Nie jesteś zalogowany na forum.
*rozejrzał się z zaciekawieniem po ogromnych ścianach skalnych opadających stromo, prawie że poziomo do dna przełęczy* No, no, robi wrażenie.
Ostatnio edytowany przez Nalimba (2012-06-09 13:04)
Offline
-Jak narazie nic nam nie grozi..ale musimy przejść aby dotrzeć na prerie ..*koń powoli stawiał krok bo przełęczy*
Offline
- No koniku, pokaż co potrafisz! *uderzył lekko ostrogami w bok konia a ten momentalnie ruszył galopem w kierunku wylotu z przełęczy*
Offline
*im oczom ukazał się krajobraz preri, lew zszedł z konia i rozejrzał się po terenie miejąc w gotowości swojego Winchestera*
Offline
- Shup! Tam koło drzewa.. *pokazał łapą na ruszające się postaci w oddali*
Offline
-Ciekawe kto tam jest ? Trzeba to sprawdzić *powoli zbliżał się ku owym postaciom*
Offline
- Spokojnie, nic nam nie zrobią *powoli podjeżdża do nieznanych zwierząt* Mammamia! *złapał się za głowę* Toż to wataha kojotów... Jeden, dwa, trzy.... osiem, dziewięć. Dziewięć sztuk!
Offline
*będąc ciągle w niepewności trzymał za karabin i obserwował zachowanie kojotów*
-Spokojnie...może są pokojowo nastawione.
Offline
- Mają liczebną przewagę, ale to w końcu my jesteśmy lwy, ich władcy. *pomachał intensywnie ogonem*
Offline
-To podejdź do jednego i powiedz mu to..może się posłucha i sobie pójdą.
Offline
*siedziała w saloonie i bawiła się pistoletem, co jakiś czas zerkając na wejście, by sprawdzić czy nikt nie idzie*
Offline
- Shup, a czy my czasem nie mieliśmy POLOWAĆ na kojoty *spojrzał na niego "spod byka"* A skoro tak, do co nam to da, że sobie pójdą.
Offline
-Hmm..w sumie *wymierzył broń w stronę jednego z kojotów, a ów kojot wyczuwszy zagrożenie nie wiele myślac rzucił się na lwa i razem toczyli pojedynek na ziemi*
Offline
*Już miał się rzucić na pomoc Shupowi, a wnet doskoczyły do niego trzy kojoty* aaaa..... pomocy!
Offline
*odepchnał kojota daleko, szybko wstał i chwyciwszy za broń oddał strzał w górę, nagle kojoty robiegły się*
Offline
*usłyszała z daleka strzał* Mam niepokojące wrażenie... że to Shu i Nalimba. *mruknęła do siebie i nie myśląc wiele wskoczyła na konia i pognała w kierunku z którego dobiegł ją strzał*
Offline
*pomógł wstać Nalimbie, obydwaj potrapani i brudni spojrzeli na uciekające kojoty*
-No takiego polowania jeszcze nie miałem...
Offline
*lew wstał ale momentalnie padł na ziemię* ała... moja łapa.
Offline
-Co ci się stało ? * kątem oka spojrzał na rannego Nali*
Offline
*dojrzała w oddali dwie lwie sylwetki i pognała w tamtą stronę konia* Co wy... *zaczęła i natychmiast przerwała* Jesteście cali? Nali>
Offline
- Czuję, jakby była złamana... ałć... *Nali zaryczał z bólu* cholerne kundle.
Offline
*zauważył Laini* - O witaj...co ty tutaj robisz ?...z resztą nieważn *chwycił Nali na swoje barki i posadził go na swoim rumaku*
-Jakoś dojedziemy do miasta...tylko mi nie zemdlej *powiedział po czym usiadł na rumaka i ruszyli powoli w stronę miasta*
Offline
- Wytrzymam Shu, nie takie rzeczy się przeżywało *położył się wygodnie na grzbiecie konia z lekkim grymasem na pysku*
Offline
-W takim razie w drogę. *i ruszyli powoli do miasta*
Offline
*nalimbowy ogon i zdrowa łapa zwisały bezwładnie z grzbietu konia* Złamanie to pikuś, gorsze są rany jednak..
Offline
*jechała za nimi trzymając za wodze konia Nalimby*
Offline
*z powodu bólu uścisk lejc poluźnił się*
Spokojnie...wyliżesz się z tego..nie marudź.
Offline
- Czy ja marudzę? Nie, jest mi tu bardzo dobrze. Tylko ta łapa... *machnął ogonem z dezaprobatą* Ale widzę, że oboje będziemy potrzebowali pomocy medyka.
Offline
-Tobie potrzebny medyk...ja..ja dam sobie radę.
Offline
- Ja jednak twierdzę, że warto byś się medyka poradził.
Offline