Stado Lwiej Ziemi

Stado Lwiej Ziemi

Nie jesteś zalogowany na forum.

Ogłoszenie


18 listopada: 30 rocznica polskiej premiery Króla Lwa :D.


#1 2013-09-20 21:43

Madame Carotte
Weteran
Lokalizacja: Poznań
Data rejestracji: 2012-05-30
Liczba postów: 2,169
WWW

Opowiadanie Carotte (nie KL)

Mam nadzieję, że to w niczym nie przeszkodzi. Jakiś czas temu zaczęłam pisać opowiadanie o chłopaku leżącym w śpiączce. Nie wiem czemu, ale czuję potrzebę podzielenia się z Wami całą moją pracą. Przyjmę każdą uwagę. Opowiadanie nie jest skończone.


Mój przypadek nie spędził snu z powiek nikomu poza moją rodziną. Dla lekarzy była to jedynie kolejna śpiączka pourazowa. Naprawili co trzeba i pozwolili mi spać. Może trochę za długo, ale nie mieli mnie na sumieniu.
Cała przygoda zaczęła się od durnej sprzeczki na linii ojciec-syn. Przypominam sobie, że w dniu wypadku nie byłem w najlepszym humorze, ale wcześniej obiecałem ojcu, że pomogę mu w garażu. Należałem do osób, które raczej dotrzymują słowa, więc nawet nie próbowałem się wymigać.
- Podaj mi śrubokręt.
- Sam go weź. – burknąłem zatrzymując się przed maską starego, zdezelowanego mustanga.
- Wziąłbym go gdybym mógł. Bądź choć raz dobrym synem i podaj mi śrubokręt. Leży tam, na szafce. – ojciec wyciągnął przez okno samochodu palec wskazujący machając nim w stronę zakurzonej półki zawalonej narzędziami, na której stała czarna skrzynka. Była dla mnie zawsze o niebo za ciężka, ale musiałem udowodnić jakim jestem twardzielem.
- Może zamiast babrać się w smarze wymieniłbyś ten złom na coś, co działa? – nie mogłem powstrzymać się od kąśliwej uwagi.
- Podaj mi w końcu ten śrubokręt z łaski swojej!- wychylił się zza okna wozu.
Z miną cierpiętnika ruszyłem w stronę szafki z narzędziami. Po drodze chwyciłem stary stołek dziadka, który od niepamiętnych czasów miał nierówne nogi i chwiał się to w prawo, to na lewo. Jak na szesnastolatka byłem dość wysoki, niestety nie wystarczająco wysoki by sięgnąć ręką na odpowiednią półkę.
Po niemałej szamotaninie zdobyłem potrzebny śrubokręt. Już miałem zejść ze stołka, uśmiechając się do siebie triumfalnie kiedy skrzynka na narzędzia spadła z impetem na podłogę pociągając za sobą inne rzeczy z półki. Oberwałem czymś w głowę. Poczułem mokrą strugę krwi płynącą w stronę policzków i upadłem bezwładnie na betonową posadzkę. W pierwszej chwili próbowałem się podnieść - w końcu jestem twardzielem, nikt nie musi mi pomagać. Zdołałem ledwie unieść tors gdy ponownie łupnąłem o podłogę. Tym razem na tyle skutecznie, by nie próbować drugi raz. Do moich uszu dobiegł przeraźliwy krzyk mamy i przepraszający ton głosu taty. 
Długo było ciemno i głucho. Pierwsze, co usłyszałem to miarowe i z czasem denerwujące kapanie cieczy. Później do moich uszu dobiegały kroki i dźwięki  aparatury, do której najwyraźniej byłem podłączony. Słyszałem już pojedyncze słowa, strzępki rozmów. Szybko zrozumiałem, że jestem w szpitalu. Dotarło też do mnie, że jeden z lekarzy nie bardzo mnie lubi.
On nie przeżyje , nie ma szans żeby się obudził- jego słowa wryły mi się w pamięć dość dokładnie. To chyba dzięki nim obudziła się moja wola istnienia i mój buntowniczy charakter. Postanowiłem zrobić mu na przekór i otworzyć oczy najszybciej jak to tylko możliwe. Nie wiedziałem jak to zrobić, ale to nie mogło być niewykonalne.
Ilekroć Matthews zjawiał się przy moim łóżku i słyszałem jego głos miałem ochotę otworzyć oczy i krzyknąć, że jego czarne rokowania to nieprawda, pomyłka, pomówienia. Chciałem nazwać go palantem, a jeśli trzeba trzasnąć mu w twarz. Nie mogłem. Czułem się jak w więzieniu. Leżałem na wznak czując jak stopniowo drętwieją mi mięśnie i tworzą się odleżyny. Nie mogłem nic z tym zrobić. Tak mijały mi dnie, tygodnie.. i prawdopodobnie miesiące. W końcu straciłem rachubę. Dzień rozpoznawałem tylko dzięki gwarowi dobiegającemu z korytarza i zapachu perfum mojej mamy, a noc po chłodzie i terkotaniu siostry Miles. Czasami słyszałem jak mama kłóci się z ojcem, ale nie wszystko docierało do mnie wyraźnie. 
Któregoś razu pomyślałem sobie, że leżę w śpiączce nie bez powodu. To moja kara, czas na niekończące się przemyślenia, które bez konkretnych działań nic mi nie zagwarantują. A co jeśli się nie podniosę? Nie będę mógł niczego naprawić i nie dostanę szansy na inne życie. Nikt nie przekona się, że potrafię być miły i pomocny. Mam w końcu sporo do naprawienia. 
Zawsze byłem wredny. Czemu? To dobre pytanie. Nie wiem. A może raczej nigdy się nad tym nie rozwodziłem. Leżąc bezwładnie na szpitalnym łóżku miałem okazję do analizy mojego zachowania. Przypomniałem sobie dlaczego jestem nieprzyjemny, a powód był prosty- wolałem z góry wymierzyć cios nim ktoś zdołał mnie zaatakować. Z góry nienawidziłem, atakowałem i raniłem. Nie zważałem na to komu wymierzam policzek, po prostu się broniłem. Broniłem się przed ocenianiem mnie z góry, przed wyśmiewaniem i krytykowaniem. Nie pamiętam kiedy zacząłem tak postępować. Muszę przyznać, że nigdy nie było mi z tym źle- aż do tej chwili. 

