Nie jesteś zalogowany na forum.
Dość specyficzne i przerażające miejsce. Ciemny las, pełen uschniętych drzew, których kora przybrała szary kolor. Wszędzie rozlega się kurczo-czarna ziemia, nie widać ani skrawka zieleni. Miejsce to przepełnione jest zapachem śmierci. Nie wiadomo co kryje się pośród drzewnych trupów...
Wymagania:
Porywające, mroczne historie z udziałem naszych bohaterów - to jest to! Więc, nie życzę sobie żadnych rzeczy typu "Cześć! Co tam u ciebie?", itp. Nalegam, aby każdy post miał przynajmniej 3 zdania. Środki stylistyczne bardzo miło widziane.
Rawr!
Offline
Od kilku godzin krokiem przemierzał las, nisko przy ziemi unosiła się gęsta mgła, rozwiewająca się przy każdym postawieniu łapy.
-Co ja tu robię?" - wciąż zadawał sobie to pytanie w myślach. Szczerze mówiąc w jego myślach pojawiało się też jeszcze inne, dużo ważniejsze pytanie -"Tu" to znaczy gdzie?.
Co chwilę nerwowo się rozglądał, las wydawał się nie mieć końca. Tak dawno przekroczył granicę, że nie pamiętał nawet jak ona wygląda. Był w punkcie, z którego już nie ma odwrotu - można tylko iść naprzód.
Coś szeleściło pod naciskiem jego łap, jednak wolał się nad tym nie zastanawiać - z pewnością nie były to liście. Te drzewa wyglądały jakby od zawsze, od nasionka rosły martwe. Co jakiś czas słyszał za sobą jakiś szelest, którego źródła nie mógł zlokalizować.
-To na pewno wiatr, albo jakieś dzikie zwierzę... - sam jednak nie wierzył swoim słowom - jak mogłoby wyglądać zwierzę żyjące w tych lasach?
Rawr!
Offline
... Do jego stąpania dołączył szelest łap za plecami... Kroki towarzyszyły mu jeszcze przez kilka chwil po czym...:
- Zdefiniuj dzikość... - niski damski głos przeciął ciszę niczym syk węża - a tu... jest nigdzie i jednocześnie wszędzie. Zależy czego szukaszszszszsz... - głos rozpłynął się wśród wiatru.
Offline
Ciarki przeszły mu po plecach, odwrócił się, lecz nikogo nie zauważył. Zignorował pytanie o dzikość, przechodząc do znacznie ważniejszego w tej chwili dla niego - co prawda nie wiedział kto, lub co wypowiedziało te słowa, ale i tak nie miał lepszej alternatywy.
-Szukam wyjścia... -Zawahał się przez chwilę. W powietrzu dosłownie NIC nie było słychać. Ani powiewu najlżejszego wiatru - sztuczna cisza, w której słychać było wyłącznie jego oddech i bicie serca. Po chwili powiedział już pewniejszym głosem -..lub wejścia do miejsca bardziej przyjaznego od tego, w którym obecnie się znajduję. -Stanął w milczeniu w oczekiwaniu na odpowiedź.
Rawr!
Offline
- Ci którzy pytają, znajdą w końcu odpowiedź... - przed wędrowcem pojawiła się postać w pelerynie wysoka, choć wystające spod płaszcza nogi wskazywały na lwie łapy.
- Milsze miejsce...? Zapraszam...
Postać skierowała się w gęstszą część lasu, gdzie pnie i twarde gałęzi ledwo umożliwiały wędrówkę. Słychać było już nie szelest, ale trzaski pod nogami.
Offline
Powoli ruszył z miejsca, trzymał się na pewien dystans od tajemniczej postaci, raz - nie chcąc naruszyć jej przestrzeni, dwa - ostrożności nigdy za wiele. Wciąż bacznie obserwował każdy jej ruch, postać wydawała się iść zupełnie niezmiennym krokiem, niezależnie od ukształtowania powierzchni.
- Trzaski zamiast szelestu to już coś - zawsze jakaś zmiana... oby na lepsze... - pomyślał, po dłuższym czasie milczenia zdecydował się odezwać:
-A więc, dokąd zmierzamy?
Rawr!
Offline
- Pierwsze stwierdzenie - owszem zmiana na lepsze... szczególnie dla ciebie. Nie patrzyłeś pod łapy... źle, bardzo nierozważnie... - w tonie głosu brzmiała wyraźna dezaprobata i smutek. - A wiec dowiedz się, że przypadkiem wdepnąłeś w stare gniazdo Hassssana. To król węży tej puszczy. Mniemam więc, że szelest pochodził od resztek jego skóry zaściełających podłoże... - Postać niemal obejrzała się, lecz coś powstrzymało ją przed tym gestem. - Drugie to pytanie - zmierzamy... do bezpiecznego miejsca.
