Nie jesteś zalogowany na forum.
*Uniosla łapkę i spojrzała na złamany paznokieć*
- To wcale aż tak nie boli, mażesz się jak baba!
Offline
- Wam lwicom nigdy nie będzie dane tego poczuć. Czujcie się szczęśliwe. *Wzdryglo nim ponownie* Dobra skończmy, bo zaczyna mi się coś robić.
Offline
- A poród? Poród to nie boli, taaa? *mruknęła oburzona, odkładając łapkę na blat i piorunując Maru spojrzeniem*
Offline
- Poród? Przy tym kopniaku to prawie jak wakacje na Hawajach. Poza tym faceci mają obniżony prób bólu. *Schował ręce za siebie udając zniewieściałego i pokrzywdzonego*
Offline
- Mięczaki. Dwie menstruacje i mamy połowę lwiej nacji płci samczej z głowy *zauważyła*
Offline
- Pfff... Jeden kopniak i ciążę będziesz mogła sobie obejrzeć w książce od biologii. Dlatego trzeba z tym uważać *"Pogroził" palcem*
Offline
- No to akurat wcale nie jest takie oczywiste! *rzuciła wymownie*
- Zawsze można wymienić na nowy model.
Offline
- Ach tak? No to sobie wymieniaj! *Wielce "oburzony" odwrócił się na pięcie, poszedł do swojego pokoju i kłapnął drzwiami na tyle mocno, żeby huk drzwi doszedł do postaci przebywających na sali. Przycisnął ucho do drzwi i z ciekawością nasłuchiwał*
Offline
*Pokręciła łbem*
- Ale ja mówiłam hipotetycznie, po kopnięciu. Na razie nie kopnęłam, więc nie planuję wymieniać *rzuciła oschle, wzruszając niedbale barkami. Przecież nie będzie się przymilać przez drzwi, prawda? Godność swoją miała, Pani Księżniczka*
Offline
*Stał tak z uchem przyciśniętym do drzwi i czekał... Minutę, godzinę, dzień, tydzień, miesiąc, rok, dwa, dziesięć, sto lat... W końcu nie wytrzymał, wyszedł zupełnie "oburzony" do sali i spojrzał na szarą lwicę*
- Phi! Nawet nie raczyłaś ruszyć swej zacnej pupy. Wszystko zepsułaś, a taki miałem idealny plan.*Siadł sobie na krześle obok Cami i założył nogę na nogę*
Offline
// zgubiłam totalnie wątek, wybacz //
*wyszła w końcu, idąc dziarskim krokiem w... do... no... tam, gdzie znajduje się Maru. Ucałowała jego policzek*
- Zapomniałam, co miałam zrobić. Głupie, prawda?
Offline
*Pogłaskał jej włoski*
- No dobrze, wybaczam. To był tylko taki mały szatański plan >;3
Offline
- Szatański plan? *spojrzala na lwa nieufnie, leniwie oraz ospale unosząc jedną z brwi*
- Czasami mam wrażenie, że doprawdy wy jesteście z Marsa, a my ze Snikersa...
Offline
- No jesteśmy, ale i tak was kochamy.
*Z wolna podniósł się z krzesła, stanął za lwicą, schylił nieco łeb i zaczął obcałowywać jej szyję dookoła*
Offline
- Hej, hej, hej! Zaraz mi zeżresz całą sierść z szyi! *rzuciła wesoło, rozbawiona. Obróciła się, by spojrzeć mu w oczy i delikatnie pogładzić go po policzku*
- W tym świetle wyglądasz jeszcze przystojniej.
Offline
*Słysząc komplement lwicy jego policzki lekko się zarumieniły.*
- Dziękuję skarbie. Ty zawsze wyglądasz idealnie olśniewająco. I gdyby tylko istniało coś, co byłoby w stanie Cię upiększyć to Twój blask najprawdopodobniej oślepiłby mnie.
