Stado Lwiej Ziemi

Stado Lwiej Ziemi

Nie jesteś zalogowany na forum.

Ogłoszenie

#1 2012-02-18 00:28

Camille
Weteran
Lokalizacja: Za siedmioma rzekami...
Data rejestracji: 2010-12-31
Liczba postów: 2,834
WWW

Camille !!

A takie coś zaczynam pisać, mam pewną koncepcję... Ale tytułu brak XD Jak znajdę, zedytuję posta. Póki co uraczę was dość krótkim i tak, nieco na szybko pisanym, prologiem.



     Gorące promienie afrykańskiego słońca z wolna pieściły umęczone lico zgrabnej lwicy, a poranny, delikatny powiew wiatru muskał czule jej ciało, tarmosząc nieznacznie jej aksamitnie miękkim, siwym futrem. Oto bowiem do życia budził się kolejny dzień, przynoszący nowe nadzieje i napełniający zniechęcone dusze kolejnymi dozami wiary. Ciemne powieki samicy uniosły się powoli, jakby całkiem się nie spiesząc. Fioletowe tęczówki niespiesznie omiotły otoczenie. Nie, młoda kocica nie miała żadnego pojęcia, gdzie się właśnie znajduje. Ociężale uniosła się do siadu, odruchowo przeczesując przednią łapą swoją kruczoczarną, gęstą grzywkę. Tak, pewnie niejeden samiec mógłby jej pozazdrościć – dobrze o tym wiedziała. Zapewne właśnie dlatego tak bardzo o skarb ten dbała. Opuszkami palców pomasowała obolałe skronie. Czuła, jak przez napięte mięśnie łap przemyka przeszywający ból. W sposób nieco jakby ospały rozejrzała się wokół, dokładnie analizując każdy szczegół tego miejsca – przy okazji usiłowała powiązać z nimi jakieś wspomnienia wydarzeń z dnia poprzedniego. Wszystko powoli układało się w logiczną całość. Wszystko powoli nabierało znanych kształtów. Dźwięki, zapachy, widoki… wszystko poczęło stawać się całkiem znane, choć jeszcze przed momentem Camille czuła się tu tak całkiem obco. Pyszczek lwicy skrzywił się niemiłosiernie, kiedy oto dostrzegła, w jak nagannym stanie jest jej futro – zakurzone, potargane, przybrudzone, gdzieniegdzie umazane dość świeżą krwią. Pokręciła z dezaprobatą łbem, przelotnym spojrzeniem lustrując otoczenie, niejako w poszukiwaniu wody czy czegoś podobnego pokroju, aby przywrócić się do stanu względnej użyteczności. Kulejąc na prawą, przednią łapę ruszyła z wolna w stronę namierzonego, niewielkiego zbiornika wodnego. Ciężko określić, jak powstał – możliwe, iż to zwyczajny dół, w którym nazbierało się nieco wody po opadach. Pochyliła łepetynę w stronę kałuży, biorąc kilka łapczywych łyków płynu. Jej różowy język niczym małe wahadełko napędzane jakimś silniczkiem pobierał kolejne porcje deszczówki, w błyskawicznym tempie wysyłając je ku spragnionemu gardłu kocicy.
     Kiedy wreszcie udało jej się zaspokoić w choć minimalnym stopniu pragnienie, uniosła oczy ku niebu. Bezchmurne, piękne niebo nie zwiastowało niczego, co nazwać by można było negatywnym czy nieprzyjemnym – już nie o sam deszcz chodzi, lecz o coś znacznie głębszego. Odetchnęła głęboko, choć sprawiło jej to niemało bólu. Obite żebra. Skuliła się odruchowo, czując silny ból w boku. Zastrzygła prawym uchem, kiedy do małżowiny jej o przyjemnym, siwym odcieniu dotarł cichy szelest, a oczy mimowolnie powędrowały w stronę potencjalnego źródła dźwięku. Do nozdrzy uderzyła znana woń. Woń, która nie wróżyła niczego dobrego. Strzępki wspomnień, splecione już w sieć spójnych myśli, kołatały się niczym szaolne, obijając bezmyślnie o krańce czaszki. Nie trzeba było długo, by zgrabnym susem wysokie na ponad pół metra, suche trawy obrastające skrzętnie sawannę opuścił czarny, znany Camille z najśmielszych koszmarów osobnik. Chłód jej liliowego wejrzenia podążał za lwem, kiedy ten dumnie obchodził młodą samicę dookoła. Wyprostowała się, pomimo silnych fal cierpienia, szarpiących bezdusznie jej zgrabne, całkiem niewielkie ciało. Ciemna sylwetka o wściekłych tęczówkach w odcieniu szkarłatu, tego najstraszliwszego, kojarzącego się jedynie z horrorami i przywodzącym na myśl same pesymistyczne i okrutne myśli uśmiechała się cynicznie, krokiem pewnym przemierzając kolejne metry. Samicy skojarzył się on mimochodem z jakąś maszyną czy terminatorem – kupa napiętych mięśni, do tego stopnia naprężonych, iż zdawało się, jakby stosunkowo cienka warstwa skóry w każdej chwili mogła pęknąć na skutek zbyt wielkiego nacisku ze strony muskuł tejże istoty. Camille jakby na moment zapominając o wszelkich instynktach, wyraźnie i głośno nakłaniających do ucieczki, z niemałym wysiłkiem napięła ciało, odsłaniając dziąsła rozdzielone ostrymi kłami. Sierść na karku stanęła dęba, a grzebień ten w niewielkim czasie przemknął wzdłuż kręgosłupa, zatrzymując się niemalże na czubku ogona. Ściągnęła brwi, jakby rozpaczliwie usiłując nadać swej wykrzywionej od bólu facjacie gniewnego wyrazu.
- Oto znów się spotykamy, Camille …

Ostatnio edytowany przez Camille (2012-02-18 16:08)


<3
:dusi:  Samiii! Kocham Cię za TO :dusi:
A tutaj galeryjka:
x X x X

Offline

#2 2012-02-18 00:49

Nit
Administrator
Data rejestracji: 2008-12-31
Liczba postów: 9,856
WWW

Odp: Camille !!

