Nie jesteś zalogowany na forum.
Strony: Poprzednia 1 2 3 4
Nastawał zmierzch. Zmęczony upałem i suszą Ibilis cieszył się, że znalazł wodę, którą wypił i całe stado było dla niego jakieś inne. Lew wstał i zaczął iść w stronę wielkiej skały, która znajdowała się na terenie stada. W czasie drogi starał się w ogóle nie zwracać uwagi na sępy, które skacząc wkoło niego dyskutowały o wyższości dwudniowej padliny gazeli nad padliną zebry.
Ibilis spojrzał na nie i bardzo zniesmaczony rozmową ruszył dalej, docierając do celu swej podróży. Gdy nagle zauważył wielkiego fioletowego grzyba wielkości dorodnego słonia. Zbliżył się. Już chciał ugryźć olbrzyma, ale powstrzymał się w ostatniej chwili. Nigdy wcześniej nie jadł fioletowych grzybów, więc bał się, że może dostać biegunki, niestrawności, kolki, uschnięcia ogona lub wypalenia mózgu. To ostatnie przerażało go najbardziej. Nie życzył nikomu tak okrutnego końca żywota, jak śmierć poprzez wydalenie wszystkich swoich wnętrzności. Na szczęście jednak nikt go do jedzenia nie zmuszał. Odwrócił się i powoli obmiótł wzrokiem całą okolicę, spokojnie wdychając.
Wtem, nieznanego pochodzenia panda wielka o pomarańczowym i zielonym kolorze futra zjadła go. Zapomniała jednak pogryźć go i połknęła w całości, przez co wylądował na dnie jej żołądka, którego soki były tęczowe. Pomyślał "To chyba sen. Muszę się koniecznie obudzić! Tylko jak?"
Zaczął szybko liczyć od 1000 w dół co 3. Wtem panda wybuchła jak bomba atomowa, przez co nie zdążył doliczyć. Stał z przypalonym futrem na resztkach pandy rozmyślając nad swoim wielkim szczęściem, bo przecież przeżył ten wybuch. Zaczął się rozglądać za innymi dziwnymi obiektami. Bo przecież wielki grzyb i panda nie są czymś normalnym. Wtem ujrzał właz do przedwiecznego schronu z czasów Trzeciej Wojny Światowej. Niestety schron był zamknięty, więc zaczął grzebać pazurem w czymś co wyglądało jak zamek. Nagle za nim pojawił się czołg pancerny i strzałem otworzył drzwi. Pomieszczenie okazało się być puste. Czołgista wychylił się spod włazu i zaczął śpiewać "Katiuszę", gdyż był Rosjaninem. Ibilis przyłączył się...
Gram w FH, IW, DD, LM, IT PL, WS pod nickiem Ognik
Animashe i inne filmy związane z Królem Lwem - http://youtube.pl/user/klfantlk
Offline
Nastawał zmierzch. Zmęczony upałem i suszą Ibilis cieszył się, że znalazł wodę, którą wypił i całe stado było dla niego jakieś inne. Lew wstał i zaczął iść w stronę wielkiej skały, która znajdowała się na terenie stada. W czasie drogi starał się w ogóle nie zwracać uwagi na sępy, które skacząc wkoło niego dyskutowały o wyższości dwudniowej padliny gazeli nad padliną zebry.
Ibilis spojrzał na nie i bardzo zniesmaczony rozmową ruszył dalej, docierając do celu swej podróży. Gdy nagle zauważył wielkiego fioletowego grzyba wielkości dorodnego słonia. Zbliżył się. Już chciał ugryźć olbrzyma, ale powstrzymał się w ostatniej chwili. Nigdy wcześniej nie jadł fioletowych grzybów, więc bał się, że może dostać biegunki, niestrawności, kolki, uschnięcia ogona lub wypalenia mózgu. To ostatnie przerażało go najbardziej. Nie życzył nikomu tak okrutnego końca żywota, jak śmierć poprzez wydalenie wszystkich swoich wnętrzności. Na szczęście jednak nikt go do jedzenia nie zmuszał. Odwrócił się i powoli obmiótł wzrokiem całą okolicę, spokojnie wdychając.
Wtem, nieznanego pochodzenia panda wielka o pomarańczowym i zielonym kolorze futra zjadła go. Zapomniała jednak pogryźć go i połknęła w całości, przez co wylądował na dnie jej żołądka, którego soki były tęczowe. Pomyślał "To chyba sen. Muszę się koniecznie obudzić! Tylko jak?"
Zaczął szybko liczyć od 1000 w dół co 3. Wtem panda wybuchła jak bomba atomowa, przez co nie zdążył doliczyć. Stał z przypalonym futrem na resztkach pandy rozmyślając nad swoim wielkim szczęściem, bo przecież przeżył ten wybuch. Zaczął się rozglądać za innymi dziwnymi obiektami. Bo przecież wielki grzyb i panda nie są czymś normalnym. Wtem ujrzał właz do przedwiecznego schronu z czasów Trzeciej Wojny Światowej. Niestety schron był zamknięty, więc zaczął grzebać pazurem w czymś co wyglądało jak zamek. Nagle za nim pojawił się czołg pancerny i strzałem otworzył drzwi. Pomieszczenie okazało się być puste. Czołgista wychylił się spod włazu i zaczął śpiewać "Katiuszę", gdyż był Rosjaninem. Ibilis przyłączył się i nucąc po swojemu wszedł do czołgu. Zastanawiało go tylko, dlaczego...
Offline
Nastawał zmierzch. Zmęczony upałem i suszą Ibilis cieszył się, że znalazł wodę, którą wypił i całe stado było dla niego jakieś inne. Lew wstał i zaczął iść w stronę wielkiej skały, która znajdowała się na terenie stada. W czasie drogi starał się w ogóle nie zwracać uwagi na sępy, które skacząc wkoło niego dyskutowały o wyższości dwudniowej padliny gazeli nad padliną zebry.
Ibilis spojrzał na nie i bardzo zniesmaczony rozmową ruszył dalej, docierając do celu swej podróży. Gdy nagle zauważył wielkiego fioletowego grzyba wielkości dorodnego słonia. Zbliżył się. Już chciał ugryźć olbrzyma, ale powstrzymał się w ostatniej chwili. Nigdy wcześniej nie jadł fioletowych grzybów, więc bał się, że może dostać biegunki, niestrawności, kolki, uschnięcia ogona lub wypalenia mózgu. To ostatnie przerażało go najbardziej. Nie życzył nikomu tak okrutnego końca żywota, jak śmierć poprzez wydalenie wszystkich swoich wnętrzności. Na szczęście jednak nikt go do jedzenia nie zmuszał. Odwrócił się i powoli obmiótł wzrokiem całą okolicę, spokojnie wdychając.
Wtem, nieznanego pochodzenia panda wielka o pomarańczowym i zielonym kolorze futra zjadła go. Zapomniała jednak pogryźć go i połknęła w całości, przez co wylądował na dnie jej żołądka, którego soki były tęczowe. Pomyślał "To chyba sen. Muszę się koniecznie obudzić! Tylko jak?"
