*
Offline
*Wziął kilka łyków wody i poszedł za Kiarą*
-Królowo. Wybacz, że przeszkadzam. Chciałbym zaproponować nocną wartę, lepiej żeby ktoś czuwał kiedy reszta będzie spała. Zgłaszam się również na ochotnika do jej pełnienia, jeśli się zgodzisz oczywiście, w nocy trudniej mnie wypatrzeć niż pozostałych samców. Poza tym... *Spojrzał to w lewo, to w prawo* Nie byłbym w stanie tu zmrużyć oka.
Offline
*Obudziła się na niewielki szmer za nią. Zaspana odwróciła głowę i zobaczyła postać o złotym futrze. Zaskoczenie wzięło górę i lwica zaczęła krzyczeć.*
Offline
*Wilczyca podskoczyła. Powoli odwróciła się w stronę lwicy.* Co to było?!
Offline
*Goldi chciała zareagować w ten sam sposób, ale powstrzymała się. Wydała z siebie jedynie cichutki pisk. Jak zwykle nie wiedziała, co robić. Postanowiła pójść na całość - wyszła zza swej kryjówki ze spuszczoną głową. Wolała nie patrzeć na reakcję zgromadzonych nad wodopojem osobników.*
- To ja. *Powiedziała poważnym głosem, nadal nie podnosząc głowy.*
Offline
-Goldi! Wystraszyłaś mnie... *Uspokoiła się, zawstydzona swoją reakcją rzuciła spojrzenie wszystkim po kolei.*
-Przepraszam, za... ten krzyk... To te wrażenia.. *Posłała im nerwowy uśmiech. Miała opuszczone uszy.*
Offline
- Bardzo słuszna uwaga, Dagorze. *stwierdziła wysłuchawszy go.* Nie sądzę jednak, żebyś wytrzymał sam całą noc, więc jeśli chcesz dogadaj się z kilkoma innymi z naszych towarzyszy i ustalcie warty. ... tylko lepiej nie brać Maru. *Westchnęła.*
*Spojrzała w stronę reszty Stada i ucieszyła się, widząc, że Goldi odnalazła grupę.
...na dobrą sprawę nie było wiadomo kto jeszcze mógł się zagubić. *
/Jbc nikt nas tej nocy nie pozabija także nie bójta się stania na warcie. Ale pamiętajcie... podbieg-niuch-wzdryg!/
Ostatnio edytowany przez Kiara (1970-01-01 01:00)
Offline
*Lwica słysząc wzmiankę o warcie postanowiła wdać się w dyskusję. Podeszła do królowej i powiedziała:*
- W sumie ja też mogłabym stanąć na warcie, problem w tym że moje futro mogłoby się za bardzo odznaczać... Z resztą, Ty zdecyduj królowo.
Offline
*Czując się w tej okolicy niepewnie, doszedł do wniosku, że trzeba na noc wystawić jakąś wartę. Udał się do rozmawiającej z Dagorem Kiary z zamiarem zaproponowania tego i zgłoszenia się na ochotnika.*
Królowo. *Ukłonił się.* Przepraszam, że przerywam Wam rozmowę, ale czy nie uważasz, że trzeba wystawić jakąś straż na noc? Nie jest to nasza Lwia Ziemia... nie jesteśmy tu bezpieczni... Jestem gotów całą noc pilnować naszego bezpieczeństwa.
//Wiem, że Dagor to właśnie zapropnował... ale nasze postaci nie są wszechwiedzące, a byłem jednak poza zasięgiem słyszenia rozmowy . Tego typu sytuacje nie są raczej niczym nietypowym xD//
Offline
*Zaśmiała się delikatnie słysząc Iba.*
- Jak najbardziej, to dobry pomysł, dogadaj się z Dagorem w tej sprawie. Mirami, osobiście na straży widziałabym samców, ale dziękuję za to zgłoszenie.
Słońce powoli przesuwało się na nieboskłonie wydłużając cienie. Przez większość czasu był spokój, tylko kilka razy w oddali mignął gepard, bawół czy kilka żyraf. Wszystkie zwierzęta wydawały się zmierzać w stronę wodopoju i nagle zmieniać zdanie gdy tylko dostrzegali Stado.
Offline
*Podniosła głowę i rozejrzała się... Była ogromnie szczęśliwa, że odnalazła Stado.*
- Nawet nie wiecie, jak bardzo się bałam, kogo mogę tutaj spotkać. Tak się cieszę, że to wy! *Powiedziała, uśmiechając się szeroko. Potem podeszła do wody, aby troszkę się napić.*
Offline
*Jakoś nie zaskoczyła go postawa Iba, może nie znał go zbyt dobrze, ale słyszał sporo superlatyw, widocznie choć raz pogłoski okazały się prawdą*
- Cieszę się, że podzielacie moje zdaniem. * Ukłonił się raz jeszcze królowej, a następnie zwrócił się do Miram* Nie kłopocz się, sądzę że we dwóch doskonale sobie poradzimy. Czyż nie? *Pytanie rzucił w stronę Ibilisa, można byłoby je nazwać retorycznym, gdyż odpowiedź nasuwała się sama*
Offline