Historia zaczyna się interesująco, a sam styl pisania jest ładny, fajnie że używasz bogatego słownictwa. :)
ALE zdecydowanie podział na akapity ZDECYDOWANIE poprawiłby czytelność tekstu. Poza tym mogłaś poprowadzić historię od razu odrobinkę dalej - w chwili obecnej jestem dosyć zdezorientowany. Nie powinno się zostawiać czytelnika zdezorientowanego. Gdybyś uchyliła choć rąbka tajemnicy dezorientację przesłoniłaby ciekawość. ;]


Nie ma niewinnych (u)serów! ~Sam

Offline

#3 2012-02-18 13:43

Samburu
Użytkownik
Lokalizacja: dln/grn Śląsk
Data rejestracji: 2012-01-12
Liczba postów: 259

Odp: Camille !!

Drogi Nicie, czy aby na pewno jesteś pewien że początek opowiada, albo jakiejkolwiek książki, powinien być zrozumiały i wyjaśniać od razu, z grubej rury całą historię?? Myślę właśnie ze Camille bardzo dobrze ujęła tajemniczość tradycyjnego prologu, pozostawiając czytelnika w oczekiwaniu, niecierpliwości i ciekawości co będzie dalej.
Moja skromna opinia - chyba do tej pory najbardziej dojrzalszy tekst (ale przyznam się bez bicia ze nieczytałem wszystkich opowiadań na tym forum, więc dlatego chyba), przemyślany a nie spontaniczny (tu wnioskuję) i zrozumiały formalnie. Razi bogatość słów, niestety tutaj może trochę zaboleć - według mnie jest ich zdeczka za dużo. Czasami lepiej użyć mniej takich słów, zeby - to co trudne - brzmiało prościej.

Czekam na more...!:]

Offline

#4 2012-02-18 13:50

Nit
Administrator
Data rejestracji: 2008-12-31
Liczba postów: 9,856
WWW

Odp: Camille !!

Nie mówię, że powinien być bardziej zrozumiały, ale że nie powinna zostawiać czytelnika w aż takiej dezorientacji - dając dłuższy fragment na początek. ;]


Nie ma niewinnych (u)serów! ~Sam

Offline

#5 2012-02-18 15:12

Camille
Weteran
Lokalizacja: Za siedmioma rzekami...
Data rejestracji: 2010-12-31
Liczba postów: 2,834
WWW

Odp: Camille !!

W Wordzie były akapity, owszem XD
Ale przyznam - po skopiowaniu i wklejeniu tutaj nie zwróciłam uwagi, że zniknęły xD Jak znajdę dłuższą chwilę, to zapewne to naprwię, teraz lecę szykować się na bal! :D

Co do słownictwa: taki mój styl. Jakbym starała się to zmienić to zapewniam, tekst nie nadawałby się do czytania ;) . Wszakże o to chodzi, by przelać na "papier" tę cząstkę siebie, stworzyć coś, co nas wyróżnia w tłumie względnie takich samych osobników. Zapewniam Cię - gdybyś poznał stary temat w storytellingu zrozumiałbyś, że ja tak po prostu mam. Nie umiem pisać inaczej. Tego mnie nauczyli w trakcie (dość długiej z resztą) edukacji ; )

_________________________________________________

edit: Starałam się pisać prościej. O xD
Jednak... nie jestem do końca zadowolona z efektów, koniec zatem starania się zrobić czegoś "pod publikę" :D


