Nie jesteś zalogowany na forum.
-Gdybym miała palce, nie musiałabym go klepać po plecach jak wariatka...*mruknęła niezadowolona*
-No nic.Idę do ojca, jest poważnie ranny.*podbiega do Nalimby*
Offline
Trzeba ich zabrać w bezpieczne miejsce .
*popatrzyła na Ness*
Chodźmy kawałek dalej , żeby jak się przebudzili nie mieli takiego widoku ,
*wskazała na miejsce walki , gdzie było dużo krwi i ciał lwów*
Pantery przenieście ich kawałek dalej . Tak samo jak wszystkich rannych .
Offline
-Poczekaj chwilę...*odblokowuje akcję serca lwa, po czym wali go w pysk*
-Jeszcze trochę sobie pośpi...A potem?Z braku stada podejrzewam, że zostanie samotnikiem...*bierze ojca na plecy, po czym idzie przed siebie do jakiejś oazy*
Offline
*Ze złamaną nogą doczołguje się pod jakieś drzewo*
-A piernicze...*Z zaciśniętymi zębami czołga się do brata*
-Nali!!! *Załamana patrzy na ranę brata*
Offline
*dwie pantery podchodzą i pomagają iść Hari*
Hari .
*cały czas kaszle krwią*
Offline
*lew leżał na brzuchu nad oaza a krew z jego rany coraz mocniej czerwienila piasek*
Offline
*usiadła obok Nalimby , jej krew leciała na jego krew*
Będzie dobrze , zobaczysz .
*położyła się i zasnęła*
Offline
*Z zaciśniętymi zębami dociera do brata i polewa jego ranę wodą z oazy*
-Byle się nie wykrwawił..*Szybko nałożyła duży liść na ranę i zemdlała z bólu*
Offline
*nagle na lwa spłynęło jasne światło i niebo się odezwalo* Wedle przepowiedni jeden maż Lwiej Ziemi odda życie za nią podczas walki na pustyni
//Przypominam, że wątek nie jest schizowy więc bez przesady z tymi siłami nadprzyrodzonymi. Mariutunio//
Offline
*obudziła się i spojrzała na światło*
Nali . Nie możesz zginąć , jesteś nam potrzebny . !
*krzyknęła i wypluła tyle krwi , że zemdlała a jej tętno było coraz wolniejsze prawie w ogóle nie biło jej serce*
Offline
Taaak.. Ale Ciebie nie chce. *światło przesunelo się nad Izzy* ee... Ciebie też nie. *i na Hari* nie... A zresztą. Nikogo nie chce. Żyjcie sobie. *światło zniknęlo a nad pustynia wzeszło słońce*
Ostatnio edytowany przez Nalimba (2012-09-17 21:22)
Offline
*serce nadal wolno biło , poruszyła lekko ogonem i otworzyła oczy*
Haaari .. Naal..
*pluje krwią*
Offline
*obudził się i spojrzał na Izzy* Wy żyjecie. Całe szczęście.
Offline
-Matko, czy ja zawsze muszę was leczyć?!Ja rozumiem, że przez te eksperymenty genetyczne moje łzy trochę leczą, no ale BEZ PRZESADY!*siada, po czym chwyta się za głowę*
-Echhh...*Ness zaczyna kaszleć*
-Zaziębiłam się...
Offline
*spojrzał na córkę z lekkim poirytowaniem* Tak, na pewno ja sam sobie zrobiłem tą ranę. *podszedł do niej i usiadł obok lwicy* Na pustyni się nie da zaziębić.
Offline
-Nie, ale w dżungli już tak!*zaczyna kaszleć*
-I to nie jest jakiś tam katar...Mam już to od 2 tygodni...Łeeech...A ta rana?Mogę ci ją wyleczyć, ale już się sama zasklepiła...*mówiąc to, znów zaczyna kaszleć*
Offline
*Ocknęła się i zobaczyła wszystkich*
-Uff.. wszyscy żyją! *Cicho powiedziała i spróbowała podnieść głowę*
Offline
*wolno wyłania się zza wydm i podchodzi do lwów , krwawi jej rana z tyłu głowy, gdy dochodzi do lwów pada na piasek i kaszle* -Nic wam nie jest..?
Offline
*wstał, otrzepał się z piasku i usiadł obok lwic* Mi nic, prócz rozerwanej piersi, to nic... A Tobie?
Offline
*wstaje i siada obok lwa* -Jakoś.. łeb mnie boli trochę, trochę bardzo.
Offline
Chodźcie lepiej do dżungli. Widać, że pustynia nie służy Wam. *wstał z miejsca i powoli zaczął kroczyć w kierunku lasów*
Offline
-Mi służy, jak byłam mała, mieszkałam tu!*znów kaszle*
-Gdyby nie to przeziębienie...No nic, idę się wykurować!*biegnie do dżungli*
Ostatnio edytowany przez nessie904 (2012-09-19 20:00)
Offline
*wrócił po czasie na pustynię. Znalazł głaz pod którym mógł usiąść by pobyc trochę w samotności, gdyż nie miał nastroju*
Offline
*Ciężko opadła na piasek*
-Ja piernicze, czemu ta łapa musiała się złamać.. *Kuli się i oddycha płytko*
Offline
*zauważył leżące na piasku ciało Hari, podbiegł do niej* Hari! Co Ci się stało?
Offline
*Delikatnie podnosi głowę*
-Jak toczyłam się z tamtym lwem to on mnie przygniótł i pogruchotał mi łapę...*Ze smutkiem wskazuje złamaną, tylną łapę*
Offline
*spojrzał na tylną łapkę siostry* Uchh... nie wygląda za ciekawie... Poczekaj, znajdę coś, co uśmieży ból. *pobiegł do najbliższej oazy w poszukiwaniu ziół leczniczych*
Offline
*usiadła obok Hari*
Jesteś głodna albo spragniona ?
*popatrzyła z troską*
Offline
*przyniósł zioła w pysku i położył na łapie Hari* To powinno uśmieżyć ból. *spojrzał na Izzy* Dziękuję, że posiedziałaś z nią.
Offline
Nie ma za co , teraz ty bądź z nią chwile , a ja pójdę zapolować okej ?
*spojrzała na Nalimbę*
Offline