Nie jesteś zalogowany na forum.
*Nie śpiesząc się, wesoło rozglądając się po okolicy, podążała ku miejscu zaplanowanego spotkania. Na wszelki wypadek zerknęła na zegarek by upewnić się, że jeszcze nie jest spóźniona. Z ulgą stwierdziła iż spokojnie zdąży na czas. Nie lubiała sytuacji gdy trzeba było na kogoś za długo czekać, więc sama też starała się być punktualna. Przeczesała łapą włosy, poprawiła bluzkę i przyśpieszyła nieco. Minęło parę minut gdy wkońcu jej oczom ukazała się znajoma sylwetka siedząca na ławce. Podeszła bliżej, już z daleka uśmiechając się promiennie do lwa.*
Offline
*Obudziła się, bo w końcu ile można spać? Rozejrzała się dookoła - a że siedziała pod kołdrą, otaczała ją tylko ciemność*
- Oślepłam! *jęknęła*
Offline
*Uśmiechnął się do siebie, pogłaskał włosy lwicy i odkrył ją spod kołdry* Lepiej?
Ostatnio edytowany przez Maru (2014-05-03 19:01)
Offline
*Czarnoskóry lew między czasem spoglądał dla niego znajomą smoczycę, która siedział przy stoliku. A w tym czasie dopijał swój sok z miętą.*
Offline
*Czas płynął bardzo wolno, no a przynajmniej tak mu się zdawało. Minuta ciągnęła się w nieskończoność, no ale cóż poradzić, machanie wisiorkiem nie jest zbyt zajmującym zajęciem. Czarnogrzywy nie należał to osób lubiących czekać. Już z definicji "czekanie" wydawało mu się stratą czasu, który można kreatywnie wykorzystać, choć były rzeczy na które zawsze warto było się chwile pomęczyć. Co wcale nie zmieniało faktu, że już po chwili, zaczął się wpatrywać w niedużą lampę uliczną naprzeciwko, jakby starając się jakoś urozmaicić czas, o ile obiekt martwy może być choć trochę interesujący. Całe szczęście nadchodząca przed ustaloną godziną lwica nie skazała go na męki ani chwilę dłużej. Była jak powiew morskiej bryzy w gorący dzień, jak zbawienny deszcz na pustyni i bynajmniej nie jest to opis przesadzony. Natychmiast zerwał się na równe nogi i podszedł do Sami, po czym lekko się ukłonił, rzucając zza opadającej na pysk grzywy równie ciepły co towarzyszka uśmiech*
Offline
*Odpowiedziała na ukłon lekkim dygnięciem, po czym zachichotawszy cicho, po prostu podskoczyła do lwa i uściskała go serdecznie. Po chwili dopiero, gdy uznała, że tulas trwał wystarczający okres czasu, oddaliła go na odległość ramion i westchnęła głośno, bacznie mu się przyglądając.* Tak się ciesze, że znów mogę zobaczyć twoją czarno-białą mordkę. *Powiedziała szczerząc się i majtając na boki ogonem.* Muszę przyznać, że trochę tęskniłam... No może nawet więcej niż trochę.
Offline
- Chyba jednak jeszcze nieco widzę *powiedziała po chwili namysłu, wstała, przeciągnęła się i spojrzała na samca*
- Co teraz?
Offline
*Poklepał lwicę po brzuszku* Leżymy dalej i uprawiamy miłość albo wstajemy i idziemy się myć.
Offline
- Zajmuję prysznic pierwsza! *zawołała, by zaraz zamknąć się w łazience. Śpiewała, niech będzie*
Offline
*A on się rozwalił na całym łóżku i tak sobie leżał rozmyślając o różnościach*
Offline
*Wypełzła w końcu po długich, długich, dłuuuugich minutach*
- Ko..ko...kotek... Chyba... Chyba awa.. awaria... Nie ma... nie ma... nie ma ciepłej wooody *jęknęła, trzęsąc się jak galaretka. W łapce miała gumową kaczuszkę*
Offline
Ojojojoj. No chodź tu. Zaraz Cię ogrzejemy. *Wstał z łoża, podszedł do szafy i wyjął z niej duży szlafrok. Założył go na lwicę i mocno do siebie przytulił przy okazji wycierając jej futerko* No zaraz będzie cieplutko.
Offline
- Masz namiary na jakiegoś hydraulika? *zagaiła, powolutku przestając się trząść*
- Ka...ka...kawy?
Offline
Zaraz zrobimy ciepłej kawusi. Zaprowadził lwicę do krzesła i pomógł jej na nim usiąść. Poszedł do ekspresu i zaparzył jej kawy*
Offline
*Wyciągnęła w jego stronę jeszcze troszeczkę trzęsącą się łapę. Posadziła niedaleko siebie żółtego ptaka*
- A dla Donalda? *spytała poważnie, wbijając nieco zagniewane spojrzenie w Maru*
Offline
No dobrze, skoro chce. *Zalał drgą filiżankę dla kaczuszki* Smacznego, Donaldku. *I poklepał głowę kaczusi. A potem poklepał głowę Camusi*
Offline
- Kwa, kwa *rzuciła Camille kącikiem pyska*
- Donald Ci dziękuje! *dodała o wiele poważniej, aczkolwiek z trudem powstrzymywała śmiech*
Offline
* Czarnoskóry lew powoli rozglądał się po lokalu...*
Offline
*Przytulił Sami i sprawnym machnięciem łapy, zagarnął bezwładne kosmyki swej grzywy na bok. Ile to się nie widzieli? Chyba dość długo, no przynajmniej wystarczająco długo żeby mieć pretekst do zorganizowania spotkania. A dlaczego właśnie w klubie? Trudno odpowiedzieć jednoznacznie, ale nadanie Klubowi "Lion Paws" miana serca miasta, stada, jest jak najbardziej właściwie, a to określenie chyba wystarczająco wszystko tłumaczy*
-Mnie również niebywale cieszy Twój widok. Po prostu dobrze Cię widzieć. *Rzucił jej ciepłe spojrzenie, po czym gestem łapy zaprosił lwicę do środka* No ale przecież nie będziemy stać na zewnątrz... *Otworzył przed Nią drzwi* Zapraszam.
