Nie jesteś zalogowany na forum.
*Konar zatrzeszczał głośniej*
-Ib, Nit chodzcie! *Już chciała podać im łape, gdy nagle gałąz przechyliła się. W ostatniej chwili lwica mocno czepiła się pnia drzewa. Nie miała już wyboru, nie mogła zejść na duł i pomuc lwom, zacisneła zeby. Z trudem wspieła się na inny śliski konar*
-Dacie rade! *krzykneła do przyjacioł, po czym skoczyła na półke skalną. Ledwo utrzymała równowage, jej łapy ślizgały się na błotnej skale. Szukając pomocy spojrzła do góry, wielkie krople deszczu ograniczały jej widoczność. Zatrzesła się, niedaleko od siebie zauwazyła Lori. Bezmyślnie zaczeła wspinać się w strone lwicy, juz nie przeszkadzało jej błoto ani zła pogoda. Chciała tylko pomoc złotej lwicy. W koncu dotarła na miejsce. Teraz do niej dotarło że mogą razem zginąć, nieprzestraszyła się. Głową podepchała Lori do góry, tak ze ta bezpiecznie wyszła na sam szczyt. Uśmiechneła sie na mysl ze wszystko jest juz dobrze. Nagle ziemia zsuneła się, i straciła równowage, zaczeła zjerzdzac w dół. Na szczescie na swojej drodze napotkała niewielkie wypuklenie. Szybko chwyciła się jej obiema łapami. "zgine" przemkneło jej przez myśli*
Offline
Nit no ruszaj się!*Niewiele myśląc wziął zbaraniałego Nita na plecy (co mogłem innego zrobić) i spróbował złapać się drzewa*. Rany! Od...jutra....chodzę...na...siłownię.*mówił bardziej do siebie niż do innych. Zaczął powoli się wspinać po drzewie. Czuł ogromny ból w łapach, ledwo sam się trzymał, a przecież ratował kumpla. Schronienie zupełnie utonęło w błocie*Dacie radę? *Krzyknął do reszty. Życie powoli zaczęło mu się przewijać przed oczami.* Nie wiem co teraz robić! Przecież go nie puszczę!
Offline
*spojrzała na przyjaciół. Chwyciła Sam za rękę by pomóc jej się wspiąć. Rozkołysała przyjaciółkę i "zarzuciła" za siebie. Ziemia nadal była piękka. Zachaczając tylnymi łapami o ziemię wyciągnęła łapy w dół by pomóc reszcie. Ale cienki brzeg nie wytrzymał. Zaczęła spadać. Krzyknęła głośno tylko raz i zaczęła machać łapami we wszystki strony. Jedna z nich napotkała na swojej drodze niewielką gałąź drzewa, wysuniętą dość daleko od pnia. Wierzgając łapami stara się nie spaść. Usiłuję się trochę uspokoić, przecież musi jakos wrócić na górę. Zarzuca tylne łapy przez gałąz lecz niebezpiecznie trzeszczy. jest od długi skok od następnej, pewniejszej gałęzi. Musi zaryzykować.... Błotna rzeka z zadziwiającą siłą uderza o jej ogon i łapy. Wtem usłyszała pytanie Iba*
-Niewykluczone że je nie dam.... *mruknęła cicho gdyż wiedziała, że i tak nie przekrzyczy wiatru*
Offline
*Pazury zaczynają mu pękać, z niektórych płynie krew. Musi wybierać* Trzymaj się Nit. *Powiedział do "ładunku" i użył całej siły, by odłożyć go na jakąś, względnie bezpieczną gałąź. Sam zaczął spadać i upadł na nisko położoną gałąź, która złowrogo zatrzeszcała*-Moje łapy.*Zobaczył cieknącą krew.* Trzymajcie się!*Krzyknął do reszty*