ROZDZIAŁ I

     Tak, teraz już młoda lwica nie miała żadnych wątpliwości co do tożsamości ów osobnika. Wszakże tak obślizgły, ponury ton głosu słyszała tylko jeden raz w ciągu swego może i niezbyt długiego, lecz zapewne obfitego w niejedną  przygodę i nową znajomość żywota. Ze ściśniętego bólem gardła Camille wydobył się jedynie ciche warknięcie, coś pomiędzy „ostrzegam” a „wynoś się”. Całe cierpienie powoli jakby uchodziło z jej ciała, ustępując miejsca gniewowi i złości, choć skutki tychże emocji były całkiem podobne: zatracenie zdolności logicznego myślenia i irracjonalne pomysły. Czarne włosy opadły już dawno na jej czoło, jednakże samica zdawało się, że dopiero w tej chwili dostrzegła zaistniały fakt, zarzuciła bowiem głową tak, iż grzywka z powrotem powędrowała na bok jej czaszki, opadając ciemną, miękką zasłoną po prawej stronie głowy.
     Oto czerwonooki lew zatrzymał się naprzeciwko facjaty Camille, wymownie i wyzywająco wlepiając te swe przebrzydłe tęczówki w ślepia samicy. Ta dzielnie wytrzymała to spojrzenie, aczkolwiek najchętniej już dawno skoczyłaby typowi do gardła. Coś jednak trzymało ją twardo przy ziemi, jakby wgniatając jej łapy w suchą, popękaną glebę. To paskudne uczucie, gdy istotę o zdrowych zmysłach dopada ta niemoc, nie pozwalająca na realizację zamierzeń, co więcej – skutecznie likwidująca wszelkie, najmniejsze nawet szanse, na osiągnięcie ustalonych celów – nawet, jeśli ustala się je w popłochu, na bieżąco, niewiele się zastanawiając nad sensem czy skutecznością działań.
      - Dlaczego nie zechcesz mi nic powiedzieć? Wczoraj taka skora do milczenia nie byłaś, kochana. – mruknął oschle, jakby poza jakimkolwiek intelektem Matka Natura pozbawiła go także jakiegokolwiek przebłysku emocji. Pomimo jednak tonu wypowiedzi, nie wiadomo jakim cudem, młoda samica wyraźnie odczuwała szyderstwo, wydostające się z czarnego każdym możliwym ujściem – nie wiadomo, czy przez uszy, pępek, usta czy może inny otwór ciała, pewnym jednak było, iż fale kpiny zalewały całą okolicę, szczególnie ujmując w swe odmęty niepozorną postać siwej kocicy.
      - Lepiej zamilknij, Ukatili – wycedziła ona przez zaciśnięte zęby, nadal podtrzymując prowokujące spojrzenie ciemnej kupy mięśni, gotowych w każdym momencie ruszyć na nią, nie pozostawiając po lwicy nic, prócz kępek futra, które zapewne zwiedziłyby niemały obszar, niesione ciepłym powiewem afrykańskich pasatów. Przez krótką chwilę jedynie wiatr i towarzyszące mu źdźbła traw wykazywały jakikolwiek ruch, nie licząc – rzecz jasna – klatek piersiowych obecnej tu pary kotowatych. Względną ciszę, przeplataną szelestem flory charakterystycznej dla biomu, przerwał wredny rechot, dobywający się z wnętrza samca.
     - Za to Cię właśnie uwielbiałem, Camille. Jesteś taką uroczą, kiedy się złościsz! – rzucił złośliwie, zbliżając niemalże pod sam nos siwej, a wysoko zadarty łeb wymownie głosił, jakiż był z siebie dumnym. Po tym wszystkim, co osiągnął, niejedna istota nigdy nie wyściubiła by nosa ze swego legowiska, wstydząc za własne czyny. Jednak nie on. Dla niego każda kolejna ofiara, która zakończyła żywota pod należącymi doń pazurami i kłami, była czymś w rodzaju trofeum, niemałym wyczynem, niczym wielki sum złowiony przez szczęśliwego wędkarza. Satysfakcja przepełniała tego niegodziwca, ledwie mieszcząc się w jego jakże sporym cielsku. Tak, nawet gdyby nie unosił głowy i tak spojrzeć mógłby bez żadnego problemu na sporo niższą i drobniejszą istotę, która teraz jedynie uważnie obserwowała każdy centymetr ciała tego typa, wyczekując najgorszego. W zasadzie… chciała chyba mieć to z głowy, oczekiwanie na własną śmierć nie jest niczym przyjemnym. Jednak nie cofnęła się, nie próbowała uciekać, nie próbowała nawet prosić o litość. Podobno miała u samca specjalne względy, jednak nie przeszło jej nawet przez myśl, aby z nich w jakikolwiek sposób korzystać. Jeżeli ginąć – to z godnością.
     - Szkoda, że aż tak bardzo wdałaś się w swoją matkę. – skwitował, wzruszając barkami. Głos wymodelował (o ironio, ktoś tak bezmyślny potrafi jednak planować?) na przepełniony żalem i niemałym smutkiem, choć jego krwiste ślepia wyraźnie zaśmiewały się do rozpuku. W Camille coś drgnęło, coś pękło… Matka. Zagryzła wargę, na krótki ułamek sekundy tracąc czujność i spuszczając smętnie łepetynę. Kiedy na powrót zamierzała spojrzeć na samca, poczuła silne uderzenie w policzek. Była na tyle osłabiona, iż niczym dziwnym nie było, że idąc niejako za ciosem upadła na bok, ciskając niewielkim ciałem o nieporośnięty niczym  skrawek twardej gleby, a kłęby kurzu uniosły się na sporą wysokość. Zanim zdążyła zareagować, przednie, jakże przecie ciężkie łapy samca przygniotły ją do gleby a jego śmierdzący oddech nękał smolistoczarne nozdrza lwicy, gdy łeb oprawcy zniżył się niebezpiecznie w stronę pyska ofiary.
     - Chyba zapomniałaś już, jak kończą nieposłuszne pokraki, kochanie – wysapał wprost do ucha Camille, uśmiechając niezwykle jadowicie. Lwica nie miała już siły, poza tym… co mogłaby zdziałać? Już nie chodzi o sam fakt, iż typ miał nad nią przewagę ładnym kilku kilogramów, była na tyle sprawną, iż raz już umknęła przed jego gniewem, jednak – jak widać – było to pozbawione najmniejszego sensu, jakby liczyła, iż ten jej nie odnajdzie… Liliowa jej tęczówka jedynie powędrowała na tęczówki czarnego, a pysk rozwarł się niezbyt szeroko, dając ujścia pełnym nienawiści słowom:
     - Lepiej być nieposłuszną pokraką niż gburowatym imbecylem. Ponadto kochaniem mogę być jedynie w Twych najwspanialszych snach, kretynie. – Camille nie miała już nic do stracenia. Doskonale zdawała sobie sprawę, w jak niesprzyjającej  sytuacji się znalazła. Kły widocznie rozbawionego samca kłapnęły nieprzyjemnie blisko ucho młodej lwicy, wyraźnie podsycając w Ukatilim poczucie satysfakcji i uwielbienia względem własnej osoby. Tak, niemałą przyjemność sprawiało mu znęcanie się nad nic niewinnymi istotami, a kiedy te jeszcze tak miło współpracowały – żyć nie umierać! Mógłby teraz rozszarpać ją na małe kawałeczki, jednakże obcowanie z nią sprawiało mu zbyt wiele frajdy, niemożliwej do bliższego określenia czy szczegółowego opisania. Cieszył się, widząc to wymalowane na jej siwej mordce zawzięcie, jej nienawiść i jad przyprawiały go o gęsią skórkę – bynajmniej nie chodziło tu o strach! Wywrócił malowniczo oczyma, cmokając przy tym z dezaprobatą. Lewe łapsko okrutnika spoczęło na gardzieli lwicy, mocno ją ugniatając, na skutek czego przepływ powietrza do płuc był podwójnie utrudniony.
     - Zdaje się, że ktoś tutaj zapomniał, z kim rozmawia. – warknął, całkiem beznamiętnie, chociaż baczny obserwator, gdyby tylko włożył nieco wysiłku w proces przyglądania się ciemnemu typowi, dostrzegłby, jak oto męskie ego solidnie ucierpiało, czego jednak czarny starał się nie okazywać.
    Rezolutna samica odpowiedziałaby, zapewne. Jednakże na skutek zbyt małej ilości życiodajnego tlenu lwica straciła przytomność, wgniatana coraz mocniej i coraz głębiej w popękaną ziemię, a wyglądała niewinnie i uroczo, niczym małe kocię, które oto po sytym posiłku udało się na drzemkę, nie zaś jak umęczona, dorosła lwica, przepełniona złością, cierpieniem i nienawiścią, które oto przeplatając się, łącząc i krzyżując tworzyły całkiem nowy obraz znanej dotychczas Camille, która przecie zawsze była uosobieniem dobra, życzliwości i radości.
     Nagle nacisk zarówno na klatkę piersiową jak i gardło zniknął, a ona łapczywie porwała ogromne ilości powietrza, transportując olbrzymią dawkę mieszaniny gazów do płuc, ulokowanych pod popękanymi kościami. Jej powieki nadal trwały sklejone, a oddech był jakby niespokojny, nerwowy i z pewnością z regularnością miał niewiele wspólnego – o ile cokolwiek. Gdyby odzyskała świadomość, poczułaby, jak oto pewien kremowy lew niesie ją na swym grzbiecie, niejako w eskorcie jeszcze dwóch innych kompanów. Jednak nie mogła o tym wiedzieć, nieprzytomna, ledwo żywa, umęczona. Zdawało się, jakby na moment rozchyliła jedną powiekę i przemierzyła jasną tęczówką sylwetki tychże istot, jednak po cichym westchnięciu oko na powrót zamknęło się a oddech z wolna, całkiem nieporadnie, powracał do normy, przestając w sposób jakby łakomy porywać kolejne końskie dawki tlenu. Przyjemne kołysanie utuliło ją do snu, który zapewne stał się balsamem dla jej obolałego ciała i skrzywdzonej duszy. W głowie całkowita pustka, zapewne kiedy tylko się przebudzi wdzięczna będzie, iż żaden koszmar nie skaził tych kilku chwil względnego spokoju. Z dala od myśli – nie cierpiała.

