Nie jesteś zalogowany na forum.
-Dzięki *chwycił szklankę i wypił duszkiem zawartość szklanki*
Offline
*rozkłada się przy kominku*- ale mam lenia..
Offline
- A ja od paru godzin czekam na tą herbatę z cytryną...
Offline
-Och wybacz *zaparza herbatę, wrzuca cytrnę do kubka i gotowy napar podaję Goldi*
Offline
- Dziękuję! *Wypija herbatę jednym duszkiem*
- Nic się nie stało, byłeś zajęty... *Uśmiecha się delikatnie*
Offline
*siada wygodnie przy kominku*
-Mam dosć *kładzie się z hukiem*
Offline
*wraca do klubu z gorsetem z bandaży na tułowiu i siada za barkiem* Ała.
Offline
-Cześć połamańcu...i kto cię tak urządził ? *spojrzał na obolałgo Nalisia i pokręcił głową*
Offline
A miałem mały zatarczek z takim jednym futrem. Wylądowałem na kamieniu... *położył łeb na blacie*
Offline
*spojrzał się krzywo na Nalisia i podwinął rękawy koszuli* -Powiadasz futra tia... a dokładnie gdzie ?
Offline
Przed rogatkami miasteczka mnie zaczepił. Tylko, że on był... duży. *powiedział z grymasem bólu na twarzy*
Offline
-Za niedługo wrócę Naliś *chwycił łom zza lady, założył kurtkę,wyszedł z klubu, wsiadł na motocykl i odjechał*
Offline
Tylko uważaj, on był naprawdę duży. *odprowadził lwa wzrokiem*
Offline
*pod klub podjeżdża lew, wchodzi do środka ze śladami krwi na pysku, łapach i łomie*
-Już jestem.
Offline
*spojrzał na lwa* Eee... pytanie upewniające, czyja to krew jest?
Offline
-Hmm...no trochę moja a trochę tego dużego *rzuca łom na podłogę*
Offline
Jeny, Ty to jesteś odważny. *powiedział z podziwem i przytulił lwa* .. Ałć..
Offline
-Tia...przecież nikt mi nie będzie syna bił *zdjął kurtkę a na podłogę zaczeła lać się krew*..Ooo tego nie wiedziałem.
Offline
Matko jedyna! Shup, Ty jesteś ranny. *przemywa szybko ranę jodyną, biegnie po apteczkę, wyciąga bandaż i zawija go tak jak uczono go na PO*
Offline
*schodzi na dół* poproszę dużą kawę z mlekiem
Offline
-Kochanie zaraz ci zrobie kawy tylko *przerwał zdanie i wyjął z rany dość spory kawałek szkła*
Offline
*spojrzał smutno na Shupa* To.. to moja wina. Moglem się tam nie zapuszczać... O, hej mamo.
Offline
no ładnie nabroiłeś *podchodzi do Shu*
Offline
-Naliś to nie twoja wina... *chwycił za szmatkę i zatamował poniekąd ranę*
-Hej kochanie...jak się spało ?
Offline
*bierze gazę i tamuje ranę* dobrze
Offline
Ale następnym razem będę uważał... *spuścił głowę i usiadł sam przy stoliku w kącie*
Offline
*przytrzymał gazę i podszedł do Nalisia*
-Hej...nie smuć się, glowa do góry *uśmiechnął się*
-Czy na sali umie ktoś szyć ?
Offline
ja, siadaj *pokazuje na krzesło*
Offline
Młode i głupie stworzenie jeszcze ze mnie, heh... *lekko uśmiechnął się do Shupa*
Offline
*siada na krześle i zdejmuję opatrunek*
-No to zaczynamy przedstawienie.
Offline