Nie jesteś zalogowany na forum.
-Dam sobie radę..o mnie się nie martw *wjeżdżali już do miasta*
-Teraz tylko do medyka.
Offline
*Ledwo co, a spadłby z konia* Jeny, jakie dziury w tych drogach..
Offline
*zrównała się z nimi* Coś mi się wydaje, że trudno wam będzie dziś znaleźć jakiegoś medyka... Dziś i w całym najbliższym miesiącu.
Offline
*spojrzał z politowaniem na Laini* Proszę Cię, mam przez miesiąc z tym złamaniem chodzić, bez opatrunku?
Ostatnio edytowany przez Nalimba (2012-06-09 17:45)
Offline
*odwzajemniła spojrzenie* Proszę cię, chyba umiem zrobić opatrunek po wychowywaniu się w rodzinie lekarzy.
Offline
*zwrócił wzrok ku niebu*
- Dzięki Ci panie za Laini
*przykuśtykał do lwicy i siadam obok niej*
- Czyń swoją powinność.
Offline
*spadł z konia, lecz po chwili wstaje i przywiązuje konie do płota*
-Mam nadzieje że wyjdziesz z tego szybko *lew ciągle trzymał się łapą za szyje*
Offline
- Ja wyjdę z tego, lepiej na siebie uważaj, bo się martwię.
Offline
*nagle po łapie którą trzymał szyje zaczeła ściekać znaczna ilość krwi i po chwili owa łapa cała była czerwona od krwi*
Spokojnie...dam radę.
Offline
- Shup, mówiłem że się martwię *chwyta apteczkę i podkuśtykał do lwa* daj tą szyję, opatrzę Ci *zakłada opatrunek jałowy i zawiązuje bandażem* No, teraz będzie spokojnie... Mam nadzieję.
Offline
*obudził się, przeciągnął i wyszedł z hotelu* No, teraz mogę jasno myśleć.
Offline
*odsłonił szyję na której widniał ślad po kłach kojota*
-Masz...może coś zdziałasz.. *krew nadal się sączyła z rany*
Offline
*poprawiam Shupowi bandaż* Powinno się zagoić, tylko żadnych głupstw nie rób. *zauważył Maru* dzień dobry szefie *na wszelki wypadek schował ogon*
Offline
*złapał za bandaż*
-Trochę nie wygodny..ale może jakoś się przyzwyczaje *zakrył bandaż bandamą*
Offline
- Tylko dwie sprawy... po pierwsze nie ściągaj bandażu, a po drugie... uważaj na siebie. *klapen dupen pod schodami*
Offline
*usiadł na schodach*
-Ale fajną przygodę mamy...ty złamana noga..ja..no cóż jak widać.
Offline
- Takie przygody są najlepsze.... ałaa.... booli *ostrożnie się kładzie koło schodow*
Offline
-Tia najlepsze..po co chciałeś mnie ratować...widzisz że sam ucierpiałeś.
Offline
- To normalne w stadzie, trzeba sobie pomagać - *uśmiechnął się do Shupa*
Offline
-Dzięki...naprawdę dzieki.. ty szalonu kudłaczu.
Offline
- Spoko, Shup. Zawsze możesz na mnie liczyć *potrząsnął dumnie grzywą*
Offline
-Tia...Co by tutaj teraz porobić młody...jakieś pomysły ?
Offline
- Chętnie bym się gdzieś jeszcze przejechał *spojrzał na swoją łapę, bandaż Shu* ale to nie jest dobry pomysł.
Offline
-Lepiej poczekać aż ci się łapa zmoblizuję to funkcjonowania.
Offline
- A którą ja mam tą łapę złamaną? *rusza prawą* Nie... *rusza lewą* auć... lewa... *gleba na ziemię* Zróbmy coś, ale na miejscu.
Offline
-Ha !...łatwo powiedzieć..ale trudniej zrobić.
Offline
*drapie się po potylicy* chodźmy do saloonu, napijemy się czegoś, odpoczniemy..
Offline
*siedzi w saloonie i pije mieszankę whisky z herbatą*
Offline
* Podążała w stronę burmistrza*
-Na pewno się ktoś znajdzie...
*Powiesiła plakat z napisem *Poszukuje pracownika, proszę zgłosić się do Saloonu*
Offline
*podnosi go ze schodów i pomaga wejść do saloonu.*
Dwa piwa poproszę urocza damo *powiedział do barmanki i usiedli przy barze*
Offline