Ostatnio edytowany przez Camille (2012-02-18 16:45)


<3
:dusi:  Samiii! Kocham Cię za TO :dusi:
A tutaj galeryjka:
x X x X

Offline

#6 2012-02-18 17:04

Silvana
Weteran
Data rejestracji: 2011-01-21
Liczba postów: 1,104

Odp: Camille !!

Jak dla mnie - extra :-D. Uwielbiam Twój styl pisania Cam!
"Lepiej być nieposłuszną pokraką niż gburowatym imbecylem. Ponadto kochaniem mogę być jedynie w Twych najwspanialszych snach, kretynie."
"Satysfakcja przepełniała tego niegodziwca, ledwie mieszcząc się w jego jakże sporym cielsku"
Niecierpliwie czekam na ciąg dalszy  :D !

Offline

#7 2012-02-18 17:12

Camille
Weteran
Lokalizacja: Za siedmioma rzekami...
Data rejestracji: 2010-12-31
Liczba postów: 2,834
WWW

Odp: Camille !!

dziękuję ;D
Jak znajdę dłuższą chwilę, zapewne napisze kolejny rozdział, na razie jednak wiem, że nie będzie to ni dziś, ni jutro. Ostatki, wiadomo :D


<3
:dusi:  Samiii! Kocham Cię za TO :dusi:
A tutaj galeryjka:
x X x X

Offline

#8 2012-02-19 13:44

Samburu
Użytkownik
Lokalizacja: dln/grn Śląsk
Data rejestracji: 2012-01-12
Liczba postów: 259

Odp: Camille !!

Camille napisał/a:

edit: Starałam się pisać prościej. O xD
Jednak... nie jestem do końca zadowolona z efektów, koniec zatem starania się zrobić czegoś "pod publikę" :D

Czy ktoś tu kazał komuś robić coś pod publikę?:] Zaraz chwileczkę...czegoś tu nie rozumiem. Przecież pisząc opowiadanie i umieszczając je na forum, od razu skazujemy je na opinię publiczną, czyż nie ;]? Jeśli nie chce się robić czegoś pod publikę to zazwyczaj zostawia się to sla siebie.


Camille napisał/a:

W Wordzie były akapity, owszem XD
Ale przyznam - po skopiowaniu i wklejeniu tutaj nie zwróciłam uwagi, że zniknęły xD Jak znajdę dłuższą chwilę, to zapewne to naprwię, teraz lecę szykować się na bal! :D

Co do słownictwa: taki mój styl. Jakbym starała się to zmienić to zapewniam, tekst nie nadawałby się do czytania ;) . Wszakże o to chodzi, by przelać na "papier" tę cząstkę siebie, stworzyć coś, co nas wyróżnia w tłumie względnie takich samych osobników. Zapewniam Cię - gdybyś poznał stary temat w storytellingu zrozumiałbyś, że ja tak po prostu mam. Nie umiem pisać inaczej. Tego mnie nauczyli w trakcie (dość długiej z resztą) edukacji ; )

Muszę trochę sprostować moje słowa, za wszelką cenę nie chcę być zrozumiany źle. Po pierwsze strzelam że to było kierowane do mnie. Jeśli tak to po drugie - moja odpowiedź: chodziło mi, nie o same słownictwo, a o jego nadmiar. Tu jest różnica. To jest tak samo jak z witaminami – zażywane odpowiednio są zdrowe, ich przedawkowanie może zaszkodzić. Tak było w tym przypadku. Używanie wyrafinowanego słownictwa w ten drugi sposób powoduje trudności w odczytaniu, co osoba pisząca miała na myśli. Jeśli chodzi o mnie było tak że niektóre zdania (a jest ich naprawdę niewiele), musiałem czytać po dwa-trzy razy aby zrozumieć jego sens. Uwierz mi, też mam wieloletnią edukację za sobą, a biorąc pod uwagę młodszych od nas, to dla nich to będzie ciężkostrawny tekst.
Co do twojego stylu: chwała ci za to że masz tego świadomość ze jest on wyjątkowy!! Bez samodzielnie wypracowanego stylu nie istnieliby tacy twórcy jak Lem czy King, a ich książki nie nosiłyby miana bestsellerów.
Jeszcze raz powtarzam ząb w ząb mój pierwszy post, bo widzę ze ktoś tu czegoś nie zauważył: „Moja skromna opinia - chyba do tej pory najbardziej dojrzalszy tekst (ale przyznam się bez bicia ze nieczytałem wszystkich opowiadań na tym forum, więc dlatego chyba), przemyślany a nie spontaniczny (tu wnioskuję) i zrozumiały formalnie. Razi bogatość słów (dopisek – w pozytywnym znaczeniu)”
Co do ostatniego fragmentu – nie widze róznicy w niczym w porównaniu z pierwszym fragmentem. Wciąż jest ciekawie, znakomicie się zapowiada dalsza akcja i w ogóle.
Mam nadzieje że nie wyjdę tutaj na gorzej czepialskiego niż nasz admin – Iblis. Ale tak to jest jak ktoś zauważa kropelkę wady pośród morza zalet. Następnym razem napisze po prostu - fajne albo nie fajne ;].