Ostatnio edytowany przez Ibilis (2010-11-09 15:14)
Offline
*"przyjaciel w potrzebie" zadźwięczało jej w głowie. Cofa się trochę w tył, i napręża się do skoku. Po chwili miękko ląduje na niezbyt pewnej gałęzi, ale znacznie większej. Nie jest zbyt wysoko. Spogląda na trzymającego się niżej Ibilisa wyciąga w jego stronę łapę*
-Pomogę ci! *krzyczy w jego kierunku, w międzyczasie odszukując wzrokiem Nita by sprawdzić czy nic mu nie jest. "Żeby tylko dziewczyny szczęśliwie dotarły na górę" - pomyślała*
Offline
*Deszcz padał coraz gęściej, co jakiś czas granatowe niebo przeszywała błyskawica. Stała już na szczycie i błagalnie wpatrywała się na duł. Zla pogoda ograniczła widoczność, zaczeła się denerwować, przeciez chwile temu widziała spadającom przyjaciółke...*
- Idziecie!? Dajecie rade?! *nikt jej nie odpowiedział. "a jak utoneli..." przestraszyła się*
*"musze im pomoc...Tylko jak?". Niestety nie mogła juz zejsc, było za stromo a przez błoto jej pazury na nic by się nie zdały. Jeszcze pare razy krzykneła do stada ale na pruzno. Miała ochote się poddać, usiadła i wpatrywała się w dal, jakby czekając na cud*
Offline
*z trudem złapała Iba za łapę pomagając mu się wspiąć. Następnie pociągnęła Nita na wyższą gałąź*
-To nasza ostatnia nadzieja.... *spojrzała na dwójkę przyjaciół*
-Skaczemy na trzy...? *napręża się do skoku*
-Raz, dwa... *skacze nawyżej jak potrafi, zatapiając łapy w błotnej ścianie. Wspina się powoli. Jeszcze tylko kawałek. Nigdy nie doświadczyła tak trudnej wspinaczki. Jeśli teraz spadnie.... Już nie będzie się mogła wspiąć kolejny raz...*
Offline
Dzięki Lori. *Wbija krwaiące pazury w ścianę, by nie stanowić ciężaru dla ratowniczki* Swoją drogą, to masz krzepę. Ja nie byłem w stanie długo utrzymać Nitrola.*Czuje przeszywający ból w łapach. Zaczyna piąć się coraz wyżej. Złapał jedną łapą za krawędź* Uda mi się. *Przestaje czuć ból i zmęczenie. Drugą łapą chwyta się krawędzi* Lori pomogę Ci!*Wciąga się i schyla się, by podać lori łapy* Złap mnie. *Słyszy ryk Nali* Nie tylko my mamy kłopoty! I co jest z Nitem? Zemdlał?!
Ostatnio edytowany przez Ibilis (2010-11-09 20:46)
Offline
//Wszystko ok, ale mam jedną prośbę... Nie dycydujmy za Nita o tym co się z nim dzieje, ok? ja bym nie chciała żeby inni za mnie pisali Mam nadzieje że nie macie mi tej uwagi za złe...//
*wyciąga łapę w stronę Ibilisa, jednocześnie pomagając Nitowi się wspiąć*
-Dzięki *mówi do przyjaciela i spogląda w dół*
-Nala! *z niepokojem spogląda na błotną ścianę*
-Muszę jej pomóc.... *mówi, po czym zaczepiając pazurami o każdy suchy kawałek ściany schodzi odrobinkę w dół*
-Siostra! *krzyczy do niej z szerokim uśmiechem podając jej rękę*
-Chodź, wracamy do domu
Offline
*z nie małym trudem wspina się na krawędź. Ciężo dysząc wstaje jak na szybciej i patrzy na resztę*
-Wszyscy są? W jednym, albo w max, 2 kawałkach?
Offline
*ocknął i rozejrzał się, spytał zdziwionym głosem* -Co się dzieje?
Rawr!