Zaczął szybko liczyć od 1000 w dół co 3. Wtem panda wybuchła jak bomba atomowa, przez co nie zdążył doliczyć. Stał z przypalonym futrem na resztkach pandy rozmyślając nad swoim wielkim szczęściem, bo przecież przeżył ten wybuch. Zaczął się rozglądać za innymi dziwnymi obiektami. Bo przecież wielki grzyb i panda nie są czymś normalnym. Wtem ujrzał właz do przedwiecznego schronu z czasów Trzeciej Wojny Światowej. Niestety schron był zamknięty, więc zaczął grzebać pazurem w czymś co wyglądało jak zamek. Nagle za nim pojawił się czołg pancerny i strzałem otworzył drzwi. Pomieszczenie okazało się być puste. Czołgista wychylił się spod włazu i zaczął śpiewać "Katiuszę", gdyż był Rosjaninem. Ibilis przyłączył się i nucąc po swojemu wszedł do czołgu. Zastanawiało go tylko, dlaczego w środku nie ma wódki. Po krótkiej chwili jednak Rosjanin...
Gram w FH, IW, DD, LM, IT PL, WS pod nickiem Ognik
Animashe i inne filmy związane z Królem Lwem - http://youtube.pl/user/klfantlk
Offline
Nastawał zmierzch. Zmęczony upałem i suszą Ibilis cieszył się, że znalazł wodę, którą wypił i całe stado było dla niego jakieś inne. Lew wstał i zaczął iść w stronę wielkiej skały, która znajdowała się na terenie stada. W czasie drogi starał się w ogóle nie zwracać uwagi na sępy, które skacząc wkoło niego dyskutowały o wyższości dwudniowej padliny gazeli nad padliną zebry.
Ibilis spojrzał na nie i bardzo zniesmaczony rozmową ruszył dalej, docierając do celu swej podróży. Gdy nagle zauważył wielkiego fioletowego grzyba wielkości dorodnego słonia. Zbliżył się. Już chciał ugryźć olbrzyma, ale powstrzymał się w ostatniej chwili. Nigdy wcześniej nie jadł fioletowych grzybów, więc bał się, że może dostać biegunki, niestrawności, kolki, uschnięcia ogona lub wypalenia mózgu. To ostatnie przerażało go najbardziej. Nie życzył nikomu tak okrutnego końca żywota, jak śmierć poprzez wydalenie wszystkich swoich wnętrzności. Na szczęście jednak nikt go do jedzenia nie zmuszał. Odwrócił się i powoli obmiótł wzrokiem całą okolicę, spokojnie wdychając.
Wtem, nieznanego pochodzenia panda wielka o pomarańczowym i zielonym kolorze futra zjadła go. Zapomniała jednak pogryźć go i połknęła w całości, przez co wylądował na dnie jej żołądka, którego soki były tęczowe. Pomyślał "To chyba sen. Muszę się koniecznie obudzić! Tylko jak?"
Zaczął szybko liczyć od 1000 w dół co 3. Wtem panda wybuchła jak bomba atomowa, przez co nie zdążył doliczyć. Stał z przypalonym futrem na resztkach pandy rozmyślając nad swoim wielkim szczęściem, bo przecież przeżył ten wybuch. Zaczął się rozglądać za innymi dziwnymi obiektami. Bo przecież wielki grzyb i panda nie są czymś normalnym. Wtem ujrzał właz do przedwiecznego schronu z czasów Trzeciej Wojny Światowej. Niestety schron był zamknięty, więc zaczął grzebać pazurem w czymś co wyglądało jak zamek. Nagle za nim pojawił się czołg pancerny i strzałem otworzył drzwi. Pomieszczenie okazało się być puste. Czołgista wychylił się spod włazu i zaczął śpiewać "Katiuszę", gdyż był Rosjaninem. Ibilis przyłączył się i nucąc po swojemu wszedł do czołgu. Zastanawiało go tylko, dlaczego w środku nie ma wódki. Po krótkiej chwili jednak Rosjanin wyciągnął flaszkę domowego koktajlu babuni. Potem włożył w gwint szmatę...
Szaman, Lord Cesarstwa Doliny
Mówca Praojców, Mistrz Protokołu i Protektor Tronu
Starodawny, Pierwszy Zaprzysiężony, Strażnik Pieczęci i Pan na Szarej Twierdzy
~ wcieleń ma wiele... ale to tu wszystko się zaczęło.
Offline
Nastawał zmierzch. Zmęczony upałem i suszą Ibilis cieszył się, że znalazł wodę, którą wypił i całe stado było dla niego jakieś inne. Lew wstał i zaczął iść w stronę wielkiej skały, która znajdowała się na terenie stada. W czasie drogi starał się w ogóle nie zwracać uwagi na sępy, które skacząc wkoło niego dyskutowały o wyższości dwudniowej padliny gazeli nad padliną zebry.
Ibilis spojrzał na nie i bardzo zniesmaczony rozmową ruszył dalej, docierając do celu swej podróży. Gdy nagle zauważył wielkiego fioletowego grzyba wielkości dorodnego słonia. Zbliżył się. Już chciał ugryźć olbrzyma, ale powstrzymał się w ostatniej chwili. Nigdy wcześniej nie jadł fioletowych grzybów, więc bał się, że może dostać biegunki, niestrawności, kolki, uschnięcia ogona lub wypalenia mózgu. To ostatnie przerażało go najbardziej. Nie życzył nikomu tak okrutnego końca żywota, jak śmierć poprzez wydalenie wszystkich swoich wnętrzności. Na szczęście jednak nikt go do jedzenia nie zmuszał. Odwrócił się i powoli obmiótł wzrokiem całą okolicę, spokojnie wdychając.
Wtem, nieznanego pochodzenia panda wielka o pomarańczowym i zielonym kolorze futra zjadła go. Zapomniała jednak pogryźć go i połknęła w całości, przez co wylądował na dnie jej żołądka, którego soki były tęczowe. Pomyślał "To chyba sen. Muszę się koniecznie obudzić! Tylko jak?"
Zaczął szybko liczyć od 1000 w dół co 3. Wtem panda wybuchła jak bomba atomowa, przez co nie zdążył doliczyć. Stał z przypalonym futrem na resztkach pandy rozmyślając nad swoim wielkim szczęściem, bo przecież przeżył ten wybuch. Zaczął się rozglądać za innymi dziwnymi obiektami. Bo przecież wielki grzyb i panda nie są czymś normalnym. Wtem ujrzał właz do przedwiecznego schronu z czasów Trzeciej Wojny Światowej. Niestety schron był zamknięty, więc zaczął grzebać pazurem w czymś co wyglądało jak zamek. Nagle za nim pojawił się czołg pancerny i strzałem otworzył drzwi. Pomieszczenie okazało się być puste. Czołgista wychylił się spod włazu i zaczął śpiewać "Katiuszę", gdyż był Rosjaninem. Ibilis przyłączył się i nucąc po swojemu wszedł do czołgu. Zastanawiało go tylko, dlaczego w środku nie ma wódki. Po krótkiej chwili jednak Rosjanin wyciągnął flaszkę domowego koktajlu babci. Potem włożył w gwint szmatę i zaczął pić przez nią, a następnie poczęstował Ibilisa, który...
