Nie jesteś zalogowany na forum.
*zamyśliła się* No dobrze...Ale trzymaj się mnie.
Offline
*chwyciła Kam w pysk i pobiegła w głąb Zakazanej Ziemi*
Offline
*bardzo pilnie obserwowała nowe tereny. Były zupełnie inne od tych, które znała. *
Offline
*biegła przez suche tereny, gdzie urozmaiceniem były twarde skały i walające się padliny. Słońce prażyło na szarawym niebie, a sępy czekały w nadziei, że ktoś padnie. Poczuła zdenerwowanie gdy doszła do znajomego punktu, który oznaczał początek głównej siedziby Wyrzutków*
Offline
*była czujnym dzieckiem, wyłapała więc zmieniony stan Kory*
- Ciociu, co się stało? *zapytała cicho*
Offline
Nic. Mam nadzieję, ze nie narażam Cię na niebezpieczeństwo... *szepnęła chociaż dobrze wiedziała, że to robi. Gdy weszły na główny teren Wyrzutków od razu zauważyłą wychudzone sylwetki czające się na skałach. Jeden ze strażników już poleciał zawiadomić innych. Próbując zachować spokój szła pod górę i nagle na samym szczycie drogi stanęła arogancko ciemnobrązowa lwica.*
- Czego tu szukasz parszywy Lwioziemcu? *spytała głośno* I co za bękarta niesiesz w pysku? Swojego *zaniosła się gardłowym śmiechem i pojawiło się za nią prawie cało stado.*
- Zachowuj się Carmen. Nie zachowujesz się lepiej od Lwioziemców. *uspokoiła ją surowo pomarańczowo-oka lwica o kremowym futrze. Nie wyglądała jak Wyrzutek, wręcz jak ktoś z królewskiego rodu.* Nie podejrzewałam, że wrócisz Kora. Z czego pamiętam ostatnim razem nie chciałaś mieć z nami nic wspólnego... *obdarzyła ją lodowatym spojrzeniem*
- Sereni... *szepnęła Kora*
Offline
*spojrzała na lwice. Poczuła strach. Szepnęła do Kory:
- Znasz ją? Kim ona jest?
Offline
W drogę Humphrey! *Podążyli w pewnym oddaleniu za Korą, gdyż wydawała się dziwnie zaznajomiona z okolicą...* Pamiętaj Hump... pokojowa.. chociaż... mam dziwne wrażenie, że ciężej się z nimi będzie dogadać niż z hienami...
Offline
*odłożyła Kam delikatnie na bok i schowawszy ją za plecami zwróciła się do kremowej lwicy*
- Członkowie mojego stada chcieliby z porozmawiać z wami pokojowo. Chodzi o teren i ciągłe napady na nas. Na znak chęci zgody chcemy to rozwiązać dyplomaty...
- Bzdury! *krzyknęła lwica Carmen* Wy skazaliście nas na tą ziemię, więc będzie do nas będzie jedynie należeć! Po co nam rozmowy, gdy z chęcią wypilibyśmy waszą krew!? *parę lwic zawtórowało jej z chęcią*
- Cisza! *przerwała Sereni i zwróciła się do Kory* Propozycja wydaje się dobra, lecz będziemy musieli mieć gwarancję, że nie chcecie nas zaatakować.
- Dobrze, oddaję się pod waszą wolę *rzekła Kora z dumną miną*
- Ależ nie. *na obliczu Sereni tańczył ukryty, cyniczny uśmieszek* Ty tobą, ale wolimy tę małą co chowasz za plecami.
Offline
*domyśliwszy się, że chodzi o nią, schowała się głębiej za Korę. Poczuła, jak serce podchodzi jej do gardła. Chciała tylko poznać obce tereny, a nie stać się posiłkiem obcych lwic. Zatrzęsła się delikatnie. Starała się odzyskać kontrolę nad oddechem, który był wybitnie nierównomierny. Miała wrażenie, że serce wyskoczy jej z piersi*
Offline
- Nie! Nie możecie... *Carmen odepchnęła ją z uśmiechem i chwyciła Kam za kark* Zostawcie ją!
