Nie jesteś zalogowany na forum.
*pstryknęła palcami. Umiejętności telekinetyczne opanowała do perfekcji. Zatrzymała osobnika idącego równoległą ulicą* A ty gdzie? *Jej krzyk również brzmiał tak samo jak głos, tylko głośniejszy.*
Offline
Wiesz , jesteś okrutna *zaczęła wymachiwać nożem* można powiedzieć że mi nie do końca chodzi o zabijanie , chce zobaczyć jak świat "płonie" bez ważnych ludzi i uświadomić każdemu że są tacy sami w ostatnich chwilach.... Niektórzy w tym przeszkadzają więc trzeba ich się pozbyć.....Nie chodzi mi o mordowanie , nie,nie ....... chodzi o przekaz.... Nazywają mnie Jokerem bo robię to wszystko bez konsekwencji i wychodzę na dobre ....
Offline
hmmmm. *kiwnęła głową z lekkością, mimo ciężkiego kasku* Mnie... nazywają... ? HAHA! *wybuchła śmiechem. bardzo serdecznym* Nikt nawet nie wie że istnieję! *wyciągnęła rękę przed siebie, a następnie przyciągnęła do piersi. Osobnik przewrócił się. Teraz nie mógł nie zwrócić na nie uwagi* Oprócz mych ofiar.
Offline
*szedł nerwowo za śladami krwi które doprowadziły go do sypialni w której była martwa dziewczyna lwa*
-O nie !.. *lew podszedł sprawdził tętno i niestety za późno było na wszystko, lew uklęknął i przytulił ją*
Offline
Nosz do baru szedłem. *Odpowiedział w myślach nie wiedząc czy dziewczyna "odbierze" odpowiedź.
Offline
*Spojrzał na Shu i przegryzł wargę. Przeładował pistolet maszynowy na widok dwóch czarnych aut jadących drogą.*
-Shu...musimy iść...nic nie poradzisz, ale jeżeli tu zostaniemy, to nas otoczą. Jakieś trzy kilometry stąd jest małe lotnisko. Pośpieszmy się. Dopilnuję, żeby zaraz przyjechała tu policja i zaopiekowała się ciałem.
Offline
Widzisz ja nie ukrywam swojej tożsamości niech mnie ścigają dużo z nimi zabawy...hihihi...A ty maleńka nie ufaj mi , nie warto dobra chcesz dołączyć , moja organizacja jest mała ale gwarantuję duży poziom agresywnej ekspensji .....
Offline
Owszem, ale jeśli tylko spróbujesz mnie zabić.. uprzedzę cię...
TAK SŁYSZAŁAM *krzyknęła już w stronę lwa.* Chodź tu! Nie będę musiała się wysilać.
Offline
*lew przetarł łzę i szybko wsiadł na motocykl i cała trójka pomknęła na lotnisko*
-Nie....już nic mi nie pozostało.
Offline
No ale po co? Świetnie byś sobie poradziła. *Wskoczył z powrotem przez okno.*
Offline
*chwyciła go skoncentrowaną telekinetyczną energią i przyciągnęła.* No hej. Spoko wiem.
Można mu zaufać J. *uśmiechnęła się cwaniacko* Wiem to.
Offline
-Odpowiedzialni za to zginą, obiecuję ci. Polecimy na lotniskowiec sił samoobrony. Tam nas przyjmą i będziemy bezpieczni. A potem ruszamy na Fixita. //Szef RAW//
*Dojechali na lotnisko.*
Offline
Kolega...Hmmm mała nie mam zasad w tym świecie można tylko przeżyć bez zasad ...Nie zabijam ludzi którzy są przydatni.Pozbywam się śmieci z miasta....*szeroko się uśmiechała * ty mi nie grozisz .... twój tak zwany kolega też , tylko ty nie jesteś szalona...ty po prostu jesteś mordercą ....Ale uda się ciebie naprawić ...
Offline
*pozostawił motocykl i udał się do samolotu*
-Szybko...trzeba cię chronić Sou.. *wsiadł do samolotu*
Offline
Chwila przez tą gadkę straciłam ich z oczu *lwica rzuciła się w stronę drzwi z krzykiem * Pożyczam twój motocykl mała !!!!!!!
