Zarys scenariusza "King of the Jungle" z 11 września 1992 roku, a więc nieco młodszy niż powyższe scenariusze:
http://pridelands.eu/hd/image23448.html
Początkowo Króla Lwa reklamowali jako połączenie Bambiego z Hamletem w Afryce.
Coś mi się obiło o tym o oczy ;p. Chyba przy jednym z wywiadów na dwupłytowym wydaniu KL, ale tak się przez chwilę zastanawiałem, czy oni wtedy żartowali, czy mówili naprawdę .
]]>//"Jakby" piszemy łącznie. ~FL//
]]>Po wstępie, osobiście zaciekawił mnie ten scenariusz, z przyjemnością mi się go tłumaczy. Z tym że należy zwrócić uwagę na to, że jest to po prostu scenariusz i czasami poszczególne zdania są hasłowe, a i z tłumaczeniem jest problem; największy to chyba zrozumienie znaczenia poszczególnych słów i usensownienie zdania.
Więcej może będzie, tylko nie wiem kiedy.
Aha - fajnie się to czyta, wyobrażając sobie, że są to wydarzenia sprzed drugiej albo nawet sprzed pierwszej części. Ot takie rozwinięcie historii.
Miejsce: afrykański step – noc.
Księżyc świeci żółtym blaskiem i wypełnia atramentowe niebo, lwia twarz faluje na tle wznoszącego się strumienia gorąca.
Przenosimy się na dół, widząc olbrzymie równiny pokryte suchą trawą, która pochyla się do przodu w lejącym się żarze próbując jakoby uciec od ognia; ognia który miota się z horyzontu na horyzont, ściskając otaczający krajobraz, skacząc to na drzewa to wijąc się przez wąwozy; i który maszeruje naprzód, pustosząc wszystko na swojej drodze niczym biblijna powódź.
Simba, młody lew o cętkowanej i puszystej sierści (młode lwy w rzeczywistości mają na sierści cętki, które później znikają, pewnie przez to chciano bardziej urzeczywistnić bajkę), siedzi patrząc się na ogień, jest w napięciu, na twarzy ma mieszaninę strachu i ciekawości, w szerokich i pomarańczowych oczach odbicie ognia. Siedzi pomiędzy potężnymi przednimi łapami jego matki, Sarabi, na górce w pewnej odległości od zbliżających się płomieni. Obok niego są pozostałe lwice ze stada Ndona: Niku, Dwaala i Naanda. Przy Naandzie skulona siedzi Nala; lwiczka w wieku Simby.
Simba spogląda na równiny widząc przed ogniem antylopy gnu, żyrafy, zebry, bawolce, bawoły, elandy, guźce, gazele, strusie, bociany, siewki, sępy, szakale, stojące w grupie, stawiające czoło nadchodzącej ścianie ognia, w napięciu, niepokoju, czekające na lot. Ale wydają się niechętne do ruchu, jako że czekają na jakiś sygnał.
Simba spogląda na Sarabi.
SIMBA
Czemu one nie uciekają?SARABI
Czekają na rozkaz twojego ojca. Kiedy Mufasa zadecyduje, będziemy musieli opuścić naszą ziemię, powie nam o tym. Nam wszystkim.Simba skinął, spogląda na dym.
Patrzy na, stojącego na oddalonym cyplu, jego ojca, Mufasę, potężnego, złoto-grzywego lwa, który to stawiał już czoła wielu bitwom i wygrywał, z oczami pełnymi królewskiej pogardy, wpatrującego się w dół na wirujące płomienie. Simba spogląda za siebie, zdaje sobie sprawę że zwierzęta nie obserwują ognia, tylko Mufasę.
Płomienie podążają w kierunku krawędzi wąwozu na skraju terytorium stada; krawędzi która może zatrzymać rozprzestrzeniający się ogień. Trzy młode lwy, wyrzutki z rozpadłego stada, wyłaniają się z dymu.
Ich twarze są czarne, sierść pobrudzona. Wahają się przez chwilę, ale potem rzucają się w dół zbocza wąwozu. Czołgają się w górę, na drugą stronę, zauważają Mufasę na cyplu. Jego spojrzenie jest srogie, krytycznie: Piotr u bram niebios (nawiązanie do biblii).
Najbardziej dorosły lew zbliża się i kłania Mufasie z błaganiem. Jego bracia robią to samo.
