Nie jesteś zalogowany na forum.
Camusia! *rzuca się na lwico-kocicę i oboje padają na podłogę* Gdzie żeś była, co żeś robiła? Tylko nie kłam!
Offline
- Duu... duuusisz mnie! *ledwo wydukała przygnieciona przez samca lwica, wymachując nerwowo tylnymi łapkami*
Offline
Ups... ja Cię pomogę! *złapał lwicę za puszyście zakończony ogon i pociągnął zań wyciągając Kam spod Mrusia* Jesteś wolna. A więc, wracając. Na co masz ochotę?
Offline
W Dusiszmnie byłaś? A gdzie to jest? Może pojedziemy tam razem? *uśmiechnął się od ucha do ucha i wyszczerzył ząbki*
Offline
- Na odrobinę powietrza! *zawołała, na wszelki wypadek szybko podnosząc się do siadu. Zaraz jednak uśmiechnęła się łagodnie*
- Myślę, że sok pomarańczowy, schłodzony, w zupełności wystarczy - jeśli to nie kłopot. Bez cytryny! *dodała, uśmiechając znacząco w stronę Pana M.*
- Jasne, Maru, w podróż poślubną! *zawołała entuzjastycznie*
Ostatnio edytowany przez Camille (2013-08-08 15:58)
Offline
Już się robi, proszę Pani! *zasalutował i pognał do kuchni. Włączył wielki wyciskacz soku jak ze Star Tracka i podstawił szklankę pod wylot do soku. Po napełnieniu jasnopomarańczowym nektarem, wziął garść lodu i wsypał doń. Postawił szklankę z napojem na tackę i zaniósł do pomieszczenia barowego* Por favor, seniorita! Soczek por Tia!
Offline
Tak szybko ożenek? *przysiadł się do lwicy* Dobra, to poopowiadaj coś. Daj mnie młody, proszę, jakiegoś soku.
Offline
- Daj mnie, młody? *powtórzyła za nim, z zainteresowaniem unosząc brew. Czy czasem to nie jego ostatnio widziała jako podrostka? To świadczyłoby o tym, iż to własnie ON, PAN M. winien być mianowanym per 'młody'. Ale nie jej oceniać.*
- Swoją drogą, pięknie pan wyrósł, panie Mariutunio *puściła doń oczko, wygodnie rozsiadając się na stołku, gdzieś tam niedaleko baru czy coś*
- Dziękuję, Nal! *zawołała jeszcze za lwem, nisko skinąwszy całkiem zgrabnym pyszczkiem*
Ostatnio edytowany przez Camille (2013-08-08 16:05)
Offline
No nie? A nie tak dawno byłem takim obszczymurkiem. Ale latka lecą i powoli się trzeba do grobu szykować. *rozsiadł się na stołku i parł łapą o blat* Taaa...
Offline
- Ha! Skoro Ty już wyszukujesz odpowiedniego modelu trumny, co ja mam powiedzieć? *spytała, biorąc wielki łyk soku. Rozejrzała się jeszcze dookoła*
- Hmmm... gdzieś na ladzie powinny być słomki... *mruknęła pod nosem*
Offline
O, patrzcie. Babcia się odezwała. Ty to jeszcze w kwiecie wieku, a mi to już nic nie zostało do zrobienia. Chociaż nie. Syna jeszcze nie mam. Ale mam dom i posadziłem drzewo, więc już bliżej jak dalej. *wsparł się na blat, wyciągnął spod niego słomkę i dał Cami* Proszę. Schowaliśmy, bo brali garściami.
Offline
*Idzie ulicą. Nagle zauważa wieli, świecący napis "Klub Nocny "Lion Paws"".*
- O! Może znajdę jakieś towarzystwo.
*Powiedziała młoda i otworzyła drzwi. Zobaczyła Maru, Kam i Nala przy stolikach oraz Goldi, Hari i Hima "mordujących się" przy drzwiach do łazienki.*
- Hej wam!
*Krzyknęła z wejścia.*
Offline
*klacz przywiązana do blatu zarżała wesoło na widok Marty. Nal podszedł do niej i uklonił się nisko* Witaj! Napijesz się soczku?
Offline
- Cześć tato! *Przytuliła Nala.* Taak... Poproszę pomarańczowy z lodem. *Dodała z uśmiechem.*
Offline
Soczek pomarańczowy z lodem, raz. *wstał i ponowił tą samą operację co w przypadku Cam i podał schłodzony napój córce* Por favor!