Offline

#9 2012-02-19 18:04

Camille
Weteran
Lokalizacja: Za siedmioma rzekami...
Data rejestracji: 2010-12-31
Liczba postów: 2,834
WWW

Odp: Camille !!

Ale kiedy ja się nie oburzam ;D Jedynie podtrzymuję dyskusję, bowiem dostrzegam, iż z Tobą można normalnie porozmawiać na poziomie, bez wzajemnego obrażania się etc. ;D Na tym to polega: jednak osoba odzywa się pierwszą, druga odpowiada ;) . Nie mam Ci za złe, tylko... chciałam się sprawdzić, czy umiem pisać prościej, jednakże źle się z tym czuję i pojęcie "pod publiczkę" dotyczyło moich subiektywnych odczuć.


<3
:dusi:  Samiii! Kocham Cię za TO :dusi:
A tutaj galeryjka:
x X x X

Offline

#10 2012-02-19 22:23

Samburu
Użytkownik
Lokalizacja: dln/grn Śląsk
Data rejestracji: 2012-01-12
Liczba postów: 259

Odp: Camille !!

Potraktuj więc moje posty jako luźną rozmowę;] :p. A ich pisanie sprawiło mi niemałą przyjemność, bo czasami nachodzi mnie ochota napisać coś dłuższego, niż tylko dwa zdania na post.

I pisz sposobem jakim ci się żywnie podoba, bo trzeba przyznać,  że ta druga strona też musi czerpać przyjemność z tego co robi. Próbowałaś, nie udało się, trudno. Zapewniam cię, że będę śledził wątek opowiadania, a jak narazie uzbrajam się w oczekiwanie;].

Offline

#11 2012-03-06 00:23

Camille
Weteran
Lokalizacja: Za siedmioma rzekami...
Data rejestracji: 2010-12-31
Liczba postów: 2,834
WWW

Odp: Camille !!

ROZDZIAŁ DRUGI
(krótki, bo pisany teraz, przed snem. )


Kiedy tylko się obudziła, jej fioletowe tęczówki nerwowo przemknęły po okolicy. Ciemno, głucho, chłodnawo. Nie potrzebowała wiele czasu, aby bezbłędnie określić, iż oto jakimś cudem znalazła się w jaskini. Nie miała pojęcia ile spała i jak tu trafiła, jedno śmiała podejrzewać – gdyby miało to być zasługą hebanowego terminatora, już dawno padłaby trupem. Z niemałym wysiłkiem stanęła na łapach, chwiejąc się nieco niczym alkoholik po libacji, co poskutkowało tym, iż oparła się lewym bokiem o przyjemnie zimną ścianę jamy. Tak, było tu na tyle chłodno, że śmiała ona wnioskować, iż znajduje się pod ziemią lub przynajmniej głęboko wewnątrz jakiej skały. Zadarłszy łeb ujrzała kilka skalnych półek, usytuowanych na różnych wysokościach ze wszelkich stron, tworząc miejscami coś na kształt schodów. Ucho kocicy drgnęło, kiedy dotarł do niego cichy szmer, jakby oto długim korytarzem jakieś istnienie podążało w jej stronę. Na myśl, iż może to chociażby jaki myszoskoczek czy inny gryzoń, zaburczało jej w brzuchu. Wszakże od ostatniego jej posiłku minęła co najmniej doba, kto by jednak w takiej sytuacji myślał o jedzeniu? Owszem, piramida potrzeb Maslowa piramidą potrzeb, jednak ona nigdy nie była w pełni normalną. Ugięła lekko łapy i wyprężyła do skoku, gotowa na ewentualną przekąskę. Nie pomyślała nawet, iż nielogicznym jest, żeby obstawiać obecność szczura w miejscu, gdzie roić może się od potencjalnych porywaczy i oprawców…