*Wymawiając te słowa cały czas przyglądał się jej fioletowym ślepkom. Po "omacku" znalazł jej dłonie i splótł palce swojej ręki z jej palcami.*
Offline
*Nie sprzeciwiała się, delektując się jego dotykiem; rozkoszując bliskością tak sobie umiłowanego samca. Tego, dla którego zawsze powracała i z którym chciała dzielić wszelkie smutki oraz dzielić się z nim tym, co radosne. Tego, dla którego mogłaby wiele zrobić, poświęcając wszystko, co tylko posiada lub posiadać by mogła. Chciała spijać słowa z jego ust, delektować się jego zapachem, cieszyć oko jego widokiem. Być. Przy nim i dla niego. Z nim i dzięki niemu. Wiedziala o tym - choć, być może, zbyt rzadko mu o tym mówiła. Zagryzła delikatnie dolną wargę. Co by było, gdyby odszedł?*
- Wiesz, że Cię kocham najmocniej w świecie, prawda? *szepnęła, zaś jej głos łamiąc się nieznacznie dał wyraźny upust wzruszeniu i pewnej obawie. A co, jeśli pewnego dnia okaże się, iż go nie ma? Ot, nie wytrzymał jej wiecznych wojaży, znikania i powracania jakby nic się nie stało? Nie wybaczyłaby sobie tego, tak przynajmniej obecnie przypuszczała.*
Offline
*Cały czas przyglądał się jej ślepkom. Również odpowiedział jej szeptem*
- Wiem o tym, kochanie. Ja też kocham Cię najmocniej na świecie.
*Po czym przysunął się bliżej do ukochanej. Musnął jej usta swoimi wargami raz, a po chwili drugi raz. Mocno objął lwicę, przytulił ją do siebie i wpił się w jej pyszczek jednocześnie wsuwając język do jej mordki. Zaczął ją całować, ale tak namiętniej niż zazwyczaj.*
Offline
*Początkowo taki obrót spraw zaskoczył młodą lwicę. W zasadzie już nie-młodą, ale wiek to - podobno! - tylko liczba. Wszelkie więc argumenty, jakoby trzeba było laskę jej sprawić lub rozejrzeć się za balkonikiem czy innym chodzikiem, są zwyczajnymi inwalidami. O! Potem jednak odnalazła się bez problemu w jego objęciach, odwzajemniając pocałunek. Zmrużyła delikatnie ślepka, w kącikach których poczuła, jak zbiera się odrobina czegoś wilgotnego. Jest dla niej zbyt dobry, za wiele toleruje oraz wybacza. Nie zasłużyła na to...
Po chwili odsunęła się od niego.*
- Nie wiem, dlaczego jesteś dla mnie tak wyrozumiały... *szepnęła, kręcąc przecząco głową. Kosmyki ciemnych włosów mogły smagnąć delikatnie samca po pyszczku, wszakże wciąż znajdowała się całkiem blisko jego osoby*
Offline
*Słysząc jej słowa "uciszył" ją przysuwając swoją dłoń do jej ust.*
- Ciiiii...
*Zabrał swoją dłoń i pocałował jej wargi. Mocno chwycił jej dłonie i powiedział szeptem*
- Jesteś najwspanialszą lwicą jaką znałem. Masz złote serduszko. A ponadto jesteś też najpiękniejszą lwicą jaką znałem. Do tej pory nie mogę zrozumieć czemu taki ideał wybrał kogoś takiego jak ja. Mogłabyś mieć każdego kogo chcesz. A jednak z jakiegoś powodu padło na mnie... Uważam to za dar i za żadne skarby nie zamieniłbym się z nikim. I zawsze gdy gdzieś znikniesz będę czekać na Twój powrót. Nie ma znaczenia jak długo to trwa. Za każdą chwilę spędzoną w Twoim towarzystwie oddałbym wszystko co mam. I dziękuję losowi, że pozwolił mi w końcu odnaleźć szczęście w postaci Ciebie. Nigdy nie odejdę kochanie. Zawsze będę na Ciebie czekać.