Po kilku minutach marszu teren przed nimi zaczął się podnosić, a wkrótce znaleźli się na wysokości koron drzew. Widzieli dokładnie puszczę pod sobą, ponieważ wzgórze pokrywały tylko krzewy i trawy, na szczęście już o normalnym wyglądzie.
- Oto Mt. of Paul...
Offline
Biegał w okolicy gdy nagle poczuł czyjś zapach.
Chcąc dowiedzieć się do kogo należy zaczął podążać w kierunku skąd pochodził, minęło kilka minut nim dotarł do celu.
- Ehh chyba źle idę.
Powiedział sam do siebie ale jednak czuł że ktoś jest w okolicy a więc szedł dalej.
Offline
Tym razem nie zamierzał popełnić podobnego błędu, więc bacznie się rozglądał we wszystkich kierunkach.
Wciąż milczał, nie wiedząc co odpowiedzieć na słowa nieznajomej... no właśnie - nieznajomej... ostatecznie w końcu chce przecież zobaczyć kim ona jest, więc powoli zbierał się na odwagę obserwując korony drzew.
Wtem zauważył coś przemykającego obok drzew -Chyba mamy gościa! - stwierdził.
Rawr!
Offline
Przystanęła uważając by idący z tyłu na nią nie wpadł.
- Owszem... - zmrużyła oczy. - I chyba będzie za nami podążał. Może iść, nie widzę w tym zagrożenia.
Szli jeszcze kilka minut aż teren stał się znów w miarę płaski. Doszli na piętro hal, a przed nimi w skalnej ścianie z której wyrastał wysoki na 500 m ponad łąkę szczyt widniała jaskinia.
- Tutaj wbrew pozorom jest dość sporo jaskiń, dlatego nie muszę się kryć. ...Zapraszam - podeszli jeszcze do wejścia po czym szara jak drzewa peleryna znikła w mroku. Wędrowiec usłyszał jeszcze głos:
- Wejdź i usiądź, na stole znajdziesz świecę zapałki.
Offline
Podszedł do brzegu jaskini i zatrzymał się, wystawiając do jej wnętrza wyłącznie głowę.
-Dziękuję za gościnę - odrzekł, starając się właściwie dobierać słowa -Ale jeśli mam wejść za tobą do tej mrocznej jaskini - zrobił krok naprzód -To wolałbym poznać twoją tożsamość. Ten las sam w sobie jest wystarczającą tajemnicą, żeby starczyło miejsca na kolejne... - usiadł w połowie w mroku jaskini, w połowie oświetlany przez słabe światło słońca. W oczekiwaniu na odpowiedź spojrzał w kierunku, gdzie znajdował się ostatnio kolejny nieznajomy. Wciągnął powietrze i postawił uszy. -Zbliża się kolejna tajemnica, a jeszcze pierwsza nie jest wyjaśniona - mruknął do siebie.
Rawr!
Offline
- Chcesz... odpowiedzi? - przekazało mu echo z tuneli. - Proszę bardzo.
Z mroku wyłonił się jaśniejący lewitujący punkt, który po chwili okazał się być świecą. A świecę trzymała młoda, wysoka dziewczyna. Długie jasne włosy spadały lokami na ramiona. Pod pachą ściskała kilka zwojów...
- To tylko przedsionek. Jeśli pójdziesz ze mną dalej znajdziesz światło słońca we wnętrzu góry... - twarz była jak na razie nieprzenikniona - chyba, że wolisz poczekać na kolejnego nieznajomego.
Offline
Idąc dalej i starając się nie zgubić tropu zaszedł na otwarty teren ale nadal nie był w stanie nikogo ujrzeć.
- Jak tak dalej pójdzie to zgubie ten trop.
Powiedział sam do siebie rozglądając się na boki w poszukiwaniu celu.
Offline
-Wiesz... grasz trochę nieczysto... ale w tych okolicach wprowadzanie kogoś w błąd to przydatna umiejętność. - podskoczył i podbiegł w kierunku, gdzie w oddali znajdował się nieznajomy -Nie, nie będę czekać na nieznajomego... sam po niego pójdę, tylko proszę, nie zniknij... mogę poznać twoje imię?
Rawr!
Offline
- Imiona mają moc - uśmiechnęła się w końcu. - Ale mów mi Ng'ara lub... Teraz już biegnij! Poczekam.
Popatrzyła za odchodzącym i zadrżała. A w jej głowie odbił się echem ponury głos:
- Bardzooo dooobrzeeee........czeeekammm...
Offline
-Ciekawe, że mnie nie spytała o imię - zastanawiał się będąc już w drodze do nieznajomego.