- Spokojnie, będzie jedynie zapewnieniem naszego bezpieczeństwa. *rzekła krótko Sereni* Na razie nie chcę cię oglądać Kora. Odejdź, a małej nic się nie stanie. Nic jej się nie stanie. A teraz idź. Twój pysk zwiększa we mnie żądzę mordu...
- Wrócę po ciebie Kam! *powiedziała łamiącym się głosem i odbiegła*
Offline
*z przerażeniem w oczach patrzyła za odbiegającą Korą.*
- Dzień dobry, miło was widzieć. Bardzo ładnie wyglądacie... Jak na wyrzutków oczywiście... to znaczy... Ładna dziś pogoda, co nie?
Offline
*Idąc nieustannie w tym samym kierunku natrafili na wracającą Korę. wyraz pyska miała nie za wesoły...* Kora , co się dzieje, gdzie Kam, bo chyba szła z tobą ?
Offline
Czekajcie! *w myślach* Hump mnie zabije... *na głos* Kam jest bezpieczna! Znaczy się nie.. znaczy się tak.. No, i tak, i nie! Musimy odbyć tą pokojową rozmowę, bo wtedy już bezpieczna nie będzie. Więc, Hump, błagam! Żadnych walk, rozkazów, gróźb, agresji! *spuściła nerwowo wzrok* Jak to tak zrobisz, to dostaniemy Kam...
Offline
Hump, spokojnie !!! Agresja jej nie pomoże ! *Poczuła się obserwowana* Chyba juz dotarliśmy na ich teren.
Offline
// W radiu u mnie leci miłość rośnie wokół nas w oryginale ^^//
*biegnie zakłopotana*
Offline
Hump, proszę... *szepnęła* To może tylko zagrozić Kam... Porozmawiajmy z nimi. Ja... Akurat JA mogę ci obiecać, że nam ją oddadzą.
Offline
*Kam zaczęła dygotać ze strachu. Przerażało ją miejsce, do którego zabrały ją lwice. Słysząc ich przeraźliwy śmiech, przymknęła powieki. Co ją podkusiło, by się tutaj zjawić? Tak bardzo pragnęła, by to wszystko szybko się skończyło*
Offline
*skuliła uszy, ale odważnie kontynuowała.* Zrobiłam to, bo gdybym zrobiła coś innego, gwałtownego, to by ją zabili. Nie było innej rady. Teraz jest moment, kiedy dzięki rozmowie ją dostaniemy. Skręć w prawo... *powiedziała do lwa widząc, że źle skręca.*
Offline
Lepiej będzie, jak pójdziemy dołem. Będzie szybciej i ominiemy namolną straż. *zeszła dolną drogą*
Offline
*przez chwilę zasłaniały ich skały, a potem wyszli na słońce. Kora skręciła parę razy w lewo i stanęli przed głównym terenem Wygnańców.*
- To tu *orzekła* Tu mieszka ich przywódczyni i tu są wszystkie narady. //i jest to miejsce, w którym Zira śpiewała kołysankę Kovu //
Offline
*Mała miała przeczucie, że rodzina jest blisko. Ojciec nie dałby jej skrzywdzić. Tylko to dawało jej teraz nadzieję.*
Offline
*Podążając za Humpem i Korą rozglądała się robiąc za tylną straż w razie ataku*
Offline
*Sereni patrzyła spokojnie i wyniośle na Humpa.*
- To Ty jesteś ojcem tego dziecka, tak? Spokojnie, jeśli przeprowadzimy te negocjacje dostaniecie ją całą i zdrową. Radzę więc unikać siłowych rozwiązań, dla dobra córki. *ominęła go i całkowicie ignorując Korę podeszła do Kiary* A oto nasza dzielna królowa. Wspaniałomyślna, dobra i uwielbiana Kiara 0...*parę lwów zaśmiało się pogardliwie* Przeprowadźmy więc już tą rozmowę... A co do ciebie... *spojrzała zimno na Korę* Zabieraj się stąd. Masz zakaz wchodzenia na ten teren.