*Mimo że to niemęskie, ale wypowiadając te słowa jego oczy z wolna stawały się coraz bardziej wilgotne, pod koniec nawet można było wyraźnie zauważyć małe łzy w kącikach jego oczu*
Ostatnio edytowany przez Maru (2015-07-22 20:01)
Offline
*Wyswobodziła jedną z łapek, by delikatnie otrzeć nią oczko lwa*
- Widocznie tym "każdym, kogo zechcę" jesteś akurat Ty *odparła, uśmiechając subtelnie doń. Nie uważała się za tak piękną ani wspaniałą, jaką widział ją samiec, niemniej jednak nie chciała wyprowadzać go z błędu. Nie oszukujmy się, każda baba łasa jest na komplementy i wyrazy podziwu, nawet, jeśli mówi co innego. Poza tym czuła, iż nieważne, jak silne argumenty by wytoczyła - zakochany facet zawsze znajdzie jakiś sposób, by je obalić*
Offline
*Objął ją ponownie, tym razem przycisnął swój policzek do jej policzka. Przymknął oczy i przez moment delektował się zapachem lwicy oraz dotykiem jej włosów na swojej twarzy. Po dłuższej chwili wyszeptał tylko w jej uszko*
- Kocham Cię...
Offline
- Ja Ciebie też. I wiesz, na co mam ochotę? *szepnęła zadziornie, tuż obok jego ucha. Oblizała się lubieżnie*
- Na zimnego drinka. Albo przynajmniej nieco coli z cytryną.
Offline
- Dla mojej księżniczki... co tylko sobie życzy.
*Z wolna odsunął się od ukochanej, podszedł do szafki i wyciągnął z niej martini. Postawił butelkę i dwa kieliszki przed lwicą. Wsunął w jej kieliszek plasterek cytrynki, wrzucił dwie kostki lodu i nalał jej trunku, a potem sobie. Usiadł na krześle obok i wpatrywał się w ukochaną jak w obrazek*
Ostatnio edytowany przez Maru (2015-07-22 20:16)
Offline
*Z niespecjalnie dużą gracją wleciała do klubu.*
- Och, mój ulubiony klub! Jak dobrze tu znów być.
*Rozejrzała się po pyskach innych klubowiczów.*
Offline
*Chciała podziękować, jednak jej uwagę szybko odwróciło pojawienie się... stworzonka, którym jest Shaia*
- Witaj! *powitała ją, machając do niej łapką. Zaraz też powróciła wejrzeniem fioletowych ślepek na lico samca*
- Dziękuję. Twoje zdrowie *powiedziała wesoło, unosząc kieliszek i biorąc łyczka*
Offline
*Również pomachał nowo przybyłej postaci. Wziął swój kieliszek i wypił go.*
- Smaczne. Słodziutkie nawet.
Offline
// reset //
*Po dość dłuuugiej nieobecności powrócił na przyjazne mu ziemie. Miał nadzieję zastać kogoś z jego dobrych znajomych i przyjaciół. Wszedł do klubu dziarskim krokiem, jednak chwilę po minięciu progu jego mina zmieniła się całkowicie. Zastał on bowiem obraz prawie że nędzy i rozpaczy - pustą salę z bezładnie rozstawionymi krzesłami i stolikami, wszystko pokryte sporą warstwą kurzu.* Cóż... nie tego się spodziewałem *mruknął do siebie i udał się na zaplecze. Wrócił po chwili z miotłą i zaczął zamiatać podłogę, pokasłując raz po raz od kłębów pyłu wzbitego w powietrze.*
Offline
Coś jasnego wpadło przez drzwi tylko po to, żeby zaraz schować się w cieniu. Szarobłękitne oczy łypały na gryfa z kąta pomieszczenia. W pewnym momencie istota wydała warkot - głuchy, przenikliwy, wydobywający się z głębi gardła. To musiało być coś dużego... I dzikiego.
Offline
*Gdy już złapał oddech po ataku kurzu, wzbitego nagle przez jakiś pocisk, rozejrzał się i dostrzegł ślepia. Nie mógł zdecydować, czy kojarzy te oczy, czy też nie. Zastanawiał się również, jak zareagować. Po odgłosach stwierdził jednak, że może lepiej zachować ostrożność. Zapytał więc trochę niepewnie.* Emm... w czymś mogę pomóc?
Offline