Ostatnio edytowany przez Ognik (2016-03-08 22:01)
Gram w FH, IW, DD, LM, IT PL, WS pod nickiem Ognik
Animashe i inne filmy związane z Królem Lwem - http://youtube.pl/user/klfantlk
Offline
Nastawał zmierzch. Zmęczony upałem i suszą Ibilis cieszył się, że znalazł wodę, którą wypił i całe stado było dla niego jakieś inne. Lew wstał i zaczął iść w stronę wielkiej skały, która znajdowała się na terenie stada. W czasie drogi starał się w ogóle nie zwracać uwagi na sępy, które skacząc wkoło niego dyskutowały o wyższości dwudniowej padliny gazeli nad padliną zebry.
Ibilis spojrzał na nie i bardzo zniesmaczony rozmową ruszył dalej, docierając do celu swej podróży. Gdy nagle zauważył wielkiego fioletowego grzyba wielkości dorodnego słonia. Zbliżył się. Już chciał ugryźć olbrzyma, ale powstrzymał się w ostatniej chwili. Nigdy wcześniej nie jadł fioletowych grzybów, więc bał się, że może dostać biegunki, niestrawności, kolki, uschnięcia ogona lub wypalenia mózgu. To ostatnie przerażało go najbardziej. Nie życzył nikomu tak okrutnego końca żywota, jak śmierć poprzez wydalenie wszystkich swoich wnętrzności. Na szczęście jednak nikt go do jedzenia nie zmuszał. Odwrócił się i powoli obmiótł wzrokiem całą okolicę, spokojnie wdychając.
Wtem, nieznanego pochodzenia panda wielka o pomarańczowym i zielonym kolorze futra zjadła go. Zapomniała jednak pogryźć go i połknęła w całości, przez co wylądował na dnie jej żołądka, którego soki były tęczowe. Pomyślał "To chyba sen. Muszę się koniecznie obudzić! Tylko jak?"
Zaczął szybko liczyć od 1000 w dół co 3. Wtem panda wybuchła jak bomba atomowa, przez co nie zdążył doliczyć. Stał z przypalonym futrem na resztkach pandy rozmyślając nad swoim wielkim szczęściem, bo przecież przeżył ten wybuch. Zaczął się rozglądać za innymi dziwnymi obiektami. Bo przecież wielki grzyb i panda nie są czymś normalnym. Wtem ujrzał właz do przedwiecznego schronu z czasów Trzeciej Wojny Światowej. Niestety schron był zamknięty, więc zaczął grzebać pazurem w czymś co wyglądało jak zamek. Nagle za nim pojawił się czołg pancerny i strzałem otworzył drzwi. Pomieszczenie okazało się być puste. Czołgista wychylił się spod włazu i zaczął śpiewać "Katiuszę", gdyż był Rosjaninem. Ibilis przyłączył się i nucąc po swojemu wszedł do czołgu. Zastanawiało go tylko, dlaczego w środku nie ma wódki. Po krótkiej chwili jednak Rosjanin wyciągnął flaszkę domowego koktajlu babci. Potem włożył w gwint szmatę i zaczął pić przez nią, a następnie poczęstował Ibilisa, który ją podpalił a następnie wyrzucił ją z czołgu. Skutkiem czego...
Szaman, Lord Cesarstwa Doliny
Mówca Praojców, Mistrz Protokołu i Protektor Tronu
Starodawny, Pierwszy Zaprzysiężony, Strażnik Pieczęci i Pan na Szarej Twierdzy
~ wcieleń ma wiele... ale to tu wszystko się zaczęło.
Offline
Nastawał zmierzch. Zmęczony upałem i suszą Ibilis cieszył się, że znalazł wodę, którą wypił i całe stado było dla niego jakieś inne. Lew wstał i zaczął iść w stronę wielkiej skały, która znajdowała się na terenie stada. W czasie drogi starał się w ogóle nie zwracać uwagi na sępy, które skacząc wkoło niego dyskutowały o wyższości dwudniowej padliny gazeli nad padliną zebry.
Ibilis spojrzał na nie i bardzo zniesmaczony rozmową ruszył dalej, docierając do celu swej podróży. Gdy nagle zauważył wielkiego fioletowego grzyba wielkości dorodnego słonia. Zbliżył się. Już chciał ugryźć olbrzyma, ale powstrzymał się w ostatniej chwili. Nigdy wcześniej nie jadł fioletowych grzybów, więc bał się, że może dostać biegunki, niestrawności, kolki, uschnięcia ogona lub wypalenia mózgu. To ostatnie przerażało go najbardziej. Nie życzył nikomu tak okrutnego końca żywota, jak śmierć poprzez wydalenie wszystkich swoich wnętrzności. Na szczęście jednak nikt go do jedzenia nie zmuszał. Odwrócił się i powoli obmiótł wzrokiem całą okolicę, spokojnie wdychając.
Wtem, nieznanego pochodzenia panda wielka o pomarańczowym i zielonym kolorze futra zjadła go. Zapomniała jednak pogryźć go i połknęła w całości, przez co wylądował na dnie jej żołądka, którego soki były tęczowe. Pomyślał "To chyba sen. Muszę się koniecznie obudzić! Tylko jak?"
Zaczął szybko liczyć od 1000 w dół co 3. Wtem panda wybuchła jak bomba atomowa, przez co nie zdążył doliczyć. Stał z przypalonym futrem na resztkach pandy rozmyślając nad swoim wielkim szczęściem, bo przecież przeżył ten wybuch. Zaczął się rozglądać za innymi dziwnymi obiektami. Bo przecież wielki grzyb i panda nie są czymś normalnym. Wtem ujrzał właz do przedwiecznego schronu z czasów Trzeciej Wojny Światowej. Niestety schron był zamknięty, więc zaczął grzebać pazurem w czymś co wyglądało jak zamek. Nagle za nim pojawił się czołg pancerny i strzałem otworzył drzwi. Pomieszczenie okazało się być puste. Czołgista wychylił się spod włazu i zaczął śpiewać "Katiuszę", gdyż był Rosjaninem. Ibilis przyłączył się i nucąc po swojemu wszedł do czołgu. Zastanawiało go tylko, dlaczego w środku nie ma wódki. Po krótkiej chwili jednak Rosjanin wyciągnął flaszkę domowego koktajlu babci. Potem włożył w gwint szmatę i zaczął pić przez nią, a następnie poczęstował Ibilisa, który ją podpalił a następnie wyrzucił ją z czołgu. Skutkiem czego był ogromny i przerażający wybuch. Na szczęście ten czołg był...
Gram w FH, IW, DD, LM, IT PL, WS pod nickiem Ognik
Animashe i inne filmy związane z Królem Lwem - http://youtube.pl/user/klfantlk
Offline
Nastawał zmierzch. Zmęczony upałem i suszą Ibilis cieszył się, że znalazł wodę, którą wypił i całe stado było dla niego jakieś inne. Lew wstał i zaczął iść w stronę wielkiej skały, która znajdowała się na terenie stada. W czasie drogi starał się w ogóle nie zwracać uwagi na sępy, które skacząc wkoło niego dyskutowały o wyższości dwudniowej padliny gazeli nad padliną zebry.
