Nie jesteś zalogowany na forum.
"Przeczytałem go całego", a Wy?
Książka tak mi się spodobała, że co nieco swoich wynurzeń postanowiłem zapisać na swoim blogu:
Witam!
Jako że trochę sprzętu elektronicznego co raz to "wpada mi w łapę" postanowiłem założyć bloga dotyczącego moich opinii wobec używanego sprzętu, przeczytanej książki czy coś w tym guście. Aby nie przynudzać już na samym początku przejdę od razu do konkretów.
Nie będzie to raczej recenzja, ale jakieś moje krótkie wynurzenia towarzyszące lekturze książki Życie Pi.
Nie szukałem specjalnie niczego do czytania, czytelnik ze mnie żaden, zwłaszcza jak przychodzi do sięgnięcia po lekturę szkolną.
Siłą rzeczy wszechpotężna reklama przysłała mi impuls że jest mega hit, czek it ałt madafaka i coś mnie w tej pozycji zaintrygowało. Być może to ta okładka, de facto sama książka już była w Polsce z inną w 2003r, wydanie jej w tym roku było dodatkową reklamą dla filmu. Zdobyłem swój egzemplarz nieco taniej, okazało się że w mojej okolicy jest sklep w którym można zakupić ją o 10 zł taniej niż w Empiku, gdzie o istnieniu pozycji się dowiedziałem.Trochę spojlerując:
Książka opowiada o 16-letnim hinduskim chłopcu uwięzionym przez 227 dni na środku Pacyfiku, za jedynego towarzysza mającym tygrysa bengalskiego. Podzielona jest na trzy części:
1. Opowiadająca dzieciństwo głównego bohatera
2. Życie rozbitka dryfującego po Oceanie Spokojnym.
3. Historia ocalenia i przesłuchiwań Pi przez japońskich wysłanników.Więcej zagłębiać się w fabułę nie będę.
Od pierwszych rozdziałów udało mi się "wejść" w historię panicza Piscine Molitor Patela, jednakże prawdziwa akcja zaczęła się w drugie części książki. Nie wiem jakim cudem, ale czytając każdy kolejny rozdział aż chciało się brnąć dalej. Każdego dnia czekałem aż zasiądę do lektury, bo byłem ciekaw co się stanie dalej.
Życie Pi ma to "coś" które typowe nudne lektury szkolne nie mają. Coś jest na rzeczy, skoro udało mi się przejść przez 400 stron w ponad tydzień, a nie potrafię przeczytać 20 stron streszczenia jakiejś lektury gdzie z trudem zapamiętuję cokolwiek, a co dopiero powiedzieć o ruszeniu książki.
Gorąco polecam powieść Yann'a Martel'a, nawet tym co z trudem sięgają.po jakąkolwiek książkę.
Offline
Film oglądałem... Miał spory potencjał który zmarnowano. Po pierwsze zinfantylizowali bardzo poważną historię... Wstęp był dość długi (o tym skąd jego przezwisko)... a dubbing po prostu zabił film. Zrobili go w taki sposób, że pasował wyłącznie do pogodnego filmu dla dzieci, a on wyraźnie do nich nie był adresowany.
Może kiedyś książkę przeczytam, ale dopiero jak całkiem zapomnę o tej pożal się Boże egranizacji (błąd celowy).
Avatar by MadKakerlaken
Offline
No nie wiem... książki nie czytałam, choć zamierzam, a film obejrzałam i nie widziałam w nim nic z bajki dla dzieci. Pewne sceny nawet przez chwilę trzymały w napięciu, ale oglądałam bez dubbingu - może w tym jest klucz?
Offline