Nie jesteś zalogowany na forum.
*stoi cały mokry i się śmieje* Raczej Lion "The wet" Grylis. Na szczęście nie muszę uzupełniać deficytu białek robalami, ani kąpać się w lodowatej rzece.
Offline
*Uspokajająco uśmiecha się do gryfa*
-Nie martw się, to ten oto tu osobnik *Teatralnie oskarżycielskim gestem wskazuje brata* Chce chyba żebym padła tu na zawał, patrząc na jego lot! *Nie może powstrzymać śmiechu po czym pyta*
-Może chcecie coś do picia?
Offline
- Hari, jeśli można, to poproszę szklankę soku pomarańczowego. *Mówi swoim słodkim głosikiem.*
- Będę Ci bardzo za to wdzięczna.
Offline
*wodzi wzrokiem po klubie szukając gryfa* No i gdzie się podział mój prywatny samolot? Mam ochotę polatać.
Offline
*wychodząc z korytarza prowadzącego do ubikacji* Prywatny? Nie przypominam sobie, aby ktoś mnie kupował... *do barmana* Wodę z bąbelkami poproszę. *wziął szklankę i dosiadł się do Nalimby*
Offline
- Nali, lepiej jeszcze troszkę odpocznij po poprzednim locie. *Mówi cichutko.*
Offline
No czeeeeść. Oczywiście chodzi mi o moją prywatną awionetkę, która jest na przeglądzie technicznym. *uśmiecha się głupkowato do gryfa* Yyy... tak, ja AppleJacka poproszę.
Offline
*Uśmiecha się szczerze do lwa* Coś mi tu kręcisz, ale nie_ważne. *zaczął opróżniać swoją szklankę*
// "Nie" z przywiotnikami piszemy razem. ~ Nalimba //
Offline
Taaa.... to kiedy następny lot, panie Gryfu? *oparł się na łapach i zerknął na towarzysza*
Offline
*Weszła do środka i zaczęła szukać na półkach soku pomarańczowego dla lwiątka. Znalazła resztkę w kartonie, po czym wlała sok do szklanki i postawiła przed lwiątkiem*
-Proszę bardzo Goldiś! *Z uśmiechem spojrzała na Goldi*
Offline
O Hariś przyszła. *powitał siostrę serdecznym uśmiechem* To może i AppleJacka też w końcu zastanę. xD
Offline
*Trochę zdziwiony* Następny? Myślałem, że dałem tobie tyle wrażeń, że wystarczy na chociaż kilka dni...
Offline
-Nie no Apple Jacka to Ci nie załatwię, ale mogę sok jabłkowy! *Ze śmiechem odpowiada i wskazuje na karton z resztką soku*
Offline
*zwrócił się do gryfa z bananem na mordce* No wiesz. To było fantastyczne. Jutro zamawiam kolejny lot. *siegnął po karton z sokiem jabłkowym i wlał sobie do pyska* Jasne, też może być. xD
Offline
*Wypija soczek pomarańczowy.*
- Dzięki, Hari. *Wpatruje się w gryfa.*
- Czy nasze przeloty mogłyby się jeszcze kiedyś powtórzyć? *Spogląda w oczy gryfa.*
Offline
*czując wzrok lwiątka* Oczywiście, na pewno jeszcze cię kiedyś zabiorę na jakiś przelot. Jeśli tylko inni mnie nie zamęczą bardziej intensywnymi lotami *szturchnął delikatnie Nalimbę*
Offline
*oparł się lekko o gryfa, uśmiechając się doń szeroko* No wiesz, trzeba było mi nie prezentować tak wspaniałego lotu, to wtedy bym Cię nie męczył o kolejne przejażdżki.
Offline
- Mój lot odbędzie się trochę później, na razie muszę ochłonąć po poprzednim.
Offline
- Bar tender, carotte juice please! * krzyknęła siadając przy stoliku*
Offline
*Drzwi gwałtownie się otworzyły, do środka wparowała jakaś postać. Usiadła przy jednym ze stolików. Postać błysnęła groźnie oczami, przyglądając się lwom. Spod stolika wystawał duży, płetwiasty ogon.*
Offline
- Hm, witam nowego gościa w "Lion Paws"! *Podchodzi do stolika dziwnej postaci*
- Co Cię tutaj sprowadza? *Spytała miło.*
Offline
-Szukam kogoś... *mruknęła postać, wpatrując się w lwiczkę. W oczach gościa było coś dziwnego...*
Offline
- Rozumiem... *Chwilowo zapanowała cisza.*
- Jestem Goldi. Może coś podać? *Uśmiechnęła się do nieznajomej postaci.*
Offline
-Nie, dzięki... *mruknęła postać, w tym momencie z ciemności wyłoniła się para błoniastych skrzydeł. To była czarno-granatowa smoczyca o pięknych, złotych oczach. Wpatrywała się z szyderczym uśmiechem w Goldi.*
Offline
*Zobaczył nową postać i od razu zamarł w bezruchu. Strach oblał jego serce i zaczął je dusić. To był smok. A on ze smokami nie miał łatwo. Chciałby jak najszybciej zniknąć zanim zostanie dostrzeżony, jednak gryf siedział daleko od wyjścia. Z całych sił starał się nie zwrócić na siebie uwagi i modlił się, aby przybysz zniknął jak najszybciej*
Offline
*siedzący obok gryfa lew wpatrywał się w ogromnego smoka. Odwrócił głowę do towarzysza i szepnął do ucha* Pod schodami jest wyjście ewakuacyjne. Prowadzi na ogród, tamtędy możesz się stąd wymknąć.
Offline
*smoczyca rozejrzała się.*
-Widział ktoś tutaj... Naszyjnik? *powiedziała smoczyca, wyjmując powyginane zdjęcie. Naszyjnik był niebieski, w kształcie szpona. W tym momencie na łapie smoczycy zaczęło pojawiać się złote ostrze. Postać podniosła się z miejsca, zaczęła zbliżać do lwów, gdy nagle w powietrzu coś wrzasnęło.*
-Ness, co ja ci mówiłam o robieniu masakry?!
*smoczyca pufnęła.*
-Waterkill, uspokój się, prosz- *smoczyca nie dokończyła ,zaczęła zmieniać barwy, po chwili była już niebiesko- kremowa.*
Offline
*Podbiega na chwilę do gryfa.*
- Ja tego smoka czymś zajmę, a ty uciekaj. *Wraca do stolika smoka.*
- Kim jesteś, przybyszu?
Offline
-Hah, jakie słodkie lwiątko... *powiedziała smoczyca, robiąc minę typu ^^*
-Mam na imię Waterkill.
-A o mnie to się zapomina, co?!
-Nie zwracaj na nią uwagi...
Offline
*nie wytrzymał napięcia. Rzucił się pędem w kierunku podpowiedzianym przez lwa. Na szczęście drzwi ewakuacyjne działały prawidłowo i z łoskotem otworzyły się przed gnającym gryfem. Gdy tylko minął drzwi zewnętrzne czym prędzej rozwinął skrzydła i odleciał. Nie zauważył jednak, że zgubił małą sakiewkę...*
Offline