Ibilis spojrzał na nie i bardzo zniesmaczony rozmową ruszył dalej, docierając do celu swej podróży. Gdy nagle zauważył wielkiego fioletowego grzyba wielkości dorodnego słonia. Zbliżył się. Już chciał ugryźć olbrzyma, ale powstrzymał się w ostatniej chwili. Nigdy wcześniej nie jadł fioletowych grzybów, więc bał się, że może dostać biegunki, niestrawności, kolki, uschnięcia ogona lub wypalenia mózgu. To ostatnie przerażało go najbardziej. Nie życzył nikomu tak okrutnego końca żywota, jak śmierć poprzez wydalenie wszystkich swoich wnętrzności. Na szczęście jednak nikt go do jedzenia nie zmuszał. Odwrócił się i powoli obmiótł wzrokiem całą okolicę, spokojnie wdychając.
Wtem, nieznanego pochodzenia panda wielka o pomarańczowym i zielonym kolorze futra zjadła go. Zapomniała jednak pogryźć go i połknęła w całości, przez co wylądował na dnie jej żołądka, którego soki były tęczowe. Pomyślał "To chyba sen. Muszę się koniecznie obudzić! Tylko jak?"
Zaczął szybko liczyć od 1000 w dół co 3. Wtem panda wybuchła jak bomba atomowa, przez co nie zdążył doliczyć. Stał z przypalonym futrem na resztkach pandy rozmyślając nad swoim wielkim szczęściem, bo przecież przeżył ten wybuch. Zaczął się rozglądać za innymi dziwnymi obiektami. Bo przecież wielki grzyb i panda nie są czymś normalnym. Wtem ujrzał właz do przedwiecznego schronu z czasów Trzeciej Wojny Światowej. Niestety schron był zamknięty, więc zaczął grzebać pazurem w czymś co wyglądało jak zamek. Nagle za nim pojawił się czołg pancerny i strzałem otworzył drzwi. Pomieszczenie okazało się być puste. Czołgista wychylił się spod włazu i zaczął śpiewać "Katiuszę", gdyż był Rosjaninem. Ibilis przyłączył się i nucąc po swojemu wszedł do czołgu. Zastanawiało go tylko, dlaczego w środku nie ma wódki. Po krótkiej chwili jednak Rosjanin wyciągnął flaszkę domowego koktajlu babci. Potem włożył w gwint szmatę i zaczął pić przez nią, a następnie poczęstował Ibilisa, który ją podpalił a następnie wyrzucił ją z czołgu. Skutkiem czego był ogromny i przerażający wybuch. Na szczęście ten czołg był , jak każda rosyjska konstrukcja , ogniodporny i nie do zdarcia. Więc...
Szaman, Lord Cesarstwa Doliny
Mówca Praojców, Mistrz Protokołu i Protektor Tronu
Starodawny, Pierwszy Zaprzysiężony, Strażnik Pieczęci i Pan na Szarej Twierdzy
~ wcieleń ma wiele... ale to tu wszystko się zaczęło.
Offline
Nastawał zmierzch. Zmęczony upałem i suszą Ibilis cieszył się, że znalazł wodę, którą wypił i całe stado było dla niego jakieś inne. Lew wstał i zaczął iść w stronę wielkiej skały, która znajdowała się na terenie stada. W czasie drogi starał się w ogóle nie zwracać uwagi na sępy, które skacząc wkoło niego dyskutowały o wyższości dwudniowej padliny gazeli nad padliną zebry.
Ibilis spojrzał na nie i bardzo zniesmaczony rozmową ruszył dalej, docierając do celu swej podróży. Gdy nagle zauważył wielkiego fioletowego grzyba wielkości dorodnego słonia. Zbliżył się. Już chciał ugryźć olbrzyma, ale powstrzymał się w ostatniej chwili. Nigdy wcześniej nie jadł fioletowych grzybów, więc bał się, że może dostać biegunki, niestrawności, kolki, uschnięcia ogona lub wypalenia mózgu. To ostatnie przerażało go najbardziej. Nie życzył nikomu tak okrutnego końca żywota, jak śmierć poprzez wydalenie wszystkich swoich wnętrzności. Na szczęście jednak nikt go do jedzenia nie zmuszał. Odwrócił się i powoli obmiótł wzrokiem całą okolicę, spokojnie wdychając.
Wtem, nieznanego pochodzenia panda wielka o pomarańczowym i zielonym kolorze futra zjadła go. Zapomniała jednak pogryźć go i połknęła w całości, przez co wylądował na dnie jej żołądka, którego soki były tęczowe. Pomyślał "To chyba sen. Muszę się koniecznie obudzić! Tylko jak?"
Zaczął szybko liczyć od 1000 w dół co 3. Wtem panda wybuchła jak bomba atomowa, przez co nie zdążył doliczyć. Stał z przypalonym futrem na resztkach pandy rozmyślając nad swoim wielkim szczęściem, bo przecież przeżył ten wybuch. Zaczął się rozglądać za innymi dziwnymi obiektami. Bo przecież wielki grzyb i panda nie są czymś normalnym. Wtem ujrzał właz do przedwiecznego schronu z czasów Trzeciej Wojny Światowej. Niestety schron był zamknięty, więc zaczął grzebać pazurem w czymś co wyglądało jak zamek. Nagle za nim pojawił się czołg pancerny i strzałem otworzył drzwi. Pomieszczenie okazało się być puste. Czołgista wychylił się spod włazu i zaczął śpiewać "Katiuszę", gdyż był Rosjaninem. Ibilis przyłączył się i nucąc po swojemu wszedł do czołgu. Zastanawiało go tylko, dlaczego w środku nie ma wódki. Po krótkiej chwili jednak Rosjanin wyciągnął flaszkę domowego koktajlu babci. Potem włożył w gwint szmatę i zaczął pić przez nią, a następnie poczęstował Ibilisa, który ją podpalił a następnie wyrzucił ją z czołgu. Skutkiem czego był ogromny i przerażający wybuch. Na szczęście ten czołg był , jak każda rosyjska konstrukcja , ogniodporny i nie do zdarcia. Więc nic się nie stało z czołgiem i z osobami, które...
Gram w FH, IW, DD, LM, IT PL, WS pod nickiem Ognik
Animashe i inne filmy związane z Królem Lwem - http://youtube.pl/user/klfantlk
Offline
Nastawał zmierzch. Zmęczony upałem i suszą Ibilis cieszył się, że znalazł wodę, którą wypił i całe stado było dla niego jakieś inne. Lew wstał i zaczął iść w stronę wielkiej skały, która znajdowała się na terenie stada. W czasie drogi starał się w ogóle nie zwracać uwagi na sępy, które skacząc wkoło niego dyskutowały o wyższości dwudniowej padliny gazeli nad padliną zebry.