DOROSŁY LEW
Zostaliśmy wygnani z naszego terytorium i pytamy o bezpieczne przejście przez wasze.Mufasa ocenia młodego lwa, jest zdumiony jego odwagą, poczym zaraz wzniośle oznajmia:
MUFASA
Możecie przejść. Ale ostrzegam: wszystkie tutejsze zwierzęta są pod moją ochroną i nie wolno wam ich skrzywdzić.Dorosły lew skinął głową, odsuwa się, za nim robią to jego bracia, po czym dookoła górki odchodzą z westchnieniem. Mufasa patrzy na ogień.
Ogień dosięgnął już wąwozu, spalając korzenie wystające z brzegów. Gorące powietrze syczy i wyje smagając płomienie w szalonym tańcu. Stara akacja, gruba jak dom; jej pień pożerają płomienie, jęczy i drży poczym przewraca się i spada w przepaść, a płonąca gałąź rozpościerając płomienie zamiata pustą scenę niczym miotła.
Twarz Mufasy jest wypełniony troską, bowiem wie, że jeśli ogień wyskoczy z dna wąwozu, jego królestwo spłonie.
Simba widząc Mufasę w oddali, przeżywa to dokładnie tak samo jak on, sam nie pojmuje dlaczego. Nagle jego oczy stają się większe (strach, zdziwienie).
Widzi jak najmłodszy z trzech lwów upada przed jego braćmi, jednak gwałtownie się odsuwa i owładnięty niepohamowanym instynktem szarżuje na zebrę. Zebra i reszta stada podejmują się ucieczki.
Mufasa słyszy tętent (dudnienie) kopyt, zagłuszony przez huczący ogień. Odwraca się i patrzy oczami wypełnionymi złością. Młody lew dogania zebrę, jest coraz bliżej i bliżej, stara się złapać za grzbiet i grzywę zebry. Nagle pojawia się Mufasa, który skacze ponad grzbietem zwierza z niesamowitą prędkością i uderza w młodego lwa, wywracając go.
Dwaj bracia zawracają i rzucają się do walki, skacząc na Mufasę od tyłu, w momencie kiedy on walczy z pierwszym lwem. Mufasa, zostaje uderzony, ale szybko obraca się i powala jednego z lwów na ziemię, potem drugiego z szaleńczą brutalnością, brutalnością którą może dorównać tylko szalejący ogień.
Dwaj młodziaki wyswobadzają się i rzucają do ucieczki w ślad za młodszym bratem. Mufasa ryczy.
Simba na oddalonym pagórku, wskakuje wyżej, i w sposób dziecięcy ryczy w solidarności.
Ogień utrzymuje się na obrzeżeniach wąwozu z wyjątkiem żarzących się gałęzi akacji na płaskim kawałku wąwozu. Podsycone przez napływ gorącego powietrza – popiół i liście – odrywają się od drzewa i wirują w powietrzu; część spada w przepaść, część w złotawą trawę po drugiej stronie.
Trawa tli się, potem zapala, jak kropka światła która rośnie i rozprzestrzenia się, a następnie świszczy jak opętana.
Mufasa odwraca się i podchodzi, stając twarzą w twarz z ogniem.
Zwierzęta patrzą na niego ze strachem, głęboko oddychając.
Również lwice obserwują go ze wzgórza. W bezruchu. W nadziei.
Simba skacze i szturcha łapą ramię matki.
SIMBA
Czy to już czas?Lwice spoglądają na siebie.
SARABI
Ciii.Sarabi przygląda się ognistemu krajobrazowi. Simba podąża za nią wzrokiem.
Sarabi widzi Mufasę, stojącego przed ogniem, widać rozczarowanie (poddanie się) na jego twarzy, jako że głupi los, nieokiełznany los go zawiódł, odwraca się, wymienia wzrokiem z Sarabi, (kłębią się myśli) nagły rozwój sytuacji, sznur wspólnych nadziei, przywiązania, absolutnego zrozumienia. Przytakuje głową.
SARABI
Uciekaj!Zwierzętom nie trzeba było mówić dwa razy. Żyrafy, gnu, zebry, bawolce, bawoły, elandy, gazele, strusie, bociany, siewki, sępy, szakale masowo uciekają.
I również lwice się wycofują, zabierając lwiątka. Simba waha się, zagląda za swoim ojcem.
Widzi Mufasę obok ognia, który patrzy jak jego królestwo znika, Mufasę który cofa się o jeden krok, jakoby Napoleon przed bramami Moskwy. Zauważa jak jego syn patrzy na niego, jego wyraz twarzy staje się srogi. Potrząsa głową, oznajmiając tym samym: ‘ty też biegnij’.