-Oby tylko nie skręcił... - pomyślał, po czym przyśpieszył tempa. Teraz zdecydowanie był słyszalny, więc i nieznajomy mógł zauważyć z łatwością jego obecność.
Rawr!
Offline
Biegnąc przed siebie w końcu udało mu się kogoś zobaczyć a więc przyśpieszył i tuż po chwili znalazł się przed pyskiem nieznajomego Lwa.
- To ciebie czułem.
Powiedział lekko dysząc gdyż był zmęczony ciągłym bieganiem.
- Co tu robisz? To miejsce wydaje się być jakieś dziwne.
Offline
Uśmiechnął się na widok znajomego pyszczka.
-Co ja tu robię? A co ty tu robisz? Ja się zgubiłem... i znalazłem... hmm... wiesz co? Lepiej ci pokażę, chodź! - machnął łapą w kierunku góry i zaczął powoli iść w jej stronę. -Owszem, to miejsce jest dziwne, ale więcej jak "trochę"...
Rawr!
Offline
Stał i próbował sobie wszystko w łepku poukładać ponieważ nie wiedział o co chodzi.
- No dobrze chodźmy.
Odpowiedział i ruszył za Nitem w wskazane przez niego miejsce i po chwili byli już pod jaskinią.
- No też mi się tak wydaje bo okolica nie wygląda przyjaźnie.
Offline
-W każdym razie... spotkałem tu pewną dziewczynę... - Zatrzymał się tuż przy wejściu do jaskini
-...mówi, że nazywa się Niagara czy jakoś tak... nie umiem wymówić tego imienia. - Wszedł na krok do jaskini i krzyknął:
-Jesteś tam!? Ten nieznajomy wcale nie jest dla mnie wcale taki nieznajomy! - dźwięk odbił się echem, zwrócił głowę do Nanakiego.
-Z początku myślałem, że jest lwicą... ale myliłem się... zresztą, jak ci już mówiłem - sam zobaczysz.
Rawr!
Offline
Wynurzyła się z ciemności ze świecą, jak poprzednio. Starała się jednak sprawiać wrażenie bardziej rozluźnionej.
- Witaj. Tu nadal jest niebezpiecznie, choć wszystko wygląda tak spokojnie - wskazała ręką na las. - Chodźcie więc za mną, gdzie będziemy mogli pomówić bez obaw.
Odwróciła się, upewniła, że za nią podążą i zanurkowała z powrotem w mrok. Płomień świecy chybotał się ledwie ukazując kształty przewodniczki i ściany małego tunelu. Całe szczęście nie musieli się w nim garbić.
Offline
Widząc nieznaną mu postać stał chwilę bez ruchu ale nie trwało to długo i zwrócił się do Nita szepcząc.
- Jesteś pewien że wchodzenie do tej jaskini to dobry pomysł ?
Po zadaniu pytania rozglądał się w celu zobaczenia czegokolwiek lecz nie był w stanie za wiele ujrzeć.
Offline
Nachylił się nad głową Nanakiego:
-A masz jakieś lepsze pomysły niż stanie w tym lesie i czekanie aż coś nas zaatakuje?
Powoli podążał za dziewczyną, wciąż jej za bardzo nie ufał, ale nie miał lepszej alternatywy. W jaskini pachniało mchem i starym powietrzem. Najwidoczniej jaskinia nie miała wyjścia po drugiej stronie, bo nie czuć było przeciągu.
Rawr!
Offline
Owszem, przeciągu nie było, ale to za sprawą grubej skórzanej płachty zamykającej tunel. Wpadał pod nią samotny promień światła.
Przeszła i odgarnęła im płachtę ukazując nowe pomieszczenie. Miało kolisty kształt, a w skalnym suficie otwór wpuszczający słoneczne promienie przez większość dnia. W wykutych skalnych półkach leżały stosy zwojów, pod ścianą stał stół, kilka krzeseł i łóżko...
- Spocznijcie gdzie chcecie...Aby w rozmowie było wygodniej - jak was zwać ?
Offline
Wkroczył za dziewczyną do pomieszczenia, uważnie się rozejrzał badając wzrokiem każdy jego zakątek. Podszedł do łóżka, jego posłanie ugiął łapą, a następnie będąc pewny o bezpieczeństwo swojego siedzenia usiadł na nim.
-Tak... - spojrzał się przez otwór w sklepieniu - muszę przyznać, że jak na te strony to potrafisz się dobrze urządzić.
-Mi możesz mówić Nit - spojrzał następnie na Nakiego
-A kolega sam się przedstawi - teraz zerknął na dziewczynę uśmiechając się lekko.