- Sereni, ja... *zaczęła Kora, ale drogę zagrodziła jej warcząca Carmen. Kora syknęła na lwicę i odsunęła się*
- Carmen, zabierz ją stąd. Aż do granicy. Dopilnuj żeby nie tu nie przyszła znowu. * rzekła Sereni*
- Tak jest. *syknęła zadowolona lwica i popchnęła Korę na przód.*
- Zajmijcie się negocjacjami! *krzyknęła jeszcze Kora do przyjaciół i poszła z Carmen*
Ostatnio edytowany przez Kora (2011-03-09 10:24)
Offline
*Mała siedziała zimnej jaskini, pilnowana przez dwie, dość potężne, lwice. Trzęsła się z zimna oraz z przerażenia. Lwice patrzyły na nią pogardliwie, a na ich pyskach widniał szyderczy uśmiech*
Offline
- Ałą! *Kora była pchana przez Carmen* Idę przecież...
- Nawet nie wiesz jak chętnie skręciłabym ci kark znajdo. *syknęła złowieszczo*
- Domyślam się.. *mruknęła Kora. Po chwili znalazły się na zboczu, a na dole była już granica na Lwią Ziemię. Carmen patrzyła przez chwilę na Korę i rzuciła się na nią z rykiem. Lwice potoczyły się na dół*
Offline
//Spoko, spoko. Nikt nie pokona zastępcy Pudziana 8D//
*zaskoczona poczuła pazury na gardle. Zaryczała z bólu i wściekłości, odpychając Carmen jak najdalej od siebie. Nie wiele myśląc wgryzła jej się w ramię. Ciemno-brązowa lwica zaryczała i Kora poczuła jej pazury w boku. Stoczyły się na sam dół i tarzając się po ziemi próbowały pokonać drugą.*
- Dlaczego? *wysapała Kora, gdy przez chwilę okrążały się łapiąc oddech*
- Bo to ty jesteś zdrajcą. To ty odebrałaś nam szansę! *syknęła nienawistnie Carmen i rzuciła się z rykiem na Korę*
Offline
*Popatrzyła na przewodniczkę drugiego stada.* No dobra, nie muszę wszystkiego rozumieć, ale o co tu chodzi? Ja przybyłam tylko pomóc przyjacielowi odzyskać córkę...
Offline
*wpadł na trop swojego i obcego stada więc nim poszedł*
Rawr!
Offline
//No to się naczytacie //
*Przywódczyni skinęła na szarą lwicę. Tamta delikatnie położyła Kam na skale przypominającą kołyskę Kovu.*
- Oddamy Ci córkę gdy przeprowadzimy pewne rozmowy, dotyczące wielkości naszego terenu, wodopoju, oraz naszych lwiątek. Twoja córka będzie po prostu zapewnieniem, że nie kryje się z Waszej strony żadna pułapka... Ponieważ wiemy z jaką chęcią usunęlibyście nas z tej ziemi.. *okrążyła ich.* Zapraszam do naszej kwatery. *wskazała jaskinię*
*Kora i Carmen wciąż były zwarte w śmiertelnym uścisku. Ciemna lwica była większa i szybsza od Kory, ale tamta była równie zręczna. W pewnym momencie Kora została walnięta o skałę.*
- Dlaczego? *szepnęła gdy Carmen zbliżyła się do niej szczerząc zęby w diabolicznym uśmiechu*
- Sereni była głupia, że ci zaufała. Zapomniała, że jesteś Lwioziemcem i tak cię uwielbiała. Twoja zdrada była dla niej dobrą nauczką. Ona nie rozumie nadal, że robienie się na dobrą, szlachetną królową nie poprowadzi nas do zwycięstwa. JA najchętniej bym was wszystkich wybiła.
- Tobie chodzi tylko o to, że wtedy byłam bliżej Sereni niż ty! *krzyknęła Kora, ale otrzymała kopniak w brzuch*
- Owszem. Byłabym blisko tronu i wpływów gdyby nie ty. Zagubiona, niewinna lwiczka, która omotała Sereni wokół palca. *syknęła przybliżając swój pysk do jej pyska. Zaczęła kopać Korę napawając się jej bólem*
- Aż tak cię cieszy moje cierpienie!? *wykrztusiła Kora* To, że masz przewagę!? *lwica wzruszyła ramionami*
- Przecież jestem wyrzutkiem. A skoro jestem na poziomie takiego ścierwa i śmiecia, to chyba mogę używać tchórzowskich chwytów, nieprawdaż?
Offline