Pewnego dnia czegoś mi zabrakło. Nie.. nie czegoś, a kogoś. Głos ojca jakby zapadł się pod ziemię, a ja nie miałem pojęcia dlaczego. Czyżby coś mu się stało? A może już we mnie zwątpił? Długo mnie to gryzło, aż usłyszałem rozmowę pielęgniarek. Mówiły coś o śmierci. Od razu poczułem wielka pustkę i pierwszą łzę jaką uroniłem leżąc w śpiączce. Płynęła powoli drażniąc moją odrętwiałą skroń. Czyżby ojciec nie wierzył już, że dożyje momentu, w którym znów pomogę mu zreperować samochód, pójdę pograć z nim w piłkę lub choćby spojrzę na niego z moim charakterystycznym cynicznym uśmiechem? Nigdy nie mieliśmy dobrych kontaktów. Sprzeczaliśmy się chyba od zawsze. Nieraz dla żartów, czy też dla sportu. Nieraz nasze kłótnie były bardzo poważne, a głównym ich prowodyrem byłem niestety ja.

Offline

#2 2013-09-20 22:05

Samanva Blirit
Niebieski koteł zagłady
Lokalizacja: Gdzieś w innym świecie...
Data rejestracji: 2013-04-29
Liczba postów: 1,039

Odp: Opowiadanie Carotte (nie KL)

Cieeekawie... :awesomecat: A tak na poważnie, to naprawdę fajna historia. Czekam na więcej. :ok:


Wielka fanka Warrior Cats!
Postacie: Waveforce (normalne wątki), Samanva Blirit(schizy)
commisions_for_samanvablirit_by_kreszer-d80csao.png
Sygnaturka by Kreszer

Offline

#3 2013-09-21 11:26

Ognik
Fan TLK
Lokalizacja: Stargard/Poznań
Data rejestracji: 2013-03-12
Liczba postów: 5,507
WWW

Odp: Opowiadanie Carotte (nie KL)

Caro, powinnaś pisarką zostać. Bardzo ciekawe, rozbudowane opisy i przemyślenia, i jeszcze duży plus za pomysł :poklon:.


Animashe i inne filmy związane z Królem Lwem - http://youtube.pl/user/klfantlk

Offline

#4 2013-09-21 18:34

Madame Carotte
Weteran
Lokalizacja: Poznań
Data rejestracji: 2012-05-30
Liczba postów: 2,169
WWW

Odp: Opowiadanie Carotte (nie KL)

Martuś_- dziękuję <3
Grzesiu_- myślałam już o tym, ale nie potrafię nic skończyć. Najdłuższy w miarę porządny tekst jaki napisałam ma 52 strony i utknął w martwym punkcie.

//Dodałem spacje. ~Fantlk//

Ostatnio edytowany przez Fantlk (2013-09-21 18:40)

Offline

Zalogowani użytkownicy przeglądający ten wątek: 0, goście: 1
[Bot] ClaudeBot

Stopka

Forum oparte na FluxBB
Modified by Visman