Nie jesteś zalogowany na forum.
* westchnął i poszedł za Drakiem * Dobry ... Nazywam się Furaha.
Offline
-Witam. Ja jestem Dagor i chyba nie mieliśmy przyjemności się poznać. *Skinął głową na znak powitania* Ta piękna dama naprzeciwko to Sami, urocza i olśniewająca jak zwykle zresztą. *Wzkazał drobnym gestem łapy na lwicę* Umm, dosiądziecie się?
Offline
* Spojrzał na Draka, gdy ten pokiwał głową powiedział*
Czemu nie?
* Usiadł na przeciw Dagora *
Offline
*Z racji, że przyjaciel wyręczył ją i nie musiała się już przedstawiać, uśmiechnęła się tylko i skinęła delikatnie łbem w stronę przybyszy.* Miło mi. *Przeniosła wzrok na swoją herbatę, o której zapomniała na chwilę. Całe szczęście nie zdążyła jeszcze wystygnąć. Zimna herbata też jest niczego sobie ale nie dorównuje tej ciepłej i parującej. Bez pośpiechu posłodziła sobie dwie łyżeczki i zaczęła wolno mieszać łyżką w filiżance starając się przy tym zbytnio nie hałasować.*
Offline
*Wskazał palcem na Furahę* Myślisz, że nie widziałem jak sobie popijałeś? Może i w kącie jest ciemno, ale i tak wszystko widać. Poza tym chyba za dużo wypiłeś, bo trochę latasz we wszystkie strony. *Pogroził palcem* Żeby mi to było ostatni raz!
Offline
* Jego humor pogorszył się jeszcze bardziej * Tak oczywiście że latam na wszystkie strony ... Po 2 kieliszkach * powiedział sarkastycznie * Nigdy nie miałeś 16 lat ? * spytał uprzejmie*
Dobra nie mam ochoty na burdy ... Można jeszcze lemoniady ?
Offline
Nie można. Chamskich i nietrzeźwych klientów nie obsługujemy. Poza tym bardzo nie lubię kłamstwa. *Odwrócił się na pięcie i schował tacę z herbatami*
Ostatnio edytowany przez Maru (2014-09-07 14:59)
Offline
Ej ! Nie jestem pijany, nie rób ze mnie pijaczyny, może jeszcze się zaraz dowiem że jestem ćpunem?
* powiedział zdenerwowany * Jeśli mi nie wierzysz to albo wychodzę albo spytaj tego " pana "
* Kierując się do wyjścia wskazał łbem na Draka, jego samopoczucie było już prawie równoznaczne z depresją *
Offline
Do widzenia. *Odwrócił się w stronę gości i spojrzał na starszego lwa* A pan też się pięknie zachował dając alkohol dzieciakowi. Postawa naprawdę godna naśladowania.
Offline
* Zacisnął zęby i ze łzami w oczach wyszedł z lokalu ... po raz kolejny w swoim nędznym życiu rozważał opcję popełnienia samobójstwa ... *
Offline
*Ukradkiem zszedł na dół i wszedł na zaplecze. Zabrał suchą bułkę, ugryzł i wyszedł z klubu tylnymi drzwiami* //zt?//
Offline
* Usiadł na ławce przed klubem. Wsadził pysk między łapy i zaczął szlochać, trochę ze wściekłości a trochę ponieważ znowu poczuł się samotny. Dobrze wiedział że do końca życia będzie miał uraz na psychice. Bardzo kusiła go w połowie pobita butelka ponieważ ... miała ostre krawędzie. Ogarnął go "szaleńczy" spokój, podniósł butelkę przystawił do łapy ale gdy tylko delikatnie pociągnął a krew lekko pociekła, natychmiast jak oparzony skarcił siebie za ten pomysł z impetem rozbił szkło o ziemę i poraz kolejny się załamał a jego płacz stał się jeszcze głośniejszy i bardziej wściekły niż wcześniej *
Offline
*Zaskoczona całym zajściem, z uniesioną brwią odprowadziła wychodzącego lwa wzrokiem. Westchnęła cicho, ujęła filiżankę w łapy i przystawiła ją do pyska. Przez chwile rozkoszowała się jej zapachem po czym powoli wzięła łyka.*
Offline
Niech sobie idzie. Wpadłaby mi jakaś kontrola i poszedłbym siedzieć. *Skończył domywanie wszystkiego i wrócił na dobre do lwów* Samiś, co tak milczysz? *Rzucił okiem na lwicę*
Ostatnio edytowany przez Maru (2014-09-07 21:57)
Offline
*Drake zniesmaczony sytuacją wyszedł na zewnątrz. Zauważył Furahę siedzącego przed klubem. Usiadł koło niego i milczał. Nie miał ochoty nic mówić.*
Offline
* Starał się opanować, nie lubił gdy ktoś na niego patrzy w takim stanie. Odruchowo cofnął skaleczoną łapę mając nadzieje że Drake jej nie zauważy. Powiedział drżącym głosem i zdenerwowanym głosem *
Dlaczego za mną przyszedłeś ?
Offline
-Widziałem, że się wkurzyłeś i poszedłeś, a mnie nie spodobała się atmosfera w klubie, to tez wyszedłem, a co, nie podoba Ci się coś? Co sobie zrobiłeś w łapę?
*Drake też nie miał nastroju, więc pytanie Furahy odebrał jako prowokację, a poza tym zaciekawiło go skaleczenie na łapie Fura.*
Offline
Eh ... * było mu głupio się tłumaczyć więc tylko skiną łbem na pobite szkło * Gdy poziom mojego stresu jest za wysoki, wpadam w rodzaj ... Furii ?
