Nie jesteś zalogowany na forum.
*spojrzał z przerażeniem za okno, na walkę smoków* Jeny... czegoś takiego w życiu nie widziałem. Jak myślisz, one ją zabiją?
Offline
- Wojny? Bitwy? Pojedynki? To nie dla mnie! *Uśmiecha się do smoczycy.*
Offline
*Walka trwała chwilę, po jakimś czasie Waterkill, trzymając się jedną ręką za ramię, ponownie weszła do klubu.*
Offline
- I jak ci poszło? *Podbiega do smoczycy z wielkim entuzjazmem.*
Offline
*patrzył na to wszystko nie do końca pojmując, co się przed chwilą wydarzyło* Eeee, czy ktoś mógłby mi wytłumaczyć, co do jasnej anielki się tutaj zdarzyło?
Offline
*smoczyca spojrzała na lwiątko.*
-No... Dobrze, tak myślę. *powiedziała, po czym wyjęła z torby, którą ze sobą przytargała opatrunek i szybko owinęła ranę na ramieniu.*
Offline
- Co to były za smoki? Czy zrobiły Ci krzywdę? *Pyta z troską.*
Offline
Też nie do końca ogarniam, ale widowisko było przednie. Ty jedna dałaś radę tym opryszkom. To było niesamowite. Prawie jak lot na grzbiecie gryfa. *rzucił Luvowi porozumiewawcze spojrzenie*
Offline
-No, to nie było takie trudne, jak się może wydawać... Jeśli ktoś walczył z nimi tyle razy, umie sobie z nimi radzić... Ale one na pewno wrócą.
Offline
A tam walisz. Następnym razem damy im takiego łupnia, że więcej do Klubu nie wrócą.
Offline
*Lwiątko na chwilę wychodzi z Klubu, aby pooddychać świeżym powietrzem.*
Offline
*odwzajemnia spojrzenie Nala* Gdzie tam, ja ledwo potrafiłeeeBYM wykrzesać tyle sprytu aby wykiwać jednego smoka, ale na pewno nie kilka i to w dodatku na raz. Moje akrobacje to zbledły totalnie przy tym pokazie.
Offline
*Lwiątko przygląda się niebu. Myśli o wszystkich przygodach, i wyprawach, w jakich brało udział. Na jej pyszczku wreszcie pojawia się niewymuszony uśmiech.*
- Uśmiech przyjaciela rozaniela i rozjaśnia każdy dzień... *Podśpiewuje sobie Smile Song.*
- Ciekawe kogo jeszcze spotkam na mej życiowej drodze?
Offline
*Smoczyca westchnęła.*
-Mam nadzieję, że jednak nie wrócą... Nie mam ochoty na kolejną walkę.
Offline
*Goldi wraca do Klubu. Podchodzi do smoczycy.*
- Wyglądasz trochę smutno. Co jest?
Offline
-Nic się nie stało... *powiedziała, uśmiechając się od lwiczki.*
-Po prostu dumam.
Offline
*w sercu gryfa zrodziło się współczucie dla smoczycy. Zapytał nieśmiało* A tak właściwie.. to czego one od Ciebie chcą? Wybacz mi to pytanie, bo chociaż z racji tego, skąd pochodzę powinienem mieć wiedzę o smokach, ale mówiąc szczerze nie uważałem zbytnio w szkole...
Offline
-Czego one chcą? Po prostu mnie dorwać... Bo zadarłam z ich szefem... *po czym dodała ciszej*
Z ostatniego spotkania ich szef wrócił z wydrapanym okiem...
Offline
- Wy jesteście wyjątkowi, potraficie latać... *Dodała cicho, z uśmiechem.*
Offline
*Smoczyca przez chwilę patrzyła w sufit.*
-Co teraz? *powiedziała cicho.*
Offline
*Gryfowi jeszcze bardziej zrobiło się żal smoczycy. Spróbował więc ją pocieszyć* Spokojnie... Myślę, że znalazłaś się miejscu, gdzie każdy Tobie pomoże jakoś wyplątać się z tego zawirowania. Chodź, napij się czegoś, co sprawi, że zapomnisz na chwilę o swoich troskach. Ja stawiam. *mrugnął do barmana, aby przygotował odpowiedniego drinka*
Offline
- Tutaj jesteś w otoczeniu przyjaciół, wszyscy staniemy w Twojej obronie. Gdy będziesz nas potrzebować, pomożemy Ci tak, jak będziemy potrafili najlepiej. *Kładzie swoją łapkę na grzbiecie smoczycy.*
Offline
-Dzięki... *mruknęła cicho, uśmiechając się do lwów.*
Offline
- Czy mogłabyś mi powiedzieć, czy fajnie jest mieć dwie dusze? *Zwraca się do smoczycy.*
- Czy taka cecha się w życiu przydaje?
Offline
-To...Zależy. Zazwyczaj jedna z twoich dusz jest strasznie agresywna, pragnie walki...
Offline
- A druga jest spokojniejsza i bardziej rozważna. Czy zgadłam? *Patrzy w ślepia smoczycy.*
Offline
-Tak. Mniej więcej tak to wygląda. *powiedziała, patrząc na Goldi.*
Offline
*nalewa Jacka Danielsa do dwóch szklanek i sok jabłkowy do trzeciej i podaje je gościom* Proszę.
Offline
- Dziękujemy Ci bardzo. *Odbiera od Nala soczek.*
Offline
Szanowna Pani Smoczyco, bo się lód rozpuści.. *przypomniał sobie, co widział nie tak wcale dawno* chociaż... to raczej nie będzie większym dla Pani problemem...
*wziął swoją szklankę i zaczął powoli sączyć*
Offline