Offline
*Zastrzygła uchem. Tato? Nal dorobił się potomstwa. Uśmiechnęła się, z nikłym blaskiem zazdrości. Powróciła szybko uwagą do Maru, delikatnie i z wdziękiem przyjmując podarek w postaci słomki*
- Dziękuję ślicznie, młodzieńcze! *rzuciła wesoło, nisko kiwając głową*
- Ha, dobrze, że kobiety nie muszą domów stawiać! Aczkolwiek... jakiś potomek by się i przydał, chyba nigdy się wnucząt nie doczekam *jęknęła żałośnie, zagryzają z lekka wetkniętą już do szklanki słomkę*
Offline
- Dziękuję. *Powiedziała i wypiła łyczek, po czym usiadła do stołu w pobliżu Maru i Kam.*
Offline
No widzisz. Mamy coś wspólnego. Oboje nie mamy potomków. *zastukał w blat* Panie barmanie, a ja to co?
Offline
- A Ty sam się obsłuż, ha! *wywaliła ozór w stronę Maru, mrużąc zabawnie oczy*
- Witaj! *powiedziała w stronę niebieskiej lwicy, której chyba nie miała okazji wcześniej poznać? Uśmiechnęła się łagodnie w jej stronę*
- Jestem Camille.
Offline
No hay de que, mi amiga! *wtrącił nie ma za co po hiszpańsku i założył kowbojski kapelusz na głowę* Wybaczycie mi moi drodzy, ale muszę zrobić zakupy. Wyjeżdżam w sobotę, a zapasy się kończą. *ukłonił się lekko i wrócił do konia. Ściągnął strzemiona, zapiął popręg i wsiadł na grzbiet rumaka i popędził w stronę sklepu*
Offline
*pomruczał sobie pod nosem* Sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem... Jak nie było nikogo to sam harowałem, a teraz kopią w zad. *poszedł za bar i sam sobie nalał soku*
Offline
- I szeryf opuścił swój ulubiony saloon... *zauważyła pod nosem, z uśmiechem skinąwszy głową w stronę Nalimby*
- Wracaj szybko! *zawołała, machając łapką*
*Przeniosła wejrzenie fioletowych oczu na Maru*
- Oj, nie bocz się, pomóc Ci w czymś?
Ostatnio edytowany przez Camille (2013-08-08 16:37)
Offline
// Ile razy mam powtarzać, że nie jestem lwicą?! //
- Jestem Marta. *Podała łapę Cam.* - Do zobaczenia tatku! *Krzyknęła jeszcze w stronę Nala.*
Offline
Pomóc? Tak jasne. Weź strzelbę i strzel mi w łepetynę. Chyba tylko tak można mi pomóc. *wypił całą szklankę soku jednym haustem*
Offline
// jej, nie zauważyłam, to nie powód do takiego obruszenia. Na lwim forum z góry każdego lwem mianuję ;-; //
*Lekko, acz pewnie, łapkę niebieską uścisnęła. Uśmiechnęła się*
- Mówisz, córka Nalimby? Tym bardziej miło mi poznać.
*Po chwili wstała i podeszła do jakiejś strzelby, wiszącej gdzieś w kącie na ścianie // xD // *
- Jesteś pewien? *uśmiechnęła się nazbyt szeroko, nawet jak na siebie*
Ostatnio edytowany przez Camille (2013-08-08 16:39)
Offline
// Oj no to przecie udawany gniew. //
- Jestem jego przybraną córką. *Powiedziała do Camille. Spojrzała na nią.*
- Eeeee...
Ostatnio edytowany przez Marta (2013-08-08 16:42)
Offline
A strzelaj, wszystko mi jedno. Przynajmniej nie będę się więcej męczyć. *wypił drugą szklankę soku*
Offline
*Zaczyna obracać strzelbę nieporadnie w łapach*
- Ale... jak to w sumie działa?
*Zaraz powróciła spojrzeniem na Martę*
- Przybrana czy nie, córka to córka. Zostać rodzicem to nie problem, być nim - oto prawdziwe wyzwanie!
*Pełna entuzjazmu przypadkiem wykonuje strzał, który rozbija szybę jednego z okien*
- Orientuje sie ktoś, ile w dzisiejszych czasach kosztuje wstawienie nowej szyby? *spytała, uśmiechając niewinnie*
Offline
*Robi facepalma.*
- Zaraz po prostu wyjdę z siebie i stanę obok...
Offline
- Nie rób tego, bo szeryf nas pomorduje *jęknęła błagalnie, podchodząc w stronę Marty - nadal mając w łapach strzelbę*
Offline