Nie zdążyła skoczyć. Spory udziec zebry wylądował pod jej pyskiem, opadając twardo na podłoże. Zaraz za nim z półmroku wyłoniła się dość pokaźna i potężna postać lwa. Tego samego, który przetransportował ją na własnym grzbiecie w to miejsce. Jego kremowe, choć całkiem przybrudzone, futro przyjemnie komponowało się z ciemnym otoczeniem, a czekoladowa grzywa miękko opadała na barki. Dobrze, iż oko Camille zdążyło się przyzwyczaić do ciemności, inaczej mogłaby nie dostrzec lwa, lub jego obraz mógłby zostać zniekształcony na skutek niedokładnego odbioru. Tkwiła tak krótką chwilę, wlepiając ślepia w szmaragdowe tęczówki samca. Nie ufała mu. Ale po przejściach z Ukatilim już żaden osobnik nie był jej strasznym.
Trwająca przez dość niedługi moment cisza powoli stawała się nieznośną i niemalże kuła w uszy. Pysk tamtego wykrzywił się nieprzyjemnie, po to, aby po chwili nieco się rozchylić.
- Jedz. Zdajesz się być wykończoną. – bezbarwny ton jego głosu niemalże od razu skojarzył się młodej kocicy z czarnym osobnikiem, przywołując masę nieznośnych wspomnień. Mimochodem skrzywiła się, a nieprzyjemny dreszcz przemknął wzdłuż jej kręgosłupa. A może po prostu to wina jaskini? Może panowała w niej nadzwyczaj niska temperatura? Chciała pozwolić sobie na zjadliwy komentarz, dotyczący ewentualnej trucizny, którą mięso mogło być przecie przesiąknięte, jednak stwierdziła, iż nie warto, wszakże czyż to nie całkiem przyjemna śmierć? W porównaniu z niewykorzystanymi przez nią, dwoma już szansami – zapewne. Do trzech razy sztuka, jak to zwykli mawiać.
- Dzięki… - wymamrotała jedynie bezemocjonalnie, zatapiając lśniące kły w pożywieniu, dostarczonym przez nieznajomego, który nie wiadomo po co wyłonił się z mroku i sterczał tu teraz nad nią, obserwując w sposób natrętny i dobitny. Tak, bardzo to racjonalne! Pałaszowała kolejne kęsy zachłannie, jakby na wszelki wypadek, gdyby lew miał się rozmyślić i zabrać jej spod pyska udziec. Ale, nie okłamujmy się, co to jedno marne udko? Zaledwie zaspokoiło ono głód w stopniu, by stan żołądka z „krytycznego” zmienił się na „bliski krytycznemu”. Spojrzała kątem oka na samca, oblizując ze smakiem umorusany osoczem pysk.
- Dlaczego? – zapytała. Och, ileż mogło się w tym słowie kryć? Skąd osobnik o futrze w odcieniu beżu miał wiedzieć, o co dokładnie pyta samica? Gonitwa myśli spowodowała więc niemałe spustoszenie w jego umyśle, kiedy próbował ustalić uniwersalną odpowiedź, która wyczerpałaby temat niezależnie od tego, czego fioletowooka chciała się dowiedzieć. Jednakże nic nie przyszło mu do łba, więc nie mając innego wyjścia, musiał kontynuować dialog, próbując rozgryźć samicę.
- Dlaczego Ci podrzuciłem kawałek mięsa? – spytał, przybliżając się w stronę Camille. Był już na tyle blisko, aby ta dostrzec mogła bielmo na lewym jego ślepiu oraz rozległe blizny na pysku. Choć starała się nie prowokować ów osobnika gapieniem się na szramy, oczy jej zawisły na nieznośnie długi moment na dość grubej linii, biegnącej od czoła, aż po niemalże samą brodę. Siłą rzeczy przemykała ona obok niewidzącego ślepia samca. Przełknęła odruchowo ślinę. Weteran wojenny, potwór, czy może ofiara wypadku? Samiec dostrzegł jej spojrzenie, odwrócił więc nerwowo łeb.
- Widziałem Cię z tamtym typem. Nie wyglądasz dobrze. Domyśliłem się, że musisz być wycieńczona i jak widać, wcale się nie pomyliłem. – rzucił beznamiętnie, powoli kierując się  w stronę, z której przyszedł. Zatrzymał się jednak w wejściu do niezbyt szerokiego korytarza, powoli odwracając łeb w stronę nieco oszołomionej Camille
- Kiedy pójdziesz tym tunelem, dojdziesz do podziemnego źródła. Woda jest tu czysta i zdatna do picia, myślę, że chętnie zaspokoiłabyś pragnienie. Niedaleko źródła kręci się dwóch gości, ale nie przejmuj się nimi, są niegroźni. – dodał, znikając w czeluściach wąskiego przejścia.

Szara lwica pokręciła głową. Niewiele pojmowała, niewiele rozumiała. Odruchowo rozejrzała się za innym wyjściem, jakby wcale nie zamierzając pchać się wprost do niewielkiego stadka nieznajomych samczych istnień. Jednakże pomimo najszczerszych chęci nie była w stanie dostrzec innego przejścia, krokiem więc skazańca ruszyła przed siebie, drogą wskazaną przez na wpół niewidomego osobnika. Łapy stawiała bezszelestnie, ostrożnie, jakby ważąc każdy kolejny krok. Najwidoczniej pozostawała w nadziei, iż tamci nie dostrzegą jej dyskretnej ewakuacji. Podziemne źródło? Zatem wcale się nie pomyliła przy wstępnej ocenie sytuacji. Jednak czas opuścić do miejsce, nim całkiem zeświruje.

Ostatnio edytowany przez Camille (2012-03-06 00:28)


<3
:dusi:  Samiii! Kocham Cię za TO :dusi:
A tutaj galeryjka:
x X x X

Offline

#12 2012-03-06 17:34

Ibilis
Administrator
Lokalizacja: Za grupą lwic ;P
Data rejestracji: 2010-10-16
Liczba postów: 6,329

Odp: Camille !!

To co nazywasz krótkim rozdziałem, to u niektórych całe opowiadanie... razem z komentarzami czytających XD
Ale z czytaniem poczekam aż będzie całość (nienawidzę czekać na ciąg dalszy czegoś w czym już się rozczytałem XD)


Avatar by  MadKakerlaken madkakerlaken.png

Offline

#13 2012-03-06 20:28

Karinda
Użytkownik
Lokalizacja: Lwia ziemia
Data rejestracji: 2011-12-12
Liczba postów: 2,054

Odp: Camille !!

Super. Czekam na kolejny rozdział.


Av by Madame Carotte
Na FH gram pod 4 osobami: KarindaPL[normalna],KarindaPL[ze skrzydłami],Karin[Strasznie mała] i Karinda[z ranami na ciele].
[you], Przyjaźń jest potężna ponad wszystko.
Zapraszam na moje forum o KL!
Zapraszam na moje forum o Psach i Kotach!
Zapraszam na największe Polskie Forum o Kung Fu Pandzie!
Kovu_Stamp_by_Lottie499.gif kiara_fan_stamp_by_konyhyuga_sama-d4ffkb3.gif

Offline

#14 2012-03-06 20:33

Camille
Weteran
Lokalizacja: Za siedmioma rzekami...
Data rejestracji: 2010-12-31
Liczba postów: 2,834
WWW

Odp: Camille !!

Jestem w trakcie jego tworzenia ; )) .


<3
:dusi:  Samiii! Kocham Cię za TO :dusi:
A tutaj galeryjka:
x X x X

Offline

#15 2012-03-06 22:36

Samburu
Użytkownik
Lokalizacja: dln/grn Śląsk
Data rejestracji: 2012-01-12
Liczba postów: 259

Odp: Camille !!

