Nie jesteś zalogowany na forum.
*Wywróciła oczyma*
- Oj, Maru, Maru. Za dużo myślisz - to szkodzi! *zauważyła z rozbawieniem, popijając sobie herbatkę*
Offline
- No co? Już pomarzyć sobie nie można? *Rozłożył bezradnie ręce*
Offline
*Dokończyła herbatę, spojrzala na kubek Maru*
- Dużo Ci tam zostało picia? *wyyyyszczeerz*
Offline
*Dokończył wszystko "na hejnał"*
- O, już nic nie zostało. *Słodko uśmiechnął się do lwiczki*
Offline
- Tak więc pora na pora! Znaczy.. Na sniadanko!
*zawołała wesoło, wybiegając z pokoju i - nie czekając na samca - w kilku susach znajdując się przy barze*
Offline
- Oj jaka głodna. Brzunio się domaga. Widać kto tam rządzi. *Wstał i powolnym krokiem wyszedł z pokoju w kierunku baru*
Offline
*Słysząc, jak papla, Camille utworzyła z przedniej łapki "paszczę", którą przedrzeźniała samca*
Offline
*Kątem oka zauważył reakcję lwicy. Nie mógł się powstrzymać i lekko parsknął śmiechem*
- Udam, że tego ni zauważyłem... Ale ostatni raz! *"Pogroził" lwicy palcem*
Offline
- Och, ileż razy ja to już słyszałam *rzuciła wesoło, rozkladając bezradnie ramiona*
Offline
*Z jego twarzy momentalnie zniknął uśmiech. Spojrzał na lwicę z wściekłością i nienawiścią wprost wypisaną na twarzy. Sięgnął ręką za siebie i złapał łyżkę do zupy. Momentalnie znalazł się za lwicą i przyłożył sztućca do jej szyi*
- A teraz poderżnę Ci gardło! *Powiedział z szaleństwem w głosie i przejechał łyżką po przedniej części jej szyjki*
Offline
- A ja kopnę Cię między łapy, więc lepiej uważaj *wycedziła przez zęby, wbijając wymownie - choć niezbyt mocno - pazurki w łapę samca*
Offline
- Ej! To byłby cios poniżej pasa! Poza tym jak nie chcesz mieć dzieci to wystarczy powiedzieć, nie musisz od razu mnie tam kopać. *Zabrał łyżkę z szyi lwicy, pocałował jej policzek i poszedł za bar*
Offline
*Przechadzając się obok klubu, gdzieś wewnętrznie błagał los o to żeby był otwarty. Podszedł do drzwi i nie wiedząc czy aby są one otwarte, przez chwilę stał jak wryty zastanawiając się co robić. Jednak słysząc dość głośną rozmowę i niemalże bezproblemowo rozpoznając osoby biorące w niej udział, uderzył kilkukrotnie łapą o drzwi. No a co niby miał zrobić? Nawet jeśli są otwarte, to głupio tak wchodzić nie wiedząc co się tam dzieje... Tym bardziej, że do jego uszu doszła jakaś mowa o dzieciach i na samą myśl położył po sobie uszy, myśląc o co konkretnie chodziło. Któż ich tam wie, przecież to Cami i Maru. Para narzeczonych*
-Heej, nie chciałbym wam przeszkadzać, ale słychać Was z ulicy... *Zrobił teatralny wywrót oczyma, sam nie wiedział po co, przecież i tak nikt go nie widział* Otwarte, można wchodzić? Czy jesteście... umm... "zajęci". *Dodał trochę zawstydzony, ale jednak rechocząc pod nosem*
Offline
*Usłyszał pukanie do drzwi i rozpoznał głos starego znajomego*
- Cześć Dag, kopę lat! A troszkę zajęci jesteśmy, bo szykujemy się na śniadanie. Możesz śmiało wejść bez obawy zgorszenia się.
Offline
*Uchylił drzwi i jakby dla pewności, wychylił jedynie łeb. Jednak kiedy już wszystko wskazywało na to, że można wchodzić, wkroczył do klubu i zdejmując okrycie podszedł do baru*
-Cześć. Jeszcze raz wybaczcie jeśli w czymś przeszkodziłem, może mogę pomóc?
*Zapytał niepewnie, dodatkowo witając parę przyjacielskim uśmiechem*
Offline
- Przeszkodziłeś mi w morderstwie, ale to juz nieważne... Wchodź, śmiało! *zawołała, witając samca szerokim uśmiechem*
Offline
- No, no... Tego kopania to ja Ci kategorycznie zabraniam, bo to bardzo boli! Siadaj Dag. Chce ktoś kanapkę? *Poszedł za bar w poszukiwaniu jakichś składników*
Offline
*Usadowił się wygodnie na krześle, po czym machnął łapą z obojętnością*
-Nie kłopocz się, jadłem w domu. No i chyba muszę zgodzić się że z tym kopaniem w niektóre miejsca to nie przelewki , chyba że wolisz widok pokornego kotka... *Puścił do Cami "oczko"* Ewentualnie mogę się napić herbaty, albo kawy, jeśli byłbyś tak uprzejmy, Maru. *Dodał, uśmiechając się*
Offline
- Kawa! *zawołała entuzjastycznie, klasnąwszy głośno w łapki. Zaraz też usiadła niedaleko Dagor'a, opierając łokcie na blacie, pyszczek zaś wspierając na dłoniach. Uśmiechała się przesadnie słodko w kierunku lubego, trzepocząc przy tym rzęsami. Kawa. Dobry pomysł, prawda?*
Offline
- Za próbę kopania kawa będzie gorzka, o! *Zrobił dwa kubki kawy i postawił przed gośćmi. Spojrzał na Cami w przesłodkim uśmiechu jednocześnie trzepocząc przy tym rzęsami przedrzeźniając ją*
Offline
*wyjęła z kieszeni torebki, zwinięte z 'maca', po czym poslodzila kawę ich zawartością*
- O mnie się nie martw, o mnie się nie martw, ja sobie radę daaaam! *zaśpiewała*
Offline
- A wiesz, że za to grożą trzy lata zamknięcia w zakładzie specjalistycznym? *Złożył ręce jak pan policjant*
Offline
- oj, nie chciałbyś widzieć, co hoduję w ogródku! *zaśmiala się nerwowo*
Offline
- Teraz już by, chciał. Nawet bardzo bym chciał. Masz szczęście, że Dag tu jest, bo od razu byśmy poszli.
Offline
- Może jeszcze myślisz, że bym się podzieliła? *mruknęła, zakładając w geście oburzenia łapę na łapę*
- A cukru toś mi poskąpił, phi!
Offline
- To za karę. Trzeba było mi nie grozić kopaniem, o! *Również założył łapę na łapę*
Offline
- Sam się o to prosiłeś *zauważyła, uśmiechając przymilnie i niewinnie mrużąc oczki*
Offline
- Ale kopanie tam jest absolutnie zabronione. Po pierwsze boli jak diabli, a po drugie mogę je stracić!
Offline
- Też mi wielkie mecyje. Przynajmniej na wagę będziesz mógł wejść bez obawy, że skali braknie *rzuciła przymilnie*
Offline
- Wielkie mecyje. Ty chyba nie wiesz o czym mówisz. Weź cały ból jaki czułaś w życiu, pomnóż przez dwa i będziesz wiedziała jakie to uczucie. *Wzdrygło nim i odruchowo przysunął rękę tak jakby chciał zasłonić ową część przed ewentualnym kopniakiem.*
Offline