Offline
*W sumie nie miała nic przeciwko staniu na świeżym powietrzu, ale zaproszona do środka nie śmiała odmówić. Poza tym wypadałoby odwiedzić wkońcu klub po dłuższej nieobecności. Uśmiechnęła się i weszła powoli do środka, rozglądając się dokładnie po pomieszczeniu. Nic się nie zmieniło, wszystko zostało na swoim miejscu i na to właśnie liczyła. W klubie panował ten sam klimat co dawniej, z czego była wielce zadowolona. Uradowana tym faktem oraz dotknięta przyjazną atmosferą rozpromieniła się jeszcze bardziej.* To gdzie siadamy?
Offline
No to dopijcie sobie tutaj kawkę, a ja pójdę sprawdzić tę zimną wodę. *Pocałował policzek lwicy i poszedł do łazienki*
Offline
*Przeczesał wzrokiem wnętrze w poszukiwaniu znajomych twarzy, ale jak na ten lokal było nadzwyczaj mało osób. Puste krzesła przytłaczały, a przestrzeń sprawiała, że zdecydowanie się które obrać miejsce, stanowiło wyzwanie samo w sobie. Niby co to za różnica?-Niektórzy mogą pytać. Prawdopodobnie niewielka, ale zawsze. Po kilku sekundach zastanowienia skierował się w stronę stolika obok baru*
-To chyba idealne miejsce... *Podrapał się po głowie i westchnął* Coś tu za cicho, nie uważasz?
Offline
*Patrzał się, jak kolejne osoby wchodzą do lokalu.*
"Wszyscy jesteśmy złączeni w wielkim kręgu życia" - Jego Wysokość Król Mufasa
Offline
Owszem cicho. Jest jednak dość wcześnie, więc może jeszcze ktoś przyjdzie. *Uśmiechnęła się, wzruszając ramionami, po czym usiadła przy wskazanym stoliku. Dopiero wtedy zauważyła znajomą, rudą grzywkę lwa siedzącego niedaleko. Widząc, że się im przygląda, uniosła łapę i pomachała wesoło ku niemu w przyjaznym geście. Dopiero po tym przeniosła z powrotem na czarnego towarzysza, czekając aż się dosiądzie.*
Offline
*Wszedł do klubu powolnym, jakby niechętnym krokiem. Rozejrzał się. Dawno go tu nie było. Teraz przystanął przy drzwiach i spoglądał na to co dzieje się w klubie.*
Offline
*Zajęła się dopijaniem kawy, aczkolwiek spojrzeniem co rusz szukała Maru. Na wszelki wypadek. Ostatecznie wypiła też kawę Donalda, ale cichosza, bo się wyda!*
Offline
*Odmachał lwicy. Gdy spostrzegł kolejnego lwa, zaczął się zastanawiać, ile jeszcze osób w tak krótkim czasie przydzie tutaj.*
"Wszyscy jesteśmy złączeni w wielkim kręgu życia" - Jego Wysokość Król Mufasa
Offline
*Z łazienki wydobywało się tylko odgłos stukania czymś metalowym w rurę. Po jakimś czasie wyszedł trzymając w łapie klucz francuski* Ferszlus trzeba roztrajbować, bo droselklapa tandetnie zblindowana i ryksztosuje. Poza tym pufer trzeba lochować, czyli dać mu szprajc, żeby tender udychtować. Ale teraz nie zrobię, bo holajzy nie zabrałem. Gdyby trychter był na szoner robiony, to tak. Ale on jest krajcowany i we flanszy culajtungu nie ma, to na sam abszperwentyl nie zrobię. *Złożył ręce i ze śmiertelną powagą popatrzył na lwicę*
Ostatnio edytowany przez Maru (2014-05-04 13:30)
Offline
*Dosiadł się do Sami i ciepło się doń uśmiechnął. Ostatnio rzadko zdarzała się okazja żeby spokojnie porozmawiać, więc cenił sobie każdą chwilę spędzoną z przyjaciółmi*
-Może się czegoś napijesz, albo coś zjesz, mhm?
*Wtem spostrzegł wchodzącego Warmika i lekko uciekając wzrokiem od towarzyszki, zapraszająco pomachał do lwa łapą*
Offline
*Czarnoskóry lew odwrócił łeb w stronę nowych trzech towarzyszy wchodzących do klubu. Zauważył, że ostatni towarzysz wchodzący do klubu, wchodzi do tego lokalu z niechęcią. Na myśl tego tylko westchnął. Natomiast po chwili jego wzrok przeniósł się na czarnego lew i kremową lwicę, który usiedli przy stoliku nieopodal baru.*
Offline