Offline
-Rozumiem, mam tak samo. Łatwo się denerwuję, ale staram się nie okazywać żadnych emocji.
*Uspokoił się i poklepał przyjaźnie Furahę.*
Offline
* To było coś czego Furaha bardzo potrzebował. Złapał za tę klepiącą łapę i popatrzył już całkiem spokojnie w Twoje oczy. Poczuł jakby znowu miał ojca którego tak bardzo mu brakowało *
Drake ... * ciągnął próbując ubrać to w odpowiednie słowa * ... dlaczego ... dlaczego nie chcesz mi powiedzieć kim naprawdę jesteś ? Chyba ode mnie już gorzej mieć nie możesz.
Offline
*Westchnął, poprawiając grzywkę. Nie chciał uznać, że Maru potraktował małoletniego zbyt ostro, bo właściwie zgadzał się z taką reakcją, jednak coś nie dawało mu spokoju. Może to przez gwałtowność zdarzeń. Przecież dopiero co się witali, a tu w mgnieniu oka wszystkie okoliczności nabierają negatywnego "posmaku". Chyba jednak wiele się zmieniło. Wziął sporego łyka kawy, starając się powstrzymać od zbędnego komentowania*
Offline
No cóż.. *Po wypiciu połowy już herbaty postanowiła przerwać niezręczną cisze. Odstawiła delikatnie kubek, nie odrywając jednak od niego wzorku i odezwała się, próbując nabrać weselszego tonu.* Maru, masz tu naprawdę dobrą herbatę. Nie wiem czy zaraz nie poproszę o drugą. Niby z uzależnieniami trzeba walczyć ale to jest silniejsze ode mnie. *Uniosła głowę i spojrzała na siedzącego naprzeciw, czarnego jak smoła lwa, unosząc lekko kąciki ust.*
Offline
Pij, na zdrowie. Cieszę się, że smakuje. Chociaż nie wiem co w niej takiego wyjątkowego. Zwyczajna herbata z supermarketu. *Zaśmiał się lekko* Sam sobie chyba jedną zrobię.
Offline
-Kawa też niczego sobie. *Rzekł z "zacieszem" na pysku, dopijając aromatyczny napój. Spoglądając na Sami, lekko zmrużył oczy, mimowolnie szerzej się uśmiechając* To miejsce chyba ma to coś w sobie, co nawet pospolity smak zmienia w wyborne doznanie. Choć chyba nigdy nie przestanie tu brakować Shu, jednak niegdyś całego siebie ofiarowywał temu miejscu i można było to wyczuć w powietrzu, atmosferze. *Ponownie sięgnął pamięcią w odlegle czasy, żeby przynajmniej trochę poczuć dawny klimat* Chyba, że po prostu ja się tak za Nim stęskniłem... *Dodał, śmiejąc się pod nosem, mimo że wiedział iż to zdanie niesie ze sobą sporo prawdy*
Offline
Masz rację Dag... Nie ty jeden się za nim stęskniłeś. *Westchnęła cicho, opierając się z powrotem o oparcie krzesła.* Nie jest on jednak jedyną osobą, za którą tęsknie. Chyba braknie mi opuszków w łapach by zliczyć ile już pożegnałam dawnych, dobrych znajomych. No ale czasy się zmieniają, tamte czasy nie wrócą i chyba muszę się z tym wreszcie pogodzić. Dobrze, że chociaż wy mi zostaliście. Co ja bym sama, biedna poczęła? *Ukazała rząd białych zębów w szczerym uśmiechu. Jej ogon powoli majtał u nóg krzesła.*
Offline
- W sumie też mam swoje przeżycia, o którzy rzadko mówię. Mam tez problemy z pamięcią i między innymi przez to nie jestem w stanie opowiedzieć o sobie. Pewne rzeczy pamiętam, innych wcale nie. Nie mogę się ogarnąć.
*Powiedział Drake, po czym ciężko westchnął.*
Offline
Woo, to musi Ci być ciężko ... przepraszam nie wiedziałem. Ale ... * urwał bo głupio było mu powiedzieć że czuł jak by to Drake był jego ojcem * Nie, nie mogę ... to głupie * powiedział sam do siebie nadal patrząc w Twoje oczy tym samym zdradzając że coś go "gryzie" *
Offline
-Wal śmiało. Nie masz się czego wstydzić, cenię sobie śmiałych.
*Zachęcał Drake.*
Offline
* Po chwili wachania zachęcany przez Draka postanowił wydusić to z siebie *
Może Cie to "troche" zaszokować ale ... przypominasz mi mojego ojca, bardzo mi go brakuje.
* Po wypowiedzeniu tych słów po jego policzkach mimowolnie spłynęły łzy ale twarz miał wciąż kamienną * Właściwie to ... przy tobie czuję jakbym go znowu miał.
Offline
-Współczuje Sami, chyba nie mam tylu byłych znajomych za którymi bym tęsknił. Czasem muszę sobie przyznać, że wolałbym nie mieć ich wcale niż godzić się z odejściem któregoś z nich... Choć to niekoniecznie w czymkolwiek by pomogło. Lecz z drugiej strony, myślę, że są osoby na których można polegać w każdej sytuacji. *Wymownie zerknął to na Maru, to na Samiś* Bez Was życie nie byłoby takie same... i nie ma co się oszukiwać, zapewne byłoby o wiele gorsze.
Offline