Ibilis spojrzał na nie i bardzo zniesmaczony rozmową ruszył dalej, docierając do celu swej podróży. Gdy nagle zauważył wielkiego fioletowego grzyba wielkości dorodnego słonia. Zbliżył się. Już chciał ugryźć olbrzyma, ale powstrzymał się w ostatniej chwili. Nigdy wcześniej nie jadł fioletowych grzybów, więc bał się, że może dostać biegunki, niestrawności, kolki, uschnięcia ogona lub wypalenia mózgu. To ostatnie przerażało go najbardziej. Nie życzył nikomu tak okrutnego końca żywota, jak śmierć poprzez wydalenie wszystkich swoich wnętrzności. Na szczęście jednak nikt go do jedzenia nie zmuszał. Odwrócił się i powoli obmiótł wzrokiem całą okolicę, spokojnie wdychając.
Wtem, nieznanego pochodzenia panda wielka o pomarańczowym i zielonym kolorze futra zjadła go. Zapomniała jednak pogryźć go i połknęła w całości, przez co wylądował na dnie jej żołądka, którego soki były tęczowe. Pomyślał "To chyba sen. Muszę się koniecznie obudzić! Tylko jak?"
Zaczął szybko liczyć od 1000 w dół co 3. Wtem panda wybuchła jak bomba atomowa, przez co nie zdążył doliczyć. Stał z przypalonym futrem na resztkach pandy rozmyślając nad swoim wielkim szczęściem, bo przecież przeżył ten wybuch. Zaczął się rozglądać za innymi dziwnymi obiektami. Bo przecież wielki grzyb i panda nie są czymś normalnym. Wtem ujrzał właz do przedwiecznego schronu z czasów Trzeciej Wojny Światowej. Niestety schron był zamknięty, więc zaczął grzebać pazurem w czymś co wyglądało jak zamek. Nagle za nim pojawił się czołg pancerny i strzałem otworzył drzwi. Pomieszczenie okazało się być puste. Czołgista wychylił się spod włazu i zaczął śpiewać "Katiuszę", gdyż był Rosjaninem. Ibilis przyłączył się i nucąc po swojemu wszedł do czołgu. Zastanawiało go tylko, dlaczego w środku nie ma wódki. Po krótkiej chwili jednak Rosjanin wyciągnął flaszkę domowego koktajlu babci. Potem włożył w gwint szmatę i zaczął pić przez nią, a następnie poczęstował Ibilisa, który ją podpalił a następnie wyrzucił ją z czołgu. Skutkiem czego był ogromny i przerażający wybuch. Na szczęście ten czołg był , jak każda rosyjska konstrukcja , ogniodporny i nie do zdarcia. Więc nic się nie stało z czołgiem i z osobami, które w nim były. Trzema osobami , bo jak się okazało w...
Szaman, Lord Cesarstwa Doliny
Mówca Praojców, Mistrz Protokołu i Protektor Tronu
Starodawny, Pierwszy Zaprzysiężony, Strażnik Pieczęci i Pan na Szarej Twierdzy
~ wcieleń ma wiele... ale to tu wszystko się zaczęło.
Offline
Nastawał zmierzch. Zmęczony upałem i suszą Ibilis cieszył się, że znalazł wodę, którą wypił i całe stado było dla niego jakieś inne. Lew wstał i zaczął iść w stronę wielkiej skały, która znajdowała się na terenie stada. W czasie drogi starał się w ogóle nie zwracać uwagi na sępy, które skacząc wkoło niego dyskutowały o wyższości dwudniowej padliny gazeli nad padliną zebry.
Ibilis spojrzał na nie i bardzo zniesmaczony rozmową ruszył dalej, docierając do celu swej podróży. Gdy nagle zauważył wielkiego fioletowego grzyba wielkości dorodnego słonia. Zbliżył się. Już chciał ugryźć olbrzyma, ale powstrzymał się w ostatniej chwili. Nigdy wcześniej nie jadł fioletowych grzybów, więc bał się, że może dostać biegunki, niestrawności, kolki, uschnięcia ogona lub wypalenia mózgu. To ostatnie przerażało go najbardziej. Nie życzył nikomu tak okrutnego końca żywota, jak śmierć poprzez wydalenie wszystkich swoich wnętrzności. Na szczęście jednak nikt go do jedzenia nie zmuszał. Odwrócił się i powoli obmiótł wzrokiem całą okolicę, spokojnie wdychając.
Wtem, nieznanego pochodzenia panda wielka o pomarańczowym i zielonym kolorze futra zjadła go. Zapomniała jednak pogryźć go i połknęła w całości, przez co wylądował na dnie jej żołądka, którego soki były tęczowe. Pomyślał "To chyba sen. Muszę się koniecznie obudzić! Tylko jak?"
Zaczął szybko liczyć od 1000 w dół co 3. Wtem panda wybuchła jak bomba atomowa, przez co nie zdążył doliczyć. Stał z przypalonym futrem na resztkach pandy rozmyślając nad swoim wielkim szczęściem, bo przecież przeżył ten wybuch. Zaczął się rozglądać za innymi dziwnymi obiektami. Bo przecież wielki grzyb i panda nie są czymś normalnym. Wtem ujrzał właz do przedwiecznego schronu z czasów Trzeciej Wojny Światowej. Niestety schron był zamknięty, więc zaczął grzebać pazurem w czymś co wyglądało jak zamek. Nagle za nim pojawił się czołg pancerny i strzałem otworzył drzwi. Pomieszczenie okazało się być puste. Czołgista wychylił się spod włazu i zaczął śpiewać "Katiuszę", gdyż był Rosjaninem. Ibilis przyłączył się i nucąc po swojemu wszedł do czołgu. Zastanawiało go tylko, dlaczego w środku nie ma wódki. Po krótkiej chwili jednak Rosjanin wyciągnął flaszkę domowego koktajlu babci. Potem włożył w gwint szmatę i zaczął pić przez nią, a następnie poczęstował Ibilisa, który ją podpalił a następnie wyrzucił ją z czołgu. Skutkiem czego był ogromny i przerażający wybuch. Na szczęście ten czołg był , jak każda rosyjska konstrukcja , ogniodporny i nie do zdarcia. Więc nic się nie stało z czołgiem i z osobami, które w nim były. Trzema osobami , bo jak się okazało w środku czołgu znajdował się też Niemiec, który myślał, że jest...
Gram w FH, IW, DD, LM, IT PL, WS pod nickiem Ognik
Animashe i inne filmy związane z Królem Lwem - http://youtube.pl/user/klfantlk
Offline
Nastawał zmierzch. Zmęczony upałem i suszą Ibilis cieszył się, że znalazł wodę, którą wypił i całe stado było dla niego jakieś inne. Lew wstał i zaczął iść w stronę wielkiej skały, która znajdowała się na terenie stada. W czasie drogi starał się w ogóle nie zwracać uwagi na sępy, które skacząc wkoło niego dyskutowały o wyższości dwudniowej padliny gazeli nad padliną zebry.
Ibilis spojrzał na nie i bardzo zniesmaczony rozmową ruszył dalej, docierając do celu swej podróży. Gdy nagle zauważył wielkiego fioletowego grzyba wielkości dorodnego słonia. Zbliżył się. Już chciał ugryźć olbrzyma, ale powstrzymał się w ostatniej chwili. Nigdy wcześniej nie jadł fioletowych grzybów, więc bał się, że może dostać biegunki, niestrawności, kolki, uschnięcia ogona lub wypalenia mózgu. To ostatnie przerażało go najbardziej. Nie życzył nikomu tak okrutnego końca żywota, jak śmierć poprzez wydalenie wszystkich swoich wnętrzności. Na szczęście jednak nikt go do jedzenia nie zmuszał. Odwrócił się i powoli obmiótł wzrokiem całą okolicę, spokojnie wdychając.