Offline
*Wybił szybę od kokpitu awionetki i otworzył drzwi. Gdy już byli w środku odpalił silnik. Nagle z lasu wyłoniły się czarne auta. Postacie w środku wyciągnęły broń i ostrzelały samolot. Sou przyśpieszył i oderwał maszynę od ziemi. Jeszcze parę kul uderzyło w skrzydła, po czym bezpiecznie odlecieli.*
Offline
Wiesz... szczytem debilizmu byłoby zabić kogoś przydatnego.
My co najwyżej możemy ci pomóc. *Uderzyła lekko osobnika w czuprynę strącając mu //masz kapelusz..? xD // kapelusz*
Offline
//nie mam kapelusza mam zieloną czuprynę//
Radzę ci się śpieszyć bo nie wsiądziesz na własny wóz hahahahahha.....
Offline
-Dokąd teraz lecimy......bo w sumie teraz to mi wszystko jedno.
Offline
*Doszła do jakiegoś skweru, przysiadła na ławce i zamknęła oczy. Spróbowała rozważyć czego może się tu spodziewać.* - Chłód, samotność, obojętność.. taaak przede wszystkim obojętność. - *Rozejrzała się. Zobaczyła lwiątka bawiące się w piaskownicy na ogrodzonym placu zabaw. Podeszła do nich.*
Heej, w co się bawicie?
Offline
// jeśli chodzi o mnie to powiedzmy że mam //
*Przeładował pistolet maszynowy i schował go pod płaszczem.*
Offline
Odlecieli.....Ale jeszcze nie skończyłam się z nimi "Bawić" Młoda masz jakieś wtyki , pożyczysz samolot? Można powiedzieć że moi "znajomi" są martwi...
Offline
*kopnęła Scotta.* Wiesz mam umiejętności telekinetyczne i rower. Cóż więcej potrzeba? *pstryknęła palcami - rower poszybował w górę*
Offline
Rowerem ich nie dogonimy... Może być ciężko ale może jeden z dłużników jeszcze oddycha macie telefon?
Offline
Miałem w domu ale mi go odcięli bo nie płaciłem rachunków.
Offline
*Awionetka wylądowała, gubiąc przy okazji koła i tracąc szyby, no dużym lotniskowcu. Samolot otoczyli żołnierze, a na przeciw wysiadającym lwom wyszedł starszy wilk z emblematami admirała. Uścisnął nerwowa łapę Sou.*
-Jeżeli ktoś się dowie, że tu przylecieliście...
-Nie zostaniemy długo. Masz u mnie dług i to duży. Pamiętasz szturm na Dejimę? Chyba wiesz czego zażądam w zamian.
-Nie mogę ci tego dać. Wiesz o tym. Ryzykuję karierę i życie.
-Posłuchaj, nikt się nie dowie. RAW będzie unicestwione, a obiecuję ci, że moi przełożeni nie będą zainteresowani skąd mam Omerta serum.
*Sou odrzucił pistolet maszynowy.*
-Niczego więcej nie potrzebuję. Wiesz, że jestem odpowiedzialny. Za góra 2 godziny będzie tu oddział szturmowy. Weźmiemy śmigłowce szturmowe typu Jigabachi i rozprawimy się z RAW. A teraz ruszaj po to.
-Nie mam..
-Nie potrzebuję żadnych zdolności, żeby widzieć, że kłamiesz.
*Admirał oddychał szybko, po czym skinął szybko głową. Po ok 10 minutach wrócił ze stalową walizką. Sou zabrał ją i skinął mu łebkiem.*
Offline
Spadaj leszczu! Pewnie chcesz ukraść nasze zabawki! *Jeden z malców był bardzo wygadany jak na swój wiek.*
Dobra dobra... już mnie nie ma. *Nie musiała szukać dorosłych aby znać charakter tej dzielnicy.*
- Może bardziej przeciętne dzielnice okażą się gościnniejsze. - *Oddalała się od rzeki w kierunku przedmieść.*
Offline
A więc musimy poczekać aż sami do nas przylecą i wtedy "porozmawiamy"
Offline
Może być. *Odparł głosem Bogusława Lindy poprawiając kapelusz lufą ppsz.*
Offline
*wysiadł z samolotu i ujrzał żołnierzy*
-Widzę komitet powitalny....*spoglądał na każdego bez szacunku i podszedł do Sou i wilka*
Offline