-Ale jeśli chodzi o ułatwienia w nazewnictwie to byłoby mi miło, i znacznie łatwiej móc cię nazywać w jakiś bardziej przyjazny dla mojego języka sposób. - Gdzieś z góry na jego nos spadło drobne piórko, strącił je zwinnym ruchem ogona wprost w swoją łapę, przyglądał mu się przez chwilę, następnie zdmuchnął je z łapy w stronę środka pomieszczenia.
- Mmm... ciepło tu, choć nie mogę dostrzec ognia. - piórko unosiło się w powietrzu - Piórko... nie nadaje się do pisania, a nie wydaje mi się, żeby cokolwiek z tych stron takie posiadało... - mimo że to on zaczął ten temat jego głos nie sprawiał wrażenia, jakby był nim zainteresowany.
- ...jednakże patrzcie - unosi się... spadało powoli, póki nie dotknęło podłogi, zauważyliście? -Zakreślił łapą koliste spirale wznoszące się ku górze.
-Wydaje mi się, że nawet nie dotknęło podłogi - po prostu nagle przyśpieszyło i zmieniło kierunek, wzbiło się do góry, gdy było o najmniejszą cząstkę od zetknięcia się ze skałą. - Chwycił brodę łapą:
- Nieważne, rozdrabniam się, straciłem wątek... a tak - skąd się bierze tu całe to ciepło? -Pytanie wydawało się być retoryczne...
Rawr!
Offline
Gdy w końcu dotarł do pomieszczenia do którego tyle szli był oczarowany wyglądem całego miejsca.
Chciał się wszystkiemu dokładnie przyjrzeć ale musiał odpowiedzieć na pytanie dziewczyny więc usiadł i spojrzał na nią po czym opowiedział na pytanie.
- Mnie zwą Nanaki więc możesz mnie tak nazywać chyba że wolisz krócej a więc Naki.
Po odpowiedzi uśmiechnął się w stronę dziewczyny.
Offline
Dziewczyna wydawała się być zamyślona, jakby oderwana od tego świata, myślami będąc w innym więc w oczekiwaniu przejechał palcem po zwojach przyglądając się im.
-Dużo tu tego... wydają się być starsze niż rozsądek mówi jak stare mogą być...
Wziął jeden ze zwojów do łapy, ale nie rozsunął go, a jedynie oczekiwał na reakcję dziewczyny.
Rawr!
Offline
- Proszę bardzo... rozwiń go - głos miała pusty, jakby jeszcze do końca nie ocknęła się z zamyślenia. - Choćbyś umiał czytać niewiele zrozumiesz bo to nie słowa tylko myśli i skojarzenia przelane na papier i zrozumiałe, cóż... dla autora.
Rozejrzała się po pokoju ze wzrokiem jakby w poszukiwaniu pomocy. Raczej nic nie znalazła, zwróciła się bowiem do gości z odpowiedzią:
- Toooo... magia utrzymuje ciepło i prądy wymiany powietrza w tym pokoju. Żyję tu z powodu tego lasu i dam wam radę... Az knurl, deimi lanok...
Offline
-Quidquid latine dictum sit, altum videtur... -Spojrzał się na dziewczynę i zrobił zawiedzioną minę
-Podobnie tu, z tym że to nie łacina i brzmi nie mądrze, a magicznie... za to łączy to jedna wspólna cecha, mianowicie - bez tłumacza się nie obejdzie... -Rozwinął zwój i przyjrzał mu się uważnie, przeczytał go kilkakrotnie wzdłuż i wszerz, a następnie wziął kolejny do łapy.
-Ten twój cytat... "Az knurl, deimi lanok" przejawia się w obu... -wziął kolejny zwój do łapy- ...albo najwyraźniej - we wszystkich z tych zwojów... -wziął kilka kolejnych i wszystkie rozstawił na stoliku.
-Jeśli mnie oczy nie mylą, to o czymkolwiek mówią wszystkie te zwoje... to mówią o tym samym, ale w innej kolejności... powtarzające się całe zdania... jakby ich autor był w... transie?
Rawr!
Offline
Pierwszy raz jej twarz rozpromienił szczery szeroki uśmiech. Wyjęła mu z ręki wszystkie pisma i odłożyła z powrotem delikatnie na półkę. Przechodząc się dookoła pokoju przejechała ręką po wszystkich zwojach.
- Nicie… Masz rację – wszystkie w dużej mierze traktują o tym samym… ale zanim powiem jaki jest mój „cel istnienia” tutaj, pragnę usłyszeć nieco waszej historii – usiadła i zwróciła się w strone Nanakiego. - Skąd jesteście, jak się tu znaleźliście i w sumie jaki jest wasz cel tutaj, dokąd zmierzacie? Bowiem nawet w przypadku tak olbrzymiej krainy i ona ma swoje granice…
Offline