Simba drży od stóp do głów, jego maleńkie ciało wypełnia się dumą wpadającą niemal w ekstazę. Biegnie.
Za nim Mufasa powoli kroczy stanowczo, majestatycznie, podczas gdy hucząca, kłębiąca się i plująca ściana płomieni, wysoka za jego plecami zaczyna trawić całe wschodnio-afrykańskie niebo, wcale nie przejmując się jego osobą. Dla Mufasy nic nie bierze się z niczego.
Zazu, wierny towarzysz Mufasy, kieruje się w dół i usadawia w złotej grzywie króla; i…
cd.
M.: afrykański step – dzień:
Niebo jest czyste i niebieskie, dym i ogień są jedynie wspomnieniem, które zostawiło po sobie pył i popiół oraz czarną ziemię jako swoje dziedzictwo. Jednak pojawiają się już zalążki nowej trawy wzdłuż równiny, ożywianej przez promienie słońca. I czekamy, aż kiełki zaczną wzrastać, razem gromadząc się bujnie, tak jakby całe ożywienie obejmowało czas, aż do momentu kiedy bezkresny step stanie się znów jasnozielony.
Przechodzimy na obraz stada zebr i topi, elandów i gazeli, które powracają na terytorium Ndona aby posilić się nowym pokarmem.
Znajdujemy Simbę, skaczącego w kępach traw, ściganego przez Lemutę, cudowną małą zebrę z różową plamką na nosie, który z kolei goniony jest przez Daabi, małą odważną mrówniczkę (samiczka mrównika) z kobiecymi rzęsami. Biegną po stoku, podskakując, aż do brzegu jeziorka. Simba zatrzymuje się i sprawdza wodę łapą. Lemuta od tyłu wpada w wodę, ochlapując go, a z kolei nadbiegająca Daabi poślizguje się i zderza się z Lemutą.
Lemuta i Daabi śmieją się, potem jeszcze bardziej widząc, że Simba nie lubi wody. Simba patrzy się na nich, nie może oprzeć się ich wesołości i również wskakuje do wody.
Daabi używając swojego nosa jak bicza, rozpryskuje wodę na Lemutę i Simbę, którzy odwzajemniają się, kopiąc i uderzając w wodę, skacząc na brzeg po to tylko aby z powrotem wskoczyć z hukiem, rozpryskując przy tym wodę wszędzie dookoła, aż do momentu kiedy sadzawka zamienia się w spienione, spiętrzone fale, i kiedy w końcu cała trójka jest zdyszana przemoczona i zanurzona tylko do połowy.
Stoją koło siebie, zdyszani, patrząc dookoła ich nóg jak ich odbicia odnawiają się, kiedy tylko woda uspokaja się i widząc jak jeszcze ich twarze zlewają się jedna w drugą. Zaintrygowani, przestają się śmiać, ale tylko na chwilę. Następnie – pierwszy Lemuta, potem Daabi, a na końcu Simba – wyskakują na brzeg i hasając, wbiegają wyżej.
Na czubku zbocza Lemuta zatrzymuje się i zaczyna się przyglądać. Obok niego zatrzymują się Simba i Daabi, którzy zaczynają podążać za jego wzrokiem.
Widzą lwice ze stada Ndona, przyczajone na sąsiednim wzgórzu, o jasnej i gładkiej sylwetce, które szemrząc w napięciu wolno zbliżają się w kierunku zebry. Nisko skulone, przemieszczają się krok po kroku, nagle zatrzymują się w bezruchu, kiedy zebra, wyczuwając złowrogi zapach, podnosi głowę.
Wtem, jeden sygnał i zebra rzuca się do ucieczki, a lwice w pogoń za nią, rozpraszając topi, zebry i gazele we wszystkich kierunkach.
Sarabi rzuca się do przodu, ziemia dudni pod jej łapami, dorównując tempem zebry, zbliża się jak nakierowany pocisk.
Lemuta przygląda się, jest tak przerażony, że prawie nie może wydobyć z siebie słowa.
LEMUTA
Mama… Nie…Simba i Daabi patrzą się na Lemutę z otwartymi pyskami, spoglądają na siebie potem znowu na pościg, i są równie tak samo przestraszeni jak mała zebra.