Wtem, nieznanego pochodzenia panda wielka o pomarańczowym i zielonym kolorze futra zjadła go. Zapomniała jednak pogryźć go i połknęła w całości, przez co wylądował na dnie jej żołądka, którego soki były tęczowe. Pomyślał "To chyba sen. Muszę się koniecznie obudzić! Tylko jak?"
Zaczął szybko liczyć od 1000 w dół co 3. Wtem panda wybuchła jak bomba atomowa, przez co nie zdążył doliczyć. Stał z przypalonym futrem na resztkach pandy rozmyślając nad swoim wielkim szczęściem, bo przecież przeżył ten wybuch. Zaczął się rozglądać za innymi dziwnymi obiektami. Bo przecież wielki grzyb i panda nie są czymś normalnym. Wtem ujrzał właz do przedwiecznego schronu z czasów Trzeciej Wojny Światowej. Niestety schron był zamknięty, więc zaczął grzebać pazurem w czymś co wyglądało jak zamek. Nagle za nim pojawił się czołg pancerny i strzałem otworzył drzwi. Pomieszczenie okazało się być puste. Czołgista wychylił się spod włazu i zaczął śpiewać "Katiuszę", gdyż był Rosjaninem. Ibilis przyłączył się i nucąc po swojemu wszedł do czołgu. Zastanawiało go tylko, dlaczego w środku nie ma wódki. Po krótkiej chwili jednak Rosjanin wyciągnął flaszkę domowego koktajlu babci. Potem włożył w gwint szmatę i zaczął pić przez nią, a następnie poczęstował Ibilisa, który ją podpalił a następnie wyrzucił ją z czołgu. Skutkiem czego był ogromny i przerażający wybuch. Na szczęście ten czołg był , jak każda rosyjska konstrukcja , ogniodporny i nie do zdarcia. Więc nic się nie stało z czołgiem i z osobami, które w nim były. Trzema osobami , bo jak się okazało w środku czołgu znajdował się też Niemiec, który myślał, że jest rosyjskim mechanikiem, więc ciągle grzebał w silnku. Przez co był ...
Szaman, Lord Cesarstwa Doliny
Mówca Praojców, Mistrz Protokołu i Protektor Tronu
Starodawny, Pierwszy Zaprzysiężony, Strażnik Pieczęci i Pan na Szarej Twierdzy
~ wcieleń ma wiele... ale to tu wszystko się zaczęło.
Offline
Nastawał zmierzch. Zmęczony upałem i suszą Ibilis cieszył się, że znalazł wodę, którą wypił i całe stado było dla niego jakieś inne. Lew wstał i zaczął iść w stronę wielkiej skały, która znajdowała się na terenie stada. W czasie drogi starał się w ogóle nie zwracać uwagi na sępy, które skacząc wkoło niego dyskutowały o wyższości dwudniowej padliny gazeli nad padliną zebry.
Ibilis spojrzał na nie i bardzo zniesmaczony rozmową ruszył dalej, docierając do celu swej podróży. Gdy nagle zauważył wielkiego fioletowego grzyba wielkości dorodnego słonia. Zbliżył się. Już chciał ugryźć olbrzyma, ale powstrzymał się w ostatniej chwili. Nigdy wcześniej nie jadł fioletowych grzybów, więc bał się, że może dostać biegunki, niestrawności, kolki, uschnięcia ogona lub wypalenia mózgu. To ostatnie przerażało go najbardziej. Nie życzył nikomu tak okrutnego końca żywota, jak śmierć poprzez wydalenie wszystkich swoich wnętrzności. Na szczęście jednak nikt go do jedzenia nie zmuszał. Odwrócił się i powoli obmiótł wzrokiem całą okolicę, spokojnie wdychając.
Wtem, nieznanego pochodzenia panda wielka o pomarańczowym i zielonym kolorze futra zjadła go. Zapomniała jednak pogryźć go i połknęła w całości, przez co wylądował na dnie jej żołądka, którego soki były tęczowe. Pomyślał "To chyba sen. Muszę się koniecznie obudzić! Tylko jak?"
Zaczął szybko liczyć od 1000 w dół co 3. Wtem panda wybuchła jak bomba atomowa, przez co nie zdążył doliczyć. Stał z przypalonym futrem na resztkach pandy rozmyślając nad swoim wielkim szczęściem, bo przecież przeżył ten wybuch. Zaczął się rozglądać za innymi dziwnymi obiektami. Bo przecież wielki grzyb i panda nie są czymś normalnym. Wtem ujrzał właz do przedwiecznego schronu z czasów Trzeciej Wojny Światowej. Niestety schron był zamknięty, więc zaczął grzebać pazurem w czymś co wyglądało jak zamek. Nagle za nim pojawił się czołg pancerny i strzałem otworzył drzwi. Pomieszczenie okazało się być puste. Czołgista wychylił się spod włazu i zaczął śpiewać "Katiuszę", gdyż był Rosjaninem. Ibilis przyłączył się i nucąc po swojemu wszedł do czołgu. Zastanawiało go tylko, dlaczego w środku nie ma wódki. Po krótkiej chwili jednak Rosjanin wyciągnął flaszkę domowego koktajlu babci. Potem włożył w gwint szmatę i zaczął pić przez nią, a następnie poczęstował Ibilisa, który ją podpalił a następnie wyrzucił ją z czołgu. Skutkiem czego był ogromny i przerażający wybuch. Na szczęście ten czołg był , jak każda rosyjska konstrukcja , ogniodporny i nie do zdarcia. Więc nic się nie stało z czołgiem i z osobami, które w nim były. Trzema osobami , bo jak się okazało w środku czołgu znajdował się też Niemiec, który myślał, że jest rosyjskim mechanikiem, więc ciągle grzebał w silnku. Przez co był cały umazany w zielonobrunatnym smarze o nietypowych właściwościach, który to...
Offline
Nastawał zmierzch. Zmęczony upałem i suszą Ibilis cieszył się, że znalazł wodę, którą wypił i całe stado było dla niego jakieś inne. Lew wstał i zaczął iść w stronę wielkiej skały, która znajdowała się na terenie stada. W czasie drogi starał się w ogóle nie zwracać uwagi na sępy, które skacząc wkoło niego dyskutowały o wyższości dwudniowej padliny gazeli nad padliną zebry.
Ibilis spojrzał na nie i bardzo zniesmaczony rozmową ruszył dalej, docierając do celu swej podróży. Gdy nagle zauważył wielkiego fioletowego grzyba wielkości dorodnego słonia. Zbliżył się. Już chciał ugryźć olbrzyma, ale powstrzymał się w ostatniej chwili. Nigdy wcześniej nie jadł fioletowych grzybów, więc bał się, że może dostać biegunki, niestrawności, kolki, uschnięcia ogona lub wypalenia mózgu. To ostatnie przerażało go najbardziej. Nie życzył nikomu tak okrutnego końca żywota, jak śmierć poprzez wydalenie wszystkich swoich wnętrzności. Na szczęście jednak nikt go do jedzenia nie zmuszał. Odwrócił się i powoli obmiótł wzrokiem całą okolicę, spokojnie wdychając.