O w sam raz coś na dobranoc! :]. Mimochodem jednak straciłem troche plot. ;p

Offline

#16 2012-03-06 23:59

Source
[center][img]http://img62.imageshack.us/img62/9482
Lokalizacja: Warszawa/Łódź
Data rejestracji: 2012-02-26
Liczba postów: 1,943

Odp: Camille !!

Rany, co za.......jedwabisty styl pisania,  ;)
Dawno nie czytałem czegoś z równą przyjemnością. Mam tylko jedno pytanie: Wprowadzisz do opowieści troszkę ironii lub sarkazmu?
W każdym przypadku czekam na więcej.  :D


thinbannerrhea.png     tU4DV     NyQD0
thinbannerbuwaro.png     hQrhb     TJYJc
thinbannerkieri.png     c5P7h

Offline

#17 2012-03-26 17:47

Camille
Weteran
Lokalizacja: Za siedmioma rzekami...
Data rejestracji: 2010-12-31
Liczba postów: 2,834
WWW

Odp: Camille !!

ROZDZIAŁ TRZECI

     - Teee, niunia! My i tak Cię widzimy! – rzucił radośnie ciemnobrązowy osobnik, wylegujący się w najlepsze na niewielkiej skalnej półce, ulokowanej tuż nad niewielkim źródłem, o którym zapewne niedawno prawił jej zielonooki, którego, nawiasem mówiąc, nigdzie nie dostrzegała. Zauważyła za to jeszcze jednego, nieco mniejszego samca, kręcącego się w kącie, jakby nie zainteresowanego niczym, co działo się wokół. Warknęła pod nosem, słysząc, jak oto nazwana została przez jakiego bufona. Nie cierpiała tego typu określeń, to pewne. A już na pewno nie kiedy padały one z pyska jakiegoś oszołoma.
     - To dobrze, oznacza bowiem, że nie jesteście ślepi. – mruknęła niezbyt przyjaźnie, po krótkiej chwili ganiąc samą siebie w myślach za to, jakich użyła słów. Widocznie obecne tu, samcze, niewielkie zbiorowisko też idealnie podłapało w czym rzecz, wszakże po przelotnym spojrzeniu po sobie, ten całkiem niewyrośnięty ozwał się, zbliżając z wolna w stronę Camille:
     - Tego typu komentarze zdają się być tu nie na miejscu, szanowna koleżanko. Dlatego właśnie staramy się ich unikać jako ognia, coby naszemu kompanowi dyskomfortu psychicznego nie stwarzać, narażając go na nieprzyjemne uczucia, powiązane ściśle z nękającymi jego umęczony egzystencją umysł wspomnieniami.
Camille skrzywiła się wymownie, słysząc nieco rozbudowaną wypowiedź, padającą z ust rudawego lwa, który był wyraźnie młodszy od swoich ziomków, co więcej: lwica odważyłaby się zaryzykować stwierdzeniem, iż był młodszy nawet od niej samej. W odpowiedzi mrugnęła jedynie dwukrotnie, zmieniając pozycję, wszakże dalsze skradanie się zdecydowanie było pozbawione sensu. Teraz bardziej na miejscu będzie się naprężyć, jednak już podczas pierwszej próby syknęła cicho.
     - Spokojnie, siostro. Nie zrobimy Ci krzywdy. Jaki w tym cel? Najpierw mielibyśmy cię uratować przed tamtym gnojem po to tylko, aby właśnie go wyręczyć? – mruknął z dezaprobatą starszy, zeskakując sprawnie z zajmowanej przezeń półki. Podszedł z gracją i niemałym dostojeństwem w stronę pozostałej dwójki, patrząc na fioletowooką, jakby ta co najmniej właśnie zerwała się z choinki. Cam odruchowo cofnęła się ze dwa kroki, czując się w pewnym stopniu osaczoną. „Uciekaj”, krzyczał instynkt. Jednak ta po raz kolejny go nie posłuchała, czego zapewne winna żałować. Zamiast tego tkwiła w miejscu, po lewej swej stronie mając jakiego podrostka, po prawej z kolei – nadętego buraka, jak to już zdążyła go ocenić po pierwszych sekundach. A jak powszechnie wiadomo, pierwsze wrażenie często bywa kluczowe.  Mimo wszystko odetchnęła, samiec zdawał się być taki autentyczny i sprawiał wrażenie szczerego. Nie uwierzyła mu do końca, nie obdarzyła go także zaufaniem. Ale postanowiła się tak nie spinać, lub – przynajmniej! – spinać się nieco mniej.
     - A tak właściwie… gdzie się on podział? – spytała, rozglądając się dookoła, jakby miało to podkreślić jej zainteresowanie tamtym osobnikiem. W rzeczywistości starała się kierować radą: przyjaciół miej zawsze blisko, wrogów – jeszcze bliżej, nieobecność jej  wybawiciela była zatem nieco niepokojącą.
     - Wokovu? A nie jest z Tobą? – czekoladowy przekrzywił łeb, z zainteresowaniem obserwując lwicę. – Ano fakt, nie ma go z tobą. – skwitował, robiąc przy tym minę, jakby co najmniej Amerykę odkrył. Camille z niemałym wysiłkiem powstrzymała się przed wymownym pacnięciem się w czoło, zamiast tego uśmiechnęła się jedynie krzywo pod nosem w sposób całkiem pobłażliwy. Przeniosła spojrzenie na bystrzaka, powstrzymując w ostatniej chwili kąśliwą uwagę, dotyczącą jego rozgarnięcia.
     - Nie wiem, jak się nazywał, jakoś się nie przestawił. – skwitowała – Takie właśnie jest wasze wychowanie, powinszować savoir vivre’u. – rzuciła kąśliwie, błądząc spojrzeniu to po ciele młodego filozofa, to po skórze roztrzepanego lekkoducha. Mlasnęła.
     - Heeej no koleżanko, ale po co się tak spinać?  - ozwał się ciemny, okrążając samicę wolnym, acz nieco jakby dumnym krokiem. – Jeszcze Ci coś tam pęknie i dopiero będzie nieszczęście. – mruknął, uśmiechając złośliwie w stronę lwicy, kiedy już ponownie znalazł się naprzeciw kocicy, która – rzecz jasna – podczas całej jego przechadzki oprowadzała go spojrzeniem.