Widzą jak Sarabi i zebra ścigają się wzdłuż linii grzbietu wzgórza, oświetlanym przez poranne słońce. W ostatnim momencie zebra ostro zakręca. Sarabi wysuwa się na czoło, ruszając prosto w kierunku gazeli, która przez cały czas była zasłonięta przez zebrę. Kiedy tylko Sarabi skacze na zad gazeli, zza wzgórza wyłania się Naanda, która chwyta gazelę od przodu. Lwice i zdobycz upadają za wzgórzem, unosząc chmurę dymu i znikając z widoku.
Mama Lemuty bez szwanku, pędem oddala się.
Daabi i Simbie wyraźnie ulżyło. Simba głośno wzdycha. Ale kiedy spogląda na Lemutę, on gapi się na niego, dając krok w tył, potem następny. Simba zdezorientowany, podskakuje do przodu, tak jakby chciał się bawić. Lemuta cofa się dalej, a jego twarz oblewa przerażenie. Simba spogląda na Daabi, mówiąc:
SIMBA
Chodźmy, pobawmy się…Lemuta oddala się galopując, tak szybko jak tylko jego kopytka potrafią. Wiedząc, że nie będzie to gra słów, Simba i Daabi patrzą się; lwiątko czuje się beznadziejnie, nic nie rozumiejąc, a mrówniczka Daabi milczy. Simba spuszcza głowę. Po chwili Daabi przybliża się do jego boku by podnieść go na duchu, szturchając go, a jej długi nochal, sprawia że dźwięki które wymawia brzmią jakby było jej nieustannie zimno:
DAABI
Bawaj, bobawmy się!Simba podnosi głowę, widząc jak Daabi mruga jej długimi rzęsami. To powoduje cichy chichot u Simby, co z kolei sprawia, że Daabi wybucha śmiechem.
Przewraca go, wprowadzając tym samym w wesołą gonitwę, ze śmiechem i jęzorami na wierzchu, ścigając się dookoła kopca termitów, wskakując i zeskakując z wystającego kamienia poniżej pagórka, aż do momentu kiedy Daabi okrąża go dookoła i czołowo zderza się z Simbą.
SIMBA i DAABI
Oof!Siadają w błocie, łapią oddech, Daabi wyciera nos, a Simba otrzepuje się na szyi.
Na skale na słońcu ponad nimi wygrzewa się Nala, wygląda zza krawędzi i widzi rozjaśnioną przez słońce twarz Simby, a zauważając Daabi zasłania sobą promienie słońca. Zachowując spokój mówi:
NALA
Cześć Simba.Simba spogląda w górę. Nala, piękna, przyszła uwodzicielka; i mimo, że są tego samego wieku, ona zachowuje się bardziej doroślej od niego, tak jak zresztą to zwykle bywa u małych dziewczyn. W rzeczywistości Simba jest całkowice porażony jej urokiem. Daabi i Nala spoglądają na siebie, nie będąc najwyraźniej zachwyconym tym widokiem, i po prostu zazdrosnym od początku. Simba jest cały olśniony.
SIMBA
Chcesz się pobawić?Nala obraca się na plecy, wyciągając się na słońcu, rozkoszując się ciepłem skały i mówiąc nonszalancko (obojętnie):
NALA
Wygląda na to że jesteś bardzo zajęty w tym momencie.SIMBA
Nie całkiem.Nala kieruje na Daabi długie ostre spojrzenie, którego Simba na pewno nie może nie dostrzec i kończy go szyderczym uśmieszkiem.
NALA
Może innym razem, Simba.Ale dobroduszny Simba przegapia spojrzenie Nali, podczas gdy Daabi nie. Simba wskakuje na skałę obok Nali i szturcha łapą jej klatkę piersiową (a dokładniej żebra). Nala zrywa się, udając irytację, zeskakuje ze skały i oddala się susami.
Simba przygląda się jej, jest zaskoczony (albo zakłopotany) i następnie zaczyna podążać za nią.
SIMBA
(do Daabi)
Chodź.Ale Daabi wie kiedy została zlekceważona.
DAABI
Dży myślisz, że (i nie wiem co dalej ona powiedziała, postaram się to rozwikłać)Simba jest za bardzo skupiony za podążaniu za Nalą, stąd nie słyszy Daabi. Daabi kiwa głową.
DAABI
Bo zobaczenia bóźniej.SIMBA
Na razie…Odchodzi. Daabi obserwuje jak się oddala, jest strapiona.
//"Drugie primo" to SECUNDO ~Nit//
]]>