Wtem, nieznanego pochodzenia panda wielka o pomarańczowym i zielonym kolorze futra zjadła go. Zapomniała jednak pogryźć go i połknęła w całości, przez co wylądował na dnie jej żołądka, którego soki były tęczowe. Pomyślał "To chyba sen. Muszę się koniecznie obudzić! Tylko jak?"
Zaczął szybko liczyć od 1000 w dół co 3. Wtem panda wybuchła jak bomba atomowa, przez co nie zdążył doliczyć. Stał z przypalonym futrem na resztkach pandy rozmyślając nad swoim wielkim szczęściem, bo przecież przeżył ten wybuch. Zaczął się rozglądać za innymi dziwnymi obiektami. Bo przecież wielki grzyb i panda nie są czymś normalnym. Wtem ujrzał właz do przedwiecznego schronu z czasów Trzeciej Wojny Światowej. Niestety schron był zamknięty, więc zaczął grzebać pazurem w czymś co wyglądało jak zamek. Nagle za nim pojawił się czołg pancerny i strzałem otworzył drzwi. Pomieszczenie okazało się być puste. Czołgista wychylił się spod włazu i zaczął śpiewać "Katiuszę", gdyż był Rosjaninem. Ibilis przyłączył się i nucąc po swojemu wszedł do czołgu. Zastanawiało go tylko, dlaczego w środku nie ma wódki. Po krótkiej chwili jednak Rosjanin wyciągnął flaszkę domowego koktajlu babci. Potem włożył w gwint szmatę i zaczął pić przez nią, a następnie poczęstował Ibilisa, który ją podpalił a następnie wyrzucił ją z czołgu. Skutkiem czego był ogromny i przerażający wybuch. Na szczęście ten czołg był , jak każda rosyjska konstrukcja , ognioodporny i nie do zdarcia. Więc nic się nie stało z czołgiem i z osobami, które w nim były. Trzema osobami, bo jak się okazało w środku czołgu znajdował się też Niemiec, który myślał, że jest rosyjskim mechanikiem, więc ciągle grzebał w silniku. Przez co był cały umazany w zielonobrunatnym smarze o nietypowych właściwościach, który to sprawiał, że w chwili nabierania oddechu, człowiek świecił się jak...
Offline
Nastawał zmierzch. Zmęczony upałem i suszą Ibilis cieszył się, że znalazł wodę, którą wypił i całe stado było dla niego jakieś inne. Lew wstał i zaczął iść w stronę wielkiej skały, która znajdowała się na terenie stada. W czasie drogi starał się w ogóle nie zwracać uwagi na sępy, które skacząc wkoło niego dyskutowały o wyższości dwudniowej padliny gazeli nad padliną zebry.
Ibilis spojrzał na nie i bardzo zniesmaczony rozmową ruszył dalej, docierając do celu swej podróży. Gdy nagle zauważył wielkiego fioletowego grzyba wielkości dorodnego słonia. Zbliżył się. Już chciał ugryźć olbrzyma, ale powstrzymał się w ostatniej chwili. Nigdy wcześniej nie jadł fioletowych grzybów, więc bał się, że może dostać biegunki, niestrawności, kolki, uschnięcia ogona lub wypalenia mózgu. To ostatnie przerażało go najbardziej. Nie życzył nikomu tak okrutnego końca żywota, jak śmierć poprzez wydalenie wszystkich swoich wnętrzności. Na szczęście jednak nikt go do jedzenia nie zmuszał. Odwrócił się i powoli obmiótł wzrokiem całą okolicę, spokojnie wdychając.
Wtem, nieznanego pochodzenia panda wielka o pomarańczowym i zielonym kolorze futra zjadła go. Zapomniała jednak pogryźć go i połknęła w całości, przez co wylądował na dnie jej żołądka, którego soki były tęczowe. Pomyślał "To chyba sen. Muszę się koniecznie obudzić! Tylko jak?"
Zaczął szybko liczyć od 1000 w dół co 3. Wtem panda wybuchła jak bomba atomowa, przez co nie zdążył doliczyć. Stał z przypalonym futrem na resztkach pandy rozmyślając nad swoim wielkim szczęściem, bo przecież przeżył ten wybuch. Zaczął się rozglądać za innymi dziwnymi obiektami. Bo przecież wielki grzyb i panda nie są czymś normalnym. Wtem ujrzał właz do przedwiecznego schronu z czasów Trzeciej Wojny Światowej. Niestety schron był zamknięty, więc zaczął grzebać pazurem w czymś co wyglądało jak zamek. Nagle za nim pojawił się czołg pancerny i strzałem otworzył drzwi. Pomieszczenie okazało się być puste. Czołgista wychylił się spod włazu i zaczął śpiewać "Katiuszę", gdyż był Rosjaninem. Ibilis przyłączył się i nucąc po swojemu wszedł do czołgu. Zastanawiało go tylko, dlaczego w środku nie ma wódki. Po krótkiej chwili jednak Rosjanin wyciągnął flaszkę domowego koktajlu babci. Potem włożył w gwint szmatę i zaczął pić przez nią, a następnie poczęstował Ibilisa, który ją podpalił a następnie wyrzucił ją z czołgu. Skutkiem czego był ogromny i przerażający wybuch. Na szczęście ten czołg był , jak każda rosyjska konstrukcja , ognioodporny i nie do zdarcia. Więc nic się nie stało z czołgiem i z osobami, które w nim były. Trzema osobami, bo jak się okazało w środku czołgu znajdował się też Niemiec, który myślał, że jest rosyjskim mechanikiem, więc ciągle grzebał w silniku. Przez co był cały umazany w zielonobrunatnym smarze o nietypowych właściwościach, który to sprawiał, że w chwili nabierania oddechu, człowiek świecił się jak jakieś rozgrzane żelastwo. Z tego powodu Niemiec siedział cały czas ...
Szaman, Lord Cesarstwa Doliny
Mówca Praojców, Mistrz Protokołu i Protektor Tronu
Starodawny, Pierwszy Zaprzysiężony, Strażnik Pieczęci i Pan na Szarej Twierdzy
~ wcieleń ma wiele... ale to tu wszystko się zaczęło.
Offline
Nastawał zmierzch. Zmęczony upałem i suszą Ibilis cieszył się, że znalazł wodę, którą wypił i całe stado było dla niego jakieś inne. Lew wstał i zaczął iść w stronę wielkiej skały, która znajdowała się na terenie stada. W czasie drogi starał się w ogóle nie zwracać uwagi na sępy, które skacząc wkoło niego dyskutowały o wyższości dwudniowej padliny gazeli nad padliną zebry.