Offline
*podbiegła do niego powoli*
-Już nic.... Na szczęście wszyscy żyjemy *uśmiechnęła się ciepło by go uspokoić*
-Nic ci nie jest? *spojrzała na niego niepewnie*
-Bagno zalało naszą "tamę"... O mało nie utonęliśmy
*nagle zauważyła krwawiące łapy Iba. Za to nie zauważyła że jej łapy nie wyglądają lepiej*
-Ib! Ty krawisz! *podeszła bliżej*
-Trzeba to będzie oczyścić *rozglądnęła się wokół*
-Musimy się gdzieś schronić przed deszczem.
Offline
-Yyy.. Nami...? *spytała zdzwiona lecz przerwała gdy zobaczyła że kałuża w której stoi jest zafarbowana jej krwią*
*Nagle po prawej stronie, kilka kroków dalej zobaczyła małą jaskinię powiększoną przez powalony baobab*
-Zobaczcie! *krzknęła do przyjaciół wskazując jaskinię*
-Tam się schronimy *zaczęła iśc ale zaraz upadła. Nie dała rady stać. Łapy piekły niemiłosiernie*
Offline
*zaciska zęby próbując iść samodzielnie*
-Damy radę... Jesteśmy lwami
*po pewnym czasie już stoją w jaskini. Lori pada w jeden z suchych kątów, wydając ciche syknięcie*
-Ostatni raz poszłam tam na spacer... *mruknęła*
-Ltos jeszcze ma jakies większe obrażenia? *zwróciła się do reszty. Co jakis czas niepewnie spogląda na Nit. Dziwiło ją jego omdlenie. Może się uderzył w głowę. A to też może być niebezpieczne*
-Ałłł! *krzyknęła gdy próbowała się podeprzeć na łapach*
-Będą siniaki...
Offline
*dobiegła do reszty lwów*
- Jaskinia? Dziwne ze wczesniej jej nie zauwarzyłam... *spojrzała przerazona na łapy Iba i Lori*
- Co... co wam.... *nie dokonczyła, przeciez wiadomo "ratowali innych, gdy ja się tylko gapiłam z góry" pomyślała, zrobiło jej się głupio. Spuściła łeb i siadła koło Nali*
-Może... Pomóc? *spytała lekko zarumieniona*
Offline
*spojrzała zaniepokojona na Sambirani*
-Sam...? Nic ci nie jest? Nie wyglądasz najlepiej, coś się stało?
*ból łap był nie do zniesienia ale rozumiała Nalę. Jesli Nit ma wstrząśnienie - to może się to skończyć gorzej niż spuchnięte łapy*
Offline
Tak mogę. Tylko nie licz nie licz na to, że będę mu robił sztuczne oddychanie.*wzdryga się na samą myśl o takiej konieczności* Jak coś to któraś z was się tym zajmie. *Zauważa, że nie tylko on krwawi* Lori, nie wiem jak ty, ale ja nie zamierzam sięwięcej wspinać z obciążeniem. To jak Ci pomóc Nala?
Ostatnio edytowany przez Ibilis (2010-11-10 18:32)
Offline
*zaśmiała się trochę ponuro*
-ja tu w ogóle nie zamierzam więcej przychodzić mój drogi
*przenosi wzrok z powrotem na Sam, patrzy na nią pytająco*
Offline
*Czuje ból włapach* To ty Lori połóż się tu, a ty Sam tu. Ja spróbuję sobie przypomnieć, jak tamować krwawienia bez opatrunków.
Ostatnio edytowany przez Ibilis (2010-11-10 21:38)
Offline
-Sam ma chyba problem który nie dotyczy siniaków czy coś... Może psychika jej wysiadła *szepcze do siostry i Iba z niepokojem patrząc na smutną Sam*
-Narmalnie powinna się cieszyć że ocalała i że wszysła do tego bez szwanku... Ajj! *rzyczy w stroną Iba gdy ten zabiera się za jej łapy*
-Potem ja zajmę się twoimi... Tez nie wyglądają bajecznie.
