Nie jesteś zalogowany na forum.
-Nie, dziękuje... Wolę być żywa, w tym starciu..
*powiedziała. Podeszła do niej i przyłożyła pistolet do jej głowy*
-Nie chce cie zabijać. Nie zrobie tego, jeżeli coś mi obiecasz. Obiecaj, że nic nie zrobisz ani Shu, ani Pokemonowi..
*to powiedziawszy zamilkła . Spojrzała jej prsto w oczy i czekała*
Offline
Nie mam zamiaru im nic robić ! Robię zabawne rzeczy przy których dobrze się bawie :awesomecat: Ale nie obiecuję że ich nie pobije ..Hahahahhahahah
Offline
-No to ja nie obiecuję, że pewnego dnia ci czegoś nie zrobie..
*to powiedziawsy wyszła. Słychać było galopującego konia...*
Offline
Hahahaha wiedziałam że mnie nie zabijesz ! Przez swoje chore poczucie prawo rządności!
Offline
*Lwica dalej jechała na koniu Shu. W końcu znalazła chłopaków*
-Tu jesteście!!! Shu , oddawaj mojego Smoczego płomienia!.
*Kdy koń usłyszał swe imie u Łowczyni, wrzucił Shu z swego grzbietu i podszedł do swej właścicielki*
Offline
*Bawiła się ołówkiem, którego miała w ręku*
-Nie chodzi o żadne pieniądze...Tu chodzi o przesłanie...
*Wbiła ołówek w blat, po czym wyszła *
Offline
*Pogłaskała konia i wsiadła nie niego..*
Offline
-Dość bycia miłym...*Otrzepała się *
Offline
*Lwica pognała spowrotem. Chciała jak najszybciej stoczyć jedną bitwe z Tandi*
Offline
*Wesoło poodskakiwawszy, szła w stronę jakiejś chaty *
-Moje małe miasto...Moje małe miasto hahahahahh.
Offline
*Lwica zauważyła Tandi przed sobą. Wyciągneła pistolet i strzeliła w góre.*
-Stój!
*krzykneła, strzeliwszy..*
Offline
Aaaaahhh...Czego znowu chcesz?
Offline
-Tego, co powiedziałam ci poprzednio... Znalazłam swojego konia i teraz moge cie zabic
*powiedziała*
Offline
Zabijesz mnie? Oh...Nie..Nie... Poczekaj mam ważniejsze rzeczy do roboty...Muszę nakarmić psa..hahahahahahh...
Offline
*Sarmina znowu strzeliła. Tym razem, raniąc nogę od konia Tandi*
-Nastepna trafi w ciebie
*odpowiedziała*
Offline
-Teraz będę musiała go uśpić....Wiesz gdybyś chciała mnie zabić zrobiła byś to dawno....Nie wiem co cię powstrzymuję ..
Offline
-Naprawde? To proszę
*strzeliła. Trafiła w jej prawą reke..*
-Dalej będziesz sie z tego smiała?!
Offline
*Upadła *
Hahahahahha nawet mięśnia nie przestrzeliłaś ! Hahahahah * zabandażowawszy ranę *
-Co za wściekłość masz w sobie ....Hahahahahah.
Offline
*Wyciągneła przed siebie pistolet.. ''dlaczego to robie''-pomyślała.. ''dlaczego nikt mnie nie powstrzyma..''-pomyślała i strzeliła w 3 pozostałe nogi konia. Potem w nogi i ręce kolezanki*
-A ty nic?
*zasmiała sie... choc nie wiedziała z czego sie smieje..*
Offline
-Hmmmm..Hahahahahahah Nic mi nie będzie...Oh ty, specjalnie nie trafiasz w kości i mięśnie ? * Zabandażowawszy rany * Dużo takich sytuacji przeżyłam....A właściwie....Masz mnie jak na talerzu, jestem postrzelona, nie będę szybko wiać, Dlaczego mnie nie aresztujesz? *Spojrzała chytrze*
Offline
-Bo nie i tyle.
*pomyślała*
-Chce sie troche pobawić..
*podeszła do niej i kopnęła ją*
-Pobawie sie tak, jak ty to robiłas z innymi
*dodała, kopiąc coraz mocniej*
Offline
Hahahahahhahaa! Co za wściekłość ! *Śmiałą się głośniej za każdym kopnięciem*
Offline
*Lwica wyciągnęła nóż. Wbiła go w Tadni. Był on 5 cm od serca. Nie wycągneła go..*
//do jutra..//
Offline
*Usiadła, wbijając wzrok w nóż, uśmiechała się, Cały czas przez 45 min *
Offline
-Tam za rogiem ktos cie wyleczy
*powiedziała i wyciągneła drugi nóż. Wycelowała prosto w serce. Trafiła. Nie było mowy o pomyłce..*
//trafiłam i koniec...//
Offline
//Spierdzielaj, nie możesz mnie zabić Liberum Veto! Bez mojej zgody, i nie wmawiaj że nie umrę bo cios prosto w serce musi zakończyć się śmiercią //
-Zauważyła że sar znów nie trafiła, wyjęła noże z klatki piersiowej, wyciągnęła mini apteczkę i zatamowała krwawienie ...Nie mogła mnie zabić hahahahah...* Podniosła się i weszła do budynku *
Offline
*Lwica odeszła daleko od tamtego miejsca... a raczej odjechała na swym koniu..*
Offline
-Co by tu nabroić hmmm...? Już wiem!
Offline
*On i dwójka jego przyjaciół, Sou i Dag, konno przemierzali krajobrazy westernu*
//Tandi, czy ty na kodach grasz czy coś "mini apteczka itp" ? Proszę cie odstaw ten Zaczarowany Ołówek..błagam//
Offline
*W oddali zamajaczył zarys miasteczka. Słońce zachodziło, rozświetlając ulice czerwonym blaskiem. Panował rozleniwiający, ale znośny upał.*
-Panowie, jeszcze kawałek i umoczymy pyszczki w saloonie.
Offline