     - Jeszcze jedno słowo a Tobie coś pęknie, taki na przykład kręgosłup czy jaka kość – warknęła, marszcząc nieco złowieszczo czoło, ściągając gniewnie brwi.
     - Spokój. – oto proste, jakże krótkie słowo spowodowało absolutną ciszę. Pewnie nie tyle ze względu na znaczenie czy swoją definicję, a raczej z powodu faktu, iż wypełzło ono z ust zielonookiego, w połowie niewidomego samca, który oto zjawił się bezszelestnie, nie wiadomo nawet skąd. Pomyśleć można, iż był tam cały czas, jeno ktoś narzucił na niego czapkę niewidkę czy inne, równie magiczne ustrojstwo.  Ślepia trójki lwów wlepione tkwiły w postać nieoficjalnego przywódcy, kiedy ten krążył niezwykle wolno i jakby nieco powłócząc od niechcenia łapami pomiędzy nimi.
     -  Właśnie o tobie rozmawialiśmy, Wokovu. – rzucił czekoladowy, cofając się o dwa kroki, gdy całkiem pokaźne cielsko odziane w futro w kolorze beżu podążało ku niemu.
     - Słyszałem. Może jestem ślepy, ale nie głuchy. – odezwał się, piorunując chłodnym wejrzeniem szmaragdowych oczu rudawego samca. Tak, najwidoczniej teza z czapką niewidką miała jakiś sens, lew ten był tu dość długo, aby usłyszeć, o czym kompani oraz pewna kobiecina rozmawiali ładne kilka minut temu.
     - A nie słyszałeś, że nieładnie podsłuchiwać czyichś rozmów? Cóż, widocznie niewiele pomyliłam się w ocenie twego poziomu kultury. – Camille nie wiedziała może, kiedy należy ugryźć się w język, jednakże zapewne dodawało jej to uroku. Przynajmniej czasami. Wakoyu jednak pokręcił jedynie łbem.
- Camille, nie podsłuchiwałem. Jakby nie patrzeć jesteś w moim domu, znam tu masę różnych zakamarków, nie zapominaj o tym. Nawet nie wiesz, kiedy możesz być obserwowaną. – chłód bijący od strony samca przeniósł się na ton wypowiedzi.
     - Skąd ty… skąd znasz moje imię? Nie pamiętam, abym się przedstawiła. Śledzisz mnie? – jęknęła, wyraźnie tą wizją niezadowolona. Kątem oka dostrzegła, jak oto dwójka pozostałych samczych istnień powoli opuszcza jaskinię, bez ni jednego słowa wyjaśnienia. Jakby wykonując rozkaz zielonookiego, który nie został tak naprawdę wydany. Telepatia? Nieważne, co, jak i po co, istotnym jest, iż fakt ten dodatkowo wzmożył czujność Cam.
     - Chyba można tak powiedzieć. – rzucił beznamiętnie, kierując swe oczy o zielonych tęczówkach na facjatę lwicy. Jego pysk nie wyrażał absolutnie żadnych emocji. – Bardziej jednak zaabsorbowany byłem tamtym frajerem, ty niestety nadarzyłaś się przy okazji.
     - Ukatili? Ale… czemu? – teraz samica już absolutnie niczego nie rozumiała. Coś tutaj wyraźnie nie grało, a w jej głowie zrodziła się masa pytań i wątpliwości, które im prędzej rozwieje, tym lepiej.
- Widzisz… Znam typa. Powiedzmy, że mamy pewne niedokończone sprawy. – mruknął ozięble, odwracając spojrzenie w stronę niedaleko położonego źródełka – Widzisz, to mój brat.
Szczęka Camille bezwładnie rozwarła się szeroko, jakby właśnie zamierzała pożreć w całości słonia. Spojrzała niepewnie na samca, który nie był w stanie tego dostrzec, wszakże spojrzenie jego zakotwiczone było w całkiem innym fragmencie groty.
     - Wokovu, ale… nie rozumiem, jakie sprawy?
Kremowy samiec jedynie parsknął z dezaprobatą, pokręcając przy tym z niezadowoleniem łbem, jakby wyraźnie dając samicy znak, iż to, mówiąc grzecznie, nie jej interes. Camille zrozumiawszy całkiem jasny przekaz, zrezygnowała z dalszych pytań. Skinęła jedynie w milczeniu głową, a czarne jej kłaki niesione siłą grawitacji opadły na czoło. Poczuła po chwili, jak samiec delikatnie unosi jej głowę, odgarniając grzywkę.
     - Nie martw się, on Cię już nie skrzywdzi. Już i tak zbyt wiele wyrządził szkód, zbyt wiele istot zamordował, zbyt wiele zniszczył… Poniesie za to karę, jedynie czekam na odpowiednie moment. Teraz  jest osłabiony po naszym ostatnim ataku, jednak jest na tyle silnym, że bez porządnego planu nie ma co na niego ruszać. Z resztą… - urwał na moment, ściągając łapę z podbródka samicy – sama o tym doskonale wiesz, Camille…
Wiedziała. Spojrzała na niego, po czym powoli skinęła głową, niejako na potwierdzenie jego słów. Aż za dobrze wiedziała…


<3
:dusi:  Samiii! Kocham Cię za TO :dusi:
A tutaj galeryjka:
x X x X

Offline

#18 2013-08-06 16:44

dewil
Użytkownik
Lokalizacja: Lwia Skała
Data rejestracji: 2013-07-31
Liczba postów: 162
WWW

Odp: Camille !!

No nieźle mi się podoba :jupi:.

//To co zawsze... no weź się chociaż postaraj... Ib//

Ostatnio edytowany przez Ibilis (2013-08-06 18:23)


możesz mi zaufać, jestem dosłownie jak lew najważniejsza jest stado  :dusi:


P.S.Moja kuzynka Claudia dała mi to konto,bo twierdzi że król lew jej się znudził i teraz jestem ja.Mam proźbę,usuńcie to co ona dodała bo ja dopiero zaczynam.

Offline

Zalogowani użytkownicy przeglądający ten wątek: 0, goście: 1
[Bot] claudebot

Stopka

Forum oparte na FluxBB
Modified by Visman