Nie jesteś zalogowany na forum.
- A mnie tylko rogacz chce. I jak to działa, no spojrz na mnie. Czego mi brakuje? *westchnęła, teatralnie wywracając ślepiami, po czym wybuchnęła śmiechem*
- Przepraszam, mam coś podejrzanie dobry nastrój.
Offline
*zaśmiał się* Cami, proszę Cię. Sam bym Cię porwał gdyby nie Helbi i Vita. *puścił oko*
Offline
- Porwał? *spojrzała nań z przerażeniem, unosząc jeden łuk brwiowy w wyraźnym geście WTF?!*
- Nie czuję się spokojniejsza z tą wiedzą...
Offline
No ale już się nie zdarzy. Mam żonę. Możesz być spokojna.
Offline
*Przetarła łapą czoło, w ten sposób wycierając fikcyjny pot*
- Ulżyło mi. A dzieci? Lubię dzieci! *klasnęła w łapy*
Offline
Dzieci? Hmmm no wiesz... Jeszcze się do tego, że tak powiem, nie zabieraliśmy.
Offline
*machnęła łapą, zrezygnowana*
- Łeee tam. A będę mogła być Zła i Wredną Ciocią? Bo za taką pewnie mnie uważasz, hyyym?
Offline
*wjechał do klubu rowerem i oparł go o blat* Dajcie Powerade! Padam z łap!
Offline
Możesz nawet być matką chrzestną albo drużbą na weselu. *siadł na krześle obok niej* Shu, nalej mi lemoniady.
Offline
*walnął pięścią w blat* Panie Mruś! Ale ja nie mam założonej peleryny niewidki, o coś prosiłem, czyż nie?
Offline
- A to... chwila... ostatnio pracowałeś jako barman? *spytała, zdziwiona. Machnęła łapą do nowo przybyłego samca, po czym gestem łapy zachęciła, aby podszedł do nich*
Offline
*czołga się do lwicy nadal BEZ Powerade'a w łapie i ledwo co siada obok niej* Witaj Cam, jestem Nalimba, jak widać
Offline
- Znasz moje imię? *zamyśliła się. No nic, może ktoś przy nim ją zawołał czy coś, nieważne*
- Miło Cię poznać. Czy... dobrze się czujesz? *spytała z troską, pochylając się nad samcem*
Offline
*powiedział lekko zmęczonym głosem* Widzisz, zrobiłem sobie przejażdżkę rowerem po okolicy. Było trochę za gorąco i... się zmęczyłem.
Offline
Co ty chcesz? Ja za barem teraz nie stoję. Ojca pytaj.
Offline
- czyjego ojca? *zainteresowała się. Zrobiło jej się żal kolarza, toteż nie bacząc na nic przeskoczyła ladę, po czym dobyła jakiś napój energetyczny*
- Nalimba, możesz być?
Offline
*zwrócił się do Maru* A widzisz gdzieś go, bo ja nie? *spojrzał na Cam* Wybaczysz na moment. *wstał, podszedł do lodówki i wyciągnął powerade'a* Klub samoobsługowy. *położył na blacie piątaka i wrócił do Cam* No, jestem.
Offline
Jak to czyjego? Jego. To syn Shu, mój bratanek.
Offline
*wziął od Cam drugiego powerade'a i postawił obok pierwszego* Dziękuję Ci bardzo. *uśmiechnął się do lwicy*
Offline
- Nie ma za co.
*spojrzała przenikliwie na Pana M.*
- Widzisz, nawet nasz poeta się potomka dorobił! *rzuciła z udawanym wyrzutem*
Offline
No a jak tam z Tobą i Twoimi potomkami? *spojrzał przenikliwie na Cam*
Offline
- No coś Ty, z reniferem? *zaśmiała się krótko*
- Za młoda na to jestem, całe życie przede mną!
Offline
No widzisz. A mnie już wpychasz do łóżka. Nie seks mi teraz w głowie, jeszcze będzie na to czas.
Offline
*wsłuchiwał się w rozmowę lwów, notując przy okazji w swoim rowerowym kajeciku kilometry*
Offline
- Ja nie mówię o łóżku tylko o małej gromadce małych lwiątek *uśmiechnęła się słodko, wzruszając barkami*
Offline
No tylko skądś te lwiątka muszą się wziąć.
Offline
*wychodzi z zaplecze wycierając łapy z krwii*
-Taak wasz poeta się potomka dorobił...lecz wychować to muszę go ja.. *powiedział stanowczym głosem wyrzucając krwawą szmatkę do kosza*
-Zapomniałbym o zamówieniu *podaje Cami szklankę coli z cytryną oraz lemoniadę dla Marusia*
-Proszę bardzo.
Offline
Dobra moje miłe towarzystwo. Nalimba idzie spać, ponieważ jutro musi wcześnie wstać. Dobranoc wszystkim. *wstał od stołu, pokiwał zgromadzonym i poszedł do swojego pokoju*
Offline
*wypił swoją oranżadę* To ja też idę. Papa. *poszedł do pokoju na górze*
Offline
-Nie tylko jednego kochanie *wyszła z zaplecza do Shu i pocałowała go w policzek*
-Ja i Shupavu mamy jeszcze syna, ale to nie jest Nalimba
Offline