Ibilis spojrzał na nie i bardzo zniesmaczony rozmową ruszył dalej, docierając do celu swej podróży. Gdy nagle zauważył wielkiego fioletowego grzyba wielkości dorodnego słonia. Zbliżył się. Już chciał ugryźć olbrzyma, ale powstrzymał się w ostatniej chwili. Nigdy wcześniej nie jadł fioletowych grzybów, więc bał się, że może dostać biegunki, niestrawności, kolki, uschnięcia ogona lub wypalenia mózgu. To ostatnie przerażało go najbardziej. Nie życzył nikomu tak okrutnego końca żywota, jak śmierć poprzez wydalenie wszystkich swoich wnętrzności. Na szczęście jednak nikt go do jedzenia nie zmuszał. Odwrócił się i powoli obmiótł wzrokiem całą okolicę, spokojnie wdychając.
Wtem, nieznanego pochodzenia panda wielka o pomarańczowym i zielonym kolorze futra zjadła go. Zapomniała jednak pogryźć go i połknęła w całości, przez co wylądował na dnie jej żołądka, którego soki były tęczowe. Pomyślał "To chyba sen. Muszę się koniecznie obudzić! Tylko jak?"
Zaczął szybko liczyć od 1000 w dół co 3. Wtem panda wybuchła jak bomba atomowa, przez co nie zdążył doliczyć. Stał z przypalonym futrem na resztkach pandy rozmyślając nad swoim wielkim szczęściem, bo przecież przeżył ten wybuch. Zaczął się rozglądać za innymi dziwnymi obiektami. Bo przecież wielki grzyb i panda nie są czymś normalnym. Wtem ujrzał właz do przedwiecznego schronu z czasów Trzeciej Wojny Światowej. Niestety schron był zamknięty, więc zaczął grzebać pazurem w czymś co wyglądało jak zamek. Nagle za nim pojawił się czołg pancerny i strzałem otworzył drzwi. Pomieszczenie okazało się być puste. Czołgista wychylił się spod włazu i zaczął śpiewać "Katiuszę", gdyż był Rosjaninem. Ibilis przyłączył się i nucąc po swojemu wszedł do czołgu. Zastanawiało go tylko, dlaczego w środku nie ma wódki. Po krótkiej chwili jednak Rosjanin wyciągnął flaszkę domowego koktajlu babci. Potem włożył w gwint szmatę i zaczął pić przez nią, a następnie poczęstował Ibilisa, który ją podpalił a następnie wyrzucił ją z czołgu. Skutkiem czego był ogromny i przerażający wybuch. Na szczęście ten czołg był , jak każda rosyjska konstrukcja , ognioodporny i nie do zdarcia. Więc nic się nie stało z czołgiem i z osobami, które w nim były. Trzema osobami, bo jak się okazało w środku czołgu znajdował się też Niemiec, który myślał, że jest rosyjskim mechanikiem, więc ciągle grzebał w silniku. Przez co był cały umazany w zielonobrunatnym smarze o nietypowych właściwościach, który to sprawiał, że w chwili nabierania oddechu, człowiek świecił się jak jakieś rozgrzane żelastwo. Z tego powodu Niemiec siedział cały czas w środku tego czołgu, który tak naprawdę nie był czołgiem...
Gram w FH, IW, DD, LM, IT PL, WS pod nickiem Ognik
Animashe i inne filmy związane z Królem Lwem - http://youtube.pl/user/klfantlk
Offline
Nastawał zmierzch. Zmęczony upałem i suszą Ibilis cieszył się, że znalazł wodę, którą wypił i całe stado było dla niego jakieś inne. Lew wstał i zaczął iść w stronę wielkiej skały, która znajdowała się na terenie stada. W czasie drogi starał się w ogóle nie zwracać uwagi na sępy, które skacząc wkoło niego dyskutowały o wyższości dwudniowej padliny gazeli nad padliną zebry.
Ibilis spojrzał na nie i bardzo zniesmaczony rozmową ruszył dalej, docierając do celu swej podróży. Gdy nagle zauważył wielkiego fioletowego grzyba wielkości dorodnego słonia. Zbliżył się. Już chciał ugryźć olbrzyma, ale powstrzymał się w ostatniej chwili. Nigdy wcześniej nie jadł fioletowych grzybów, więc bał się, że może dostać biegunki, niestrawności, kolki, uschnięcia ogona lub wypalenia mózgu. To ostatnie przerażało go najbardziej. Nie życzył nikomu tak okrutnego końca żywota, jak śmierć poprzez wydalenie wszystkich swoich wnętrzności. Na szczęście jednak nikt go do jedzenia nie zmuszał. Odwrócił się i powoli obmiótł wzrokiem całą okolicę, spokojnie wdychając.
Wtem, nieznanego pochodzenia panda wielka o pomarańczowym i zielonym kolorze futra zjadła go. Zapomniała jednak pogryźć go i połknęła w całości, przez co wylądował na dnie jej żołądka, którego soki były tęczowe. Pomyślał "To chyba sen. Muszę się koniecznie obudzić! Tylko jak?"
Zaczął szybko liczyć od 1000 w dół co 3. Wtem panda wybuchła jak bomba atomowa, przez co nie zdążył doliczyć. Stał z przypalonym futrem na resztkach pandy rozmyślając nad swoim wielkim szczęściem, bo przecież przeżył ten wybuch. Zaczął się rozglądać za innymi dziwnymi obiektami. Bo przecież wielki grzyb i panda nie są czymś normalnym. Wtem ujrzał właz do przedwiecznego schronu z czasów Trzeciej Wojny Światowej. Niestety schron był zamknięty, więc zaczął grzebać pazurem w czymś co wyglądało jak zamek. Nagle za nim pojawił się czołg pancerny i strzałem otworzył drzwi. Pomieszczenie okazało się być puste. Czołgista wychylił się spod włazu i zaczął śpiewać "Katiuszę", gdyż był Rosjaninem. Ibilis przyłączył się i nucąc po swojemu wszedł do czołgu. Zastanawiało go tylko, dlaczego w środku nie ma wódki. Po krótkiej chwili jednak Rosjanin wyciągnął flaszkę domowego koktajlu babci. Potem włożył w gwint szmatę i zaczął pić przez nią, a następnie poczęstował Ibilisa, który ją podpalił a następnie wyrzucił ją z czołgu. Skutkiem czego był ogromny i przerażający wybuch. Na szczęście ten czołg był , jak każda rosyjska konstrukcja , ognioodporny i nie do zdarcia. Więc nic się nie stało z czołgiem i z osobami, które w nim były. Trzema osobami, bo jak się okazało w środku czołgu znajdował się też Niemiec, który myślał, że jest rosyjskim mechanikiem, więc ciągle grzebał w silniku. Przez co był cały umazany w zielonobrunatnym smarze o nietypowych właściwościach, który to sprawiał, że w chwili nabierania oddechu, człowiek świecił się jak jakieś rozgrzane żelastwo. Z tego powodu Niemiec siedział cały czas w środku tego czołgu, który tak naprawdę nie był czołgiem , ale sztucznie wyhodowaną konstrukcją organiczną. Odkrywszy to, Ibilis, zwrócił się...
Szaman, Lord Cesarstwa Doliny
Mówca Praojców, Mistrz Protokołu i Protektor Tronu
Starodawny, Pierwszy Zaprzysiężony, Strażnik Pieczęci i Pan na Szarej Twierdzy
~ wcieleń ma wiele... ale to tu wszystko się zaczęło.
Offline
Strony: Poprzednia 1 2 3 4