Offline
*Usiadła na wybranym dla niej miescu, nie podnisła wzroku*
- Nic mi nie jest... Nie przejmuj się mną... *prubowała uspokoic Lori*
*Dalej walczyła ze swoim sumieniem "nie pomogłam im... Tylko gapiłam się jak idiotka" słyszała w myślach "nie pomogłam im". Za jej plecami ku wyjściu słychać było szum ulewy i grzmoty*
Ostatnio edytowany przez Sambirani (2010-11-10 18:45)
Offline
*zaniepokojona postanowiła zrobic przyjaciółce mała terapię*
-Ej, uśmiechnij się Sam! Wszyscy żyjemy, choć wczesniej marnie to wyglądało Jesteśmy wspaniałą drużyną! *krzyknęła do wszystkich z uśmiechem*
-Sam, żyjemy i nie jest z nami tak źle. A to dzięki wspołpracy. Możemy być z siebie dumni
Offline
*"żyjemy i nie jest z nami tak źle. A to dzięki wspołpracy" zostało w jej głowie, przymkneła oczy, a łeb spusciła jeszcze nizej*
- Dzięki współpracy.... Masz racje... *powiedziała tak cicho ze tylko Lori była w stanie to usłyszeć* - Problem... problem w tym ze wam nie... nie pomogłam... Przeciez mogliście zginąć... *dalej szeptała, zaczeła się trzęść. Sama niewiedziała co jej się dzieje. Nie panowała nad sobą, miała ochote krzyknąć, ale milczała*
Offline
*lekko zszokowana słuchała Sam. Z małym trudem przysunęła się do niej przygarniając ją do siebie najmniej poranioną łapą*
-Byłaś wystraszona.... Strach jest gorszy niż rany. Też w jakiś sposób zostałas ranna.. psychiczine. A nam nic nie jest. Czasem strach nas paraliżuje. To normalne. A my żyjemy. I to się liczy *na koniec uśmiechnęła się szeroko dając jej do zrozumienia żeby się już nie martwiła*
Offline
-Co jest? *spytała zaniepokojona Nalę. Usiłowała wstać ale nie mogła dotknąć łapami podłoża. Syknęła z bólu i tylko czołgając się przysunęła się bliżej. Dotknęła czoła Nita*
-Co mu jest? *na jej twarzy malowało się przerażenie. Zbliżyła swoje ucho do jego ust*
-Wciąż oddycha... I to dość równomiernie *stwierdziła pewnie*
-Nit słyszysz mnie? *zwróciła się do niego, złapała go za łapę*
-Wiesz że tu jestem? Jesli tak, daj jakis znak... *nie odrywała od niego wzroku czekając na choćby małe mrugnięcie*
Offline
*wciąż się bała, ale odsunęła się (tylko tyle ile musiała). Wciąz patrzyła na Nita zastanawiając się nad własnymi słowami "żyjemy i nie jest z nami tak źle". Teraz myślała w kółko "Żeby mu nic nie było, żeby wyzdrowiał". Ale ufała siostrze, wierzyła że sobie poradzi*
Offline
*bała się. Nie mogła ukryć tego że się bała. Nagle zdała sobie sprawę z czegoś ważnego: jak bardzo potrzenuje niektórych osób ze tego stada. Że tych niektórych potrzebuje jak tlenu. Przeniosła wzrok na Nita*
-Nie umrzesz.... Wiem że mnie słyszysz.... *szepnęła tak, że nikt tego nie usłyszał*
Offline
*obudził się kolejny raz, znowu się rozejrzał i spytał* -Gdzie jestem? Czemu tu jest tyle krwi?
Rawr!
Offline
-Nic ci nie jest? *starała się opanować szczęści które rozsadzało ja od środka*
-Nigdy więcej mnie nie strasz *szepnęła do niego, delikatnia się uśmiechając i zagarnęła go do siebie łapą uważając na ewentualne siniaki*
Offline
-Jasne doktor Nalu. Ty tu jesteś chirurgiem. *uściska jeszcze raz Nita i położyła się tuż obok. Z jej twarzy nie znika uśmiech*
-Wiesz ja zawsze mogę byc psychologiem, jakby co xD *zwraca się porozumiewawzo do przyjaciela po czym wybucha cichym śmiechem*
Offline