Nie jesteś zalogowany na forum.
- My też! Będziemy ciężko pracować... nad opalenizną!
Offline
*objął lwicę łapką i przysunął się bliżej niej* To na pewno.
Offline
- To co dzisiaj serwujesz na śniadanko? *Klasnęła energicznie w łapy*
Offline
To na pewno. *przyznał lew i dodał z przekąsem* A co tam bedziecie jedli?
Offline
Coś do jedzenia. *podrapał się po czole* No raczej.
Offline
- Tubylców w najgorszym razie lub sushi z rekinów!
Offline
Nal zrobisz nam jakieś śniadanko czy sam muszę zrobić?
Offline
I tony bananów? Ach.. ja bym umarł z nudów na tym plendzu. Ale mam nadzieję, że Wam się będzie podobało.
Offline
*jako że został zignorowany zaczął sam robić kanapki dla siebie i Cami*
Offline
*rzuca im dwa kokosy ze słomkami* Macie, wczujcie się w klimat Oceanu Indyjskiego.
Offline
- Banany są bardzo zdrowe, mają podobno mnóstwo witaminy B *zauważyła, wzruszając ramionami*
- Pomóc? *spytała Maru*
Offline
Nie trzeba. *uśmiechnął się do Cami, kontynuował robienie kanapek włożył jakieś pomidorki, sałatki, szynkę* Proszę bardzo, skarbie. Smacznego.
Offline
- A drink na zapicie! *zawołała radośnie, machając kokosem przed nosem samca*
- Dziękuję za kanapki.
Offline
*wziął kokoski oraz małą piłkę elektryczną, wyciął górny kawałek, i oddał Cami kokosa i słomkę*
Offline
Dobrze, to Wy się najedzcie i napijcie, a ja pójdę na miasto zrobić zakupy na nasz wyjazd. *przetarł ostatni raz szmatą blat, wziął podręczny plecak i wyszedł z Klubu*
Offline
- I znów przepadnie na miesiąc *jęknęła, biorąc łyk. Potwornie bolała ją głowa, na szczęście dobrze ułożona grzywka umożliwiała ukrycie guza*
Ostatnio edytowany przez Nalimba (2013-10-10 10:02)
Offline
*pomachał Nalowi* No idź. My zjemy i też wyruszamy na zakupy.
Offline
- Zaaakuuupy! *powiedziała, przeciągając poszczególne głoski - zupełnie, jakby była w jakimś transie*
Offline
Oj tam. *pocałował jej policzek* Wiem, że kobiety to lubią.
Offline
- Haha. A Ty idziesz ze mną w roli sponsora, tragarza czy przyjaciółki, służącej dobrą radą? *Spytała, bacznie mu się przyglądając*
Offline
Raczej zostanę przy sponsorowaniu i noszeniu. *pogłaskał jej włoski*
Offline
- Nie próbujesz się przymilić po to tylko, aby w razie niebezpieczeństwa rzucić mnie wściekłym kanibalom, coby zyskać nieco czasu na ucieczkę, prawda? *Spytała, jakże nieufnie! Uniosła nieznacznie brwi, przyglądając mu się nadal aż nazbyt uważnie*
Offline
*popukał jej czółko* Słońce moje, ja bym siebie oddał tym kanibalom aniżeli miałbym Ciebie im rzucić na pożarcie.
Offline
- Lizuuuus! *rzuciła wesoło, wgryzając się w kanapkę*
- Bahso dophaaa! *pochwaliła niewyraźnie, albowiem pysk jej strawą zapełniony*
Offline
*sam zaczął jeść parę kanapek, w końcu zaraz czekały go zakupy*
Offline
*Czekały ICH zakupy, chyba, że Pan M. wybiera się bez niej? W każdym razie - zgrabnie wracając do tematu - i ona szybko spałaszowała kilka kanapek.*
- Jak to jest, że zawsze lepiej smakuje, kiedy zrobi ktoś inny? *Spytała gdzieś pomiędzy jednym gryzem, a kolejnym*
Offline
*wzruszył ramionami* Mi tam zawsze smakują tak samo.
Offline
- W ciekawy sposób przyjmujesz niewypowiedziane wprost komplementy... *zauważyła, po czym pochyliła się w jego stronę i poczochrała jego włosy*
Offline
*dalej udawał, że nie zauważył komplementu w swoją stronę i pałaszował kanapki*
Offline
*Warknęła niczym rasowy pit bull. Userka potrafi, czemu więc ona miałaby mieć w tej kwestii